https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Służąca panią, czyli miniopera o wielkiej sprawie. Intryga i miłość

Alicja Polewska
Spektakl wyreżyserował Jerzy Jan Połoński. Za scenografię i kostiumy odpowiada Mariusz Napierała. Kierownictwo muzyczne: Jagoda Brajewska.
Spektakl wyreżyserował Jerzy Jan Połoński. Za scenografię i kostiumy odpowiada Mariusz Napierała. Kierownictwo muzyczne: Jagoda Brajewska. Tomasz Czachorowski
Jeśli wydaje się wam, że nie lubicie opery, a muzyki barokowej to już za żadne skarby – koniecznie powinniście wziąć udział w „La Serva Padrona” Pergolesiego na małej scenie w Operze Nova. Zakochacie się w trymiga.

Tak właśnie – wziąć udział, a nie zasiąść wygodnie na widowni, by z pewnej odległości śledzić losy bohaterów na scenie. Tym razem bowiem to my jesteśmy na scenie, ba – bierzemy czynny udział w przedstawieniu. A wszystko zaczyna się jeszcze w foyer, kiedy po oddaniu odzieży zwierzchniej, jak pisał mistrz Młynarski, czekamy, by otwarły się podwoje. Co ciekawe tym razem na biletach nie ma numerów rzędów, są za to miejsca. Ki diabeł?!

Drzwi otwarte, na nich wskazówka: rzędy 1-10 na lewo, rzędy 11-18 na prawo. Kilka stopni w dół i… na środku stół, trzy krzesła (jedno z lekko wyłamaną nogą), ścianka z drzwiami (więc będzie chodzone wte i wewte), a na widowni ansambl barokowy z obowiązkowym klawesynem. Jednego muzyka - brak. Na razie jednak wszystko wygląda jak przygotowanie do spektaklu – Pan do wszystkiego, w żółtych spodniach (Jonasz Dunajski) jeszcze ogarnia podłogi, rozstawia koziołki ostrzegające przed mokrą nawierzchnią. Tu i ówdzie ściera kurze. No tak – premiera, więc przygotowania trwają do samego końca. Żeby jednak czas się nie dłużył, staje przed zespołem i zaczyna dyrygować miotełką-kurzołapką. Muzyka lekko kuleje, brakuje jednak wiolonczeli.

- Czy ktoś z państwa gra na wiolonczeli? Koleżanka nie dojechała, a tutaj nie ma zasięgu, więc nie możemy nikogo wezwać na zastępstwo?

- Pani? Tak? Cztery lata?

- A pan? Skąd pan jest?

Dialog Jakuba Zarębskiego (Vespone) zapowiada, że będzie to wieczór wesoły; Cezary Krzysztoforski dołącza do zespołu, który poprowadzi Jagoda Brajewska. Wesołość potwierdza wejście na scenę Łukasza Jakubczaka (Uberto) w szlafroku z jedwabnymi wyłogami, spod którego widać obszerne bokserki, nogi w podkolanówkach i stopy w gustownych pantoflach domowych. Uberto to pan domu, w którym jesteśmy. Vespone to jego kamerdyner, całością rządzi jednak platynowa blondynka w obowiązkowym fartuszku służącej – Dorota Nowak jako Serpina.

Pan chce śniadania, służąca ani myśli mu usługiwać; uważa się za panią tego domu. Pan się oburza na takie dictum. Bohaterowie śpiewają, biegają, spadają z krzeseł, trzaskają drzwiami (ha!) próbując sobie udowodnić, kto tak naprawdę tutaj rządzi. W końcu związuje się intryga: Serpina chce zostać żoną Uberto, a pomóc ma jej w tym Vespone udający starającego się o jej rękę groźnego kapitana. Uberto mocny jest tylko w gębie, a kiedy przychodzi co do czego, to nie dość, że trzęsie portkami ze strachu przed mundurem, to jeszcze nie może pogodzić się z myślą, że Serpina miałaby odejść. W końcu więc się jej oświadcza.

Wszystko trwa raptem godzinę. Publiczność (cały czas na stojąco!) nie tylko chłonie wzrokiem akcję, ale i w niej uczestniczy, jak wtedy, gdy Serpina rozwiesza pranie na lince trzymanej przez widzów lub gdy trzeba przejąć odkurzacz, którym Pan do wszystkiego chciał zgarnąć popcorn rozsypany przez Vespone, gdy ten przyglądał się kolejnym przekomarzankom Serpiny i Uberto.

Jerzy Jan Połoński, reżyser tego spektaklu immersyjnego (immersja to zanurzenie) zabrał nas do wnętrza opery, która w swej pierwotnej wersji była intermezzo, przerywnikiem między aktami „wielkiej opery”. Tutaj jest dziełem samym w sobie, jak powiedział w „rozmowie” (czyżby AI a może jednak tylko stare dobre duchy z seansów spirytystycznych) z Pergolesim Marusz Napierała odpowiedzialny za scenografię i kostiumy oraz plakat zapowiadający, jest „zajściem operowym”, w którym właściwie nic poza gotową warstwą muzyczną, ustalonym podziałem na głosy i zapisaną akcją – nie jest takie samo, powtarzalne. Stąd też zwielokrotniona obsada. Każdy wieczór może więc być zupełnie inną wersją tej samej opowieści.

„Służąca panią” to kolejny po „Spiritus movens” spektaklik rzec by można, przygotowany ku uciesze widzów, tym bardziej że premierowo wystawiany w Dniu Opery. Jest urokliwy, przezabawny, zagrany ze swadą i mistrzostwem zarówno głosowym, jak i aktorskim. Brzmiąca w tle muzyka sprzed niemal 400 lat jest niczym krople deszczu; przekonuje raz jeszcze, że barok miał w sobie niezaprzeczalny urok i czar. Idźcie na „Służąca panią” i zakochajcie się w operze. Warto, oj warto.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska