- Nie zarabiamy tyle, by płacić za ścieki aż 16 mln zł rocznie. Dlatego złożyliśmy w sądzie wniosek o upadłość - twierdzi prezes Infrastruktury Kapuściska, dawniej Zachem.
Skutki tej decyzji, o której zarząd firmy poinformował w sylwestra, będą bolesne nie tylko dla ponad 30 jej pracowników, którzy pójdą na bruk. Pod znakiem zapytania stanęła przyszłość Spółki Wodnej Kapuściska w Bydgoszczy i firm na terenie byłego Zachemu. Ponadto ktoś będzie musiał zapłacić za zaciągnięte przez spółkę wodną kredyty. Kto? My, bydgoszczanie!
- Od dawna przekonuję, że sprawą upadku Zachemu i konsekwencji z tym związanych, powinna zająć się prokuratura - uważa europoseł Janusz Zemke.
Ciech szukał inwestora, ale...
- Szukaliśmy inwestora, między innymi wewnątrz naszej grupy - mówił Jarosław Czerwiński, prezes należącej do Ciechu Infrastruktury Kapuściska w Bydgoszczy (dawny Zachem). - Jednak Zakłady Chemiczne Sarzyna, które miały chęć zainwestować w zachemowską instalację epichlorohydryny, porównały, ile płacą za ścieki u siebie, a ile by to było w Bydgoszczy. Różnica jest ogromna. Bały się ryzyka i zrezygnowały.
Na podstawie umowy, którą były Zachem podpisał ze Spółką Wodną Kapuściska (obowiązuje do sierpnia 2014 roku, bez klauzuli wypowiedzenia), miał jej płacić ryczałtowo za ścieki 1,3 mln zł miesięcznie, rocznie - prawie 16 mln zł.
Infrastruktura Kapuściska wystąpiła do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy o unieważnienie tej umowy. 20 grudnia 2013 roku zapadł jednak niekorzystny dla niej wyrok nakazujący zapłacić według umownych stawek.
- Nie mogliśmy w tej sprawie porozumieć się ani ze spółką wodną, ani z miastem. Nie możemy płacić, jak za ścieki przemysłowe, skoro już ich nie mamy. Stąd decyzja, by złożyć wniosek o upadłość. Zrobiliśmy to 30 grudnia - informuje Jarosław Czerwiński.
Dodajmy, że IK zatrudnia 33 pracowników, zarządza majątkiem po Zachemie - łącznie to ok. 400 hektarów.
Zatrudnieni stracą pracę, a co dalej z firmami, które prowadzą tam działalność?
- Na razie nic się nie zmieni. Będziemy zabezpieczać teren. Sąd ma 60 dni na wydanie decyzji o upadłości. Ewentualnie później majątkiem będzie zarządzał syndyk - dodaje prezes.
Najbardziej ucierpieć może Nitro-Chem, któremu IK zabezpiecza kanalizację, dostawy wody czy ciepła.
- Spodziewałem się takiej decyzji, ale dopiero w połowie 2014 roku - mówi Tomasz Ptaszyński, prezes Nitro-Chemu. - Przed nami trudne miesiące. Czuję, że będą problemy. Zamierzam spotkać się w tej sprawie z ministrem skarbu.
Zaskoczenie wnisokiem o upadłość Infrastruktury Kapuściska
- Również jestem nią zaskoczona - twierdzi Grażyna Ciemniak, wiceprezydent Bydgoszczy. - Tym bardziej że cały czas prowadziliśmy z Ciechem negocjacje, jak rozwiązać problem przyszłości spółki wodnej i ścieków. Infrastruktura ma milionowe zaległości. Konsekwencje związane z upadkiem Zachemu kosztowały już miasto 10 mln zł.
Trzeba m.in. płacić raty kredytów zaciągniętych przez SW Kapuściska, co w konsekwencji może skutkować wyższymi rachunkami za wodę i ścieki dla bydgoszczan.
- Sąd był po naszej stronie, właściciel Infrastruktury Kapuściska zachował się co najmniej nie fair - komentuje Małgorzata Stawicka, dyrektor Spółki Wodnej Kapuściska.
- Od początku byłem zbulwersowany postępowaniem Ciechu - twierdzi Janusz Zemke. - Powinna się tym zająć prokuratura. Oszukał wszystkich mamiąc, że BASF chce zainwestować w Bydgoszczy. Od początku było wiadomo, że BASF zapłaci ponad 30 mln euro za wycięcie konkurencji (przejął technologię i produkcji TDI i listę klientów - red.). - Ciech powinien odpowiedzieć za konsekwencje swych decyzji, które odbijają się coraz szerszym echem.
