- Jak sprawić, by tradycji stało się zadość, a jednocześnie nie przesadzić w lany poniedziałek?
- Przede wszystkim powinniśmy zachować zdrowy rozsądek. Nikt zapewne nie zgłosi policji, że został na ulicy opryskany wodą z plastikowego pistoletu, czy gumowej zabawki. Jeśli jednak przesadzimy, musimy liczyć się z pewnymi konsekwencjami.
- Prawo przewiduje kary za traktowanie tradycji dosłownie?
- Nie ma jednego paragrafu, który określa grzywnę za oblanie kogoś wodą. Kwalifikacje są różne. W skrajnych, drastycznych sytuacjach możemy odpowiadać na przykład za wybryk chuligański. Nasz czyn zostanie zakwalifikowany jednak inaczej, jeśli osoba, która będzie uważała się za poszkodowaną, zgłosi choćby zniszczenie mienia. Nie zdajemy sobie sprawy, że zwykła woda może zaszkodzić czyjejś odzieży. Jeżeli uszkodzone mienie - w tym przypadku ubranie - zostanie wycenione na więcej, niż 250 zł, to prawo przewiduje za dokonanie takiej szkody teoretycznie nawet do 5 lat pozbawienia wolności.
Zobacz również, jak obchodzono: Lany Poniedziałek 2010 [zdjęcia].
- Użył pan sformułowania "teoretycznie". Jak zatem jest co roku w lany poniedziałek?Do policji dociera fala zgłoszeń w sprawie oblewania wodą?
- Z tego co pamiętam, w ubiegłym roku zgłaszały się do nas tylko pojedyncze, poszkodowane osoby. Za to częściej musieliśmy interweniować we wcześniejszych latach.
- Pamięta pan najbardziej jaskrawe przykłady chuligańskich zachowań w lany poniedziałek?
- Raczej nie, ale pamięć bywa zawodna (śmiech). Niemniej pamiętajmy o tym, że zależnie od sytuacji, w jakiej się znajdziemy, możemy odpowiadać za naruszenia różnych przepisów. Osoby, które w lany poniedziałek lawirują między samochodami na skrzyżowaniach, mogą zakłócać bezpieczