https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śmiechu warte?

Małgorzata Święchowicz
Żarty, żarciki, karykatury. Tak komentuje się dziś współczesną politykę.
Żarty, żarciki, karykatury. Tak komentuje się dziś współczesną politykę. Fot. Tomasz Wilczkiewicz
W dzisiejszej Polsce trzeba bardzo uważać co się mówi i pisze o władzy IV RP, nie mówiąc już o tym, co może zdziałać wysłany anonim do Premiera.

Rencista przesłał znajomym zdjęcie dwóch kaczek i był donos. Nie upiekło się piekarzowi, który ulepił dwie kaczki z ciasta. A już na pewno nie upiecze się temu, kto premierowi wysłał w liście trzy ostre naboje.

Kto nie słyszał o Hubercie H. pomieszkującym na warszawskim Dworcu Centralnym? Wypił i zaczął narzekać na kraj, policję. - Kmioty Kaczyńskiego - gardłował. Było też coś o kaczkach (prokuratura ustaliła, że to o prezydencie oraz jego bracie, i że ma charakter zniewagi głowy państwa). Gdy wydano za nim list gończy, wspierać go chciała nie tylko Helsińska Fundacja Praw Człowieka, ale też Federacja Młodych Socjaldemokratów - przyszli do sądu z hasłami "Kaczki na taczki". Choć bezdomny Hubert ostatecznie nie został skazany na zamieszkanie w więzieniu, a od jego oskarżenia odcinała się nawet sama Kancelaria Prezydenta, w Polskę poszło, że granice wolności słowa są u nas zagrożone. Zaczęła się dyskusja, co podpada pod prokuratora, a co nie? Kto, o kim, i ile może powiedzieć? Gdy po ujawnieniu raportu WSI Lech Wałęsa powiedział: durnia mamy za prezydenta, znów się zaczęło. Posłowie PiS Jolanta Szczypińska oraz Karol Karski złożyli zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Dla posłanki Szczypińskiej jest jasne: kto znieważa urzędującego prezydenta RP, Polskę znieważa. I na nic tłumaczenie prawnika, prof. Zbigniewa Hołdy z Helsińskiej Fundacji praw Człowieka, że wypowiedź Wałęsy to nie jest czyn, który godzi w Rzeczpospolitą, i że prokuratura absolutnie nie powinna się za to zabierać. A jeżeli jednak weźmie się do pracy? - Trzeba będzie przeprowadzić dowód, czy prezydent Kaczyński jest durniem - podpowiadał mecenas Ryszard Kalisz z SLD.

A w internecie i bez tego ludzie już sobie używają, ile wlezie. Niektóre wpisy są tak ostre, że administratorzy stron muszą je usuwać. Ludzie zgadują, czy Wałęsa znieważył Kaczyńskiego, czy zdiagnozował? Sybirak (martwił się o Wałęsę), bo "ujawnił największą tajemnicę państwową" ; lipaca: (do Wałęsy): Niech pan tego drobiu nie przeprasza.
Tylko nieliczni współczują prezydentowi Kaczyńskiemu (ale czy szczerze?). Martwią się, że od tego wszystkiego dostanie rozstroju żołądka. Pamiętają przecież prezydencką niemoc po satyrze w niemieckiej gazecie "Tageszeitung". Prezydent poczuł się tak źle, że trzeba było odwołać spotkanie z Angelą Merkel i Jacquesem Chirakiem.

Czekaj i się doczekasz

Aleksander A., 50-letni emeryt z Elbląga, uwielbia spędzać czas przy komputerze. I to o mało go nie zgubiło. Rozesłał znajomym zdjęcie, które znalazł w internecie: dwie kaczki nurkujące w wodzie i podpis: A teraz kochani wyborcy pocałujcie nas w kupry! Jeden ze znajomych zawiadomił policję, policja - prokuraturę. Trzeba było wziąć się za emeryta, przeszukać mieszkanie, komputer. W końcu doszło do umorzenia. Emeryt odetchnął, i prokuratura chyba odetchnęła. - Nigdy wcześniej nie mieliśmy takiej sprawy - mówi "Pomorskiej" Iwona Piotrowska z elbląskiej Prokuratury Rejonowej.

Nigdy wcześniej nikomu nie przytrafiło się też to, co spotkało Kazimierza Czekaja, krakowskiego piekarza, radnego wojewódzkiego (PO). Do niedawna przewodniczył Małopolskiej Radzie Produktów Regionalnych, ale ze stanowiska usunął go małopolski marszałek Marek Nawara (PiS). Czekaj podpadł, bo na krakowskim Festiwalu Smaku wystawił dwie, upieczone przez siebie, kaczki - pulchne, przyrumienione. Jedna miała pieprzyk, druga nie. Obie z ciasta chlebowego, ale niejadalne. Za te głupie aluzje Czekaj się doczekał. Doczekali się też Marek Sobczak i Antoni Szpak z bydgoskiego kabaretu Klika. Zanim jeszcze Kaczyńscy zaczęli rządzić Polską, widać było, że Klika im nie odpuści. Weźmy wierszyk "Kaczka bliźniaczka".
W Warszawie w ratusza
krzaczkach /
Mieszkała Kaczka Bliźniaczka/
Co cały dzień na wyścigi /
Robiła z bratem intrygi. /
A koniec wierszyka? Morderczy:
Broń Boże nas przed widmem
kaczym /
Cokolwiek w tym kraju to znaczy /
Niech lepiej historia starannie /
Upiecze te kaczki w brytfannie.

Sobczak i Szpak publicznie przyznali się do autorstwa tego i jeszcze wielu innych wierszyków. No to później naprawdę nie powinni się dziwić, że nikt im już nie da poprowadzić audycji w publicznym Radiu Pomorza i Kujaw. O tym, że to koniec umowy, a nowej nie będzie, dowiedzieli się w styczniu tego roku, na korytarzu rozgłośni, gdy szli do studia nagrać kolejny odcinek audycji.
Mało kto pamięta, co spotykało żartownisiów, gdy głową państwa był Aleksander Kwaśniewski. Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał Andrzeja Leppera na 1 rok i 4 miesiące za nazwanie prezydenta największym nierobem w Polsce. 3 tys. zł grzywny miał zapłacić Wojciech Cejrowski za uwagę o prezydenckim tłustym dupsku. Po 500 zł grzywny dostali narodowcy, którzy we Włodawie przywitali prezydenta okrzykami "Kwachu do piachu". Roku więzienia i 2 tys. zł żądał oskarżyciel dla człowieka, który na szybach swojego samochodu przykleił zdjęcie Kwaśniewskiego i napisał: "Tu możesz pluć".

Kupa kłopotów

A jednak tamte czasy Polakom kojarzą się zdecydowanie lepiej niż obecne. Ba, nawet PRL wspomina się z rozrzewnieniem. W lutym "Gazeta Wyborcza" sprawdziła, z czego są dumni Polacy. Okazało się, że 40 proc. odczuwa dumę z czasów, gdy rządził Bierut czy Gierek. 42 proc. - gdy Wałęsa i Kwaśniewski. Jedynie 22 Polaków na stu czuje narodową dumę, odkąd władzę mają Lech i Jarosław Kaczyńscy. Niestety, aż 69 na stu nie czuje. A przecież PiS tak się stara. Z powodu tych starań wpadł w kłopoty Marek Raczkowski, rysownik "Przekroju". Zaproszony do Radia TOK FM niefrasobliwie poruszył na antenie problem psich kup, których pełno na trawnikach. Powiedział o akcji wtykania w kupy małych, biało-czerwonych chorągiewek. Sprawą natychmiast zajęła się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ("doszło do propagowania działań niezgodnych z racją stanu" !) Później kupami zajęła się prokuratura (trzeba było sprawdzić, czy nie doszło do znieważenia flagi narodowej!). W końcu sprawę umorzono. Za to pojawiło się podejrzenie znieważenia hymnu. I wcale nie chodzi o to, że w ubiegłym roku, w czasie Kongresu PiS, Jarosław Kaczyński fałszował i przekręcał słowa: "Marsz, marsz Dąbrowski z ziemi polskiej do włoskiej". To znów podpadli Niemcy - organizatorzy Pucharu Świata w skokach narciarskich. Senator Janina Fetlińska (PiS), zauważyła, że po wygranej Adama Małysza puścili polski hymn zbyt wolno. Fetlińska wystąpiła więc natychmiast do trzech ministrów: sportu, kultury i spraw zagranicznych, żeby interweniowali.

W internecie aż kipi od złości, że Polska się kompromituje. Jest pomysł, żeby w Kaczystanie założyć ruch oporu. Już można kupić gadżety opozycjonisty: opaskę (kosztuje 6 złotych), smycz (11,90), T-shirt z nadrukiem "Spieprzaj dziadu" (27,95).
Można też na bieżąco dopisywać zwrotki piosenki "kaczystowsko-okupacyjnej".
Siekiera, motyka, raz, dwa, trzy /
dziś agentem jesteś ty!
Dowcip polityczny, choć przestał być specjalnością kabaretów i nie ma go w publicznej telewizji ani w publicznym radiu, przeżywa renesans. Takiego jak teraz wysypu dowcipów nie było od czasów PRL. O prezydencie Kwaśniewskim Polacy żartowali raczej rzadko, gdy cierpiał na goleń, przytył, niepotrzebnie się z kimś zaprzyjaźnił albo zapomniał, jakie ma wykształcenie (Przychodzi Kwaśniewski do lekarza, a lekarz też bez dyplomu... Skąd Kwaśniewski dowiedział się, że nie skończył studiów? Z gazet!).

