Zobacz wideo: Wilki w gminie Zławieś Wielka.
Najtrudniejsze są początki - to powiedzenie dotyczy też początku tygodnia. 75 procent Polaków nie lubi poniedziałku, a ulubionym dniem pracującym dla 80 proc. Polaków jest piątek. Tak wynika z nowego badania, przeprowadzonego przez serwis InterviewMe. Z tej samej analizy wynika, że 67 proc. rodaków popiera plan skrócenia tygodnia pracy do czterech dni. Jednocześnie 43 proc. uważa, że 40 godzin pracy w tygodniu to za dużo.
Syndrom poniedziałku
Istnieje coś takiego, jak syndrom poniedziałku, czyli lęk - powracający regularnie, bo co tydzień, w niedzielny wieczór - przed powrotem do pracy i szkoły.
- Stres związany z rozpoczynającym się tygodniem pracy zawsze lub często odczuwa 16 proc. badanych - informują w InterwievMe. - Rzadko zdarza się to 30 procentom Polaków, a 33 proc. z nas nigdy nie doświadcza takich emocji.
Lubimy środę, bo to dzień, w którym większość pracujących Polaków deklaruje najwyższą produktywność. Poniedziałek i piątek to dni raczej spisane na straty. Pracownicy mają wtedy najmniejszą ochotę do pracy. - Pierwszy i ostatni dzień tygodnia pracy powinny być zaplanowane tak, żeby nie narzucać kadrze zbyt wielu obowiązków - uważa Marta Rojewska, autorka badania. - Osoby aktywne zawodowo przyznają, że w poniedziałki i piątki są najmniej produktywne. Ta informacja może stanowić dla managerów i pracodawców wskazówkę, która pomoże w konstruowaniu skuteczniejszych niż dotychczasowe planów zadań.
Gdyby dzisiaj nam zaproponowano, że mamy wybrać sobie jeden dzień w tygodniu za wolny, czterech na dziesięciu z nas wybrałoby piątek. Rodzice i dziadkowie pamiętają jeszcze pracujące soboty. Ponad pół wieku temu standardem było, że ludzie przychodzą do zakładu przez wszystkie dni powszednie i dodatkowo w sobotę. Wówczas sobota pracująca nie była jednak dla chętnych, lecz dla całego personelu (także tego niechętnego).
Wolne soboty
Wolne soboty były wprowadzane na podstawie przepisów. To były dekrety Rady Państwa z 1972 i 1973 roku. Zmiany wprowadzano stopniowo, najpierw, tzn. w 1973, były dwa razy w roku (za odpracowaniem), później sześć w 1974. Potem od 1975 roku było to 12 dni w roku, a jeszcze później dwie i trzy soboty miesięcznie. Zatrudnieni zaczęli domagać się zniesienia obowiązkowej pracy w soboty. Tak też się stało.
Po latach historia powraca: kadra domaga się tym razem trzydniowego weekendu. Szykują się więc kolejne zmiany w Kodeksie pracy. Całkiem możliwe, że doczekamy się skrócenia czasu pracy z dotychczasowych 40 godzin do 35 godzin w przeciętnie pięciotygodniowym tygodniu pracy, w okresie rozliczeniowym nieprzekraczającym czterech miesięcy. Zamiast spędzać osiem godzin dziennie w biurze, posiedzimy siedem.
Pieniądze jednakowe
Skrócenie norm czasu pracy nie powoduje zmian w wysokości wypłaty. To oznacza, że będzie ona taka, jak dotychczas otrzymywana pensja.
Jeszcze nowe przepisy nie weszły w życie, a niektórzy już są zatrudnieni krócej. - Jeśli jesteś osobą niepełnosprawną ze znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności, twój czas pracy nie może przekraczać siedmiu godzin na dobę i 35 godzin tygodniowo - tłumaczą w Państwowej Inspekcji Pracy.
Właściciele i prezesi firm obawiają się, że przez skrócony czas pracy zarobią mniej. W Wielkiej Brytanii takie rozwiązanie funkcjonuje. Przeprowadzono analizę wybranych przedsiębiorstw pracujących po nowemu. Okazało się, że ich średnie przychody wzrosły o 38 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wyciekły stare zdjęcia 74-letniej gwiazdy "Klanu". Wyglądała jak inna osoba!
- Stopy Cichopek skrępowane monstrualnymi szpilkami. Boli od samego patrzenia | ZDJĘCIA
- Daniel Martyniuk NADAL to robi. Do sieci trafiło nagranie, tego NIE DA SIĘ słuchać!
- Kwaśniewska "oszałamia runo leśne" z kiełbasą na kiju. Wszyscy patrzyli na jej stopy