O prezydencie Kaczyńskim albo jego bliźniaku-premierze, dowcipkuje się nieustannie i niewybrednie. Gdy premier upadł i złamał rękę, internauci dopytywali: Czy to możliwe, żeby kaczka wywinęła orła? A ponieważ premier upadł idąc do brata na mszę w Pałacu Prezydenckim, ludzie natychmiast powiązali upadek z ogłoszeniem przetargu na podgrzewanie przedpałacowego chodnika. I dalej żartować: zamiast podgrzewać chodniki kupmy Kaczyńskim chodziki! Albo lektyki! Albo buty - na 30-centymetrowych koturnach, w każdym grzejnik! Internautom do śmiechu jest nawet wtedy, gdy premier dostaje list z trzema pociskami - jeden od Kałasznikowa, drugi od kbks, trzeci - do pistoletu P64. Do tego kartkę z wyjaśnieniem: "Dla kota, dla twojej matki, dla ciebie". Szef rządu może stać się obiektem zamachu, a w internecie śmiech: Biedny kot... co on zawinił, że ma takiego pana? (ryssio).

Żeby śrut wysłali, to sprawa byłaby poważna. A tak widać, że to dla jaj (jankbh).
Ktoś proponuje, żeby założyć Komitet Ocalenia Kota, ludzie są ciekawi, ilu borowców chroni kotka, i czy już założono mu kamizelkę kuloodporną.
To nie pierwszy sygnał wskazujący, że życie szefa rządu albo jego rodziny może być zagrożone. I nie pierwszy, który nagłośniono w mediach. W styczniu BOR dostał informacje, że zamach na premiera planuje gangster o pseudonimie "Szczur". W styczniu też zatrzymano 20-latka pracującego w firmie cateringowej, było podejrzenie, że może otruć prezydenta RP. Wtedy już wzmożono ochronę: dodatkowe siły, grupa reagowania taktycznego, broń szybkostrzelna... BOR musi podchodzić do swoich zadań serio, nie ma co się śmiać. A jednak cywile rechoczą. Szczególnie, gdy w końcu dowiadują się, że zatrzymany w styczniu kelner nigdy nikogo nie chciał otruć, tak tylko sobie żartował w mailu do kolegi. A i "Szczura" nie trzeba było się bać, bo od lat nie żyje.

Wróg jest w nich

BOR ochroni Kaczyńskich przed nami, ale kto ochroni nas przed Kaczyńskimi? - pyta w internecie Camel.
- Trzeba postawić pytanie inaczej: Kto ochroni Kaczyńskich przed nimi samymi? - podpowiada Wojciech Krzysztof Szalkiewicz, specjalista od marketingu politycznego. - Mają fatalny wizerunek, kompletnie nie umieją się sprzedać. Ich najwięksi wrogowie, to oni sami.
Podejrzliwi, pochmurni. Sprawiają wrażenienie, jakby nie potrafili się śmiać. A to sztuka, którą politykom opłaca się uprawiać, bo lepiej się śmiać, niż być śmiesznym. Szalkiewicz wspomina Ronalda Reagana, który sam wymyślał dowcipy na swój temat. Na przykład: - Wydałem polecenie, żeby mnie obudzić w każdej chwili, nawet jeżeli jestem na posiedzeniu rządu.
- Takie anegdoty, to dobra robota - chwali specjalista od marketingu. - Na dobry dowcip trzeba sobie zasłużyć - dowodzi. - Trzeba bardzo się starać.
Bracia Kaczyńscy nawet nie bardzo muszą, mają cechy, które prowokują do żartów. Choćby wzrost (Po co Kaczyńskim Dorn? Bo ktoś musi sięgać do klamki w drzwiach Pałacu Prezydenckiego). Albo nazwisko (Nowy szef policji zwraca się do swego podwładnego: Mianuję was starszym kaczorantem! Na to podwładny: Ale ja nie mam kwa... kwa... kwa... kwalifikacji). No i to, że jest ich dwóch (Przychodzi Jarosław do Lecha, a Lechu zdejmuje kropę z policzka, daje bratu i mówi: Teraz ty!)
- Gdyby od razu choć trochę się postarali - tłumaczy Szalkiewicz - dowcipów na ich temat byłoby mniej.
Teraz za późno. Liczy się pierwsze wrażenie.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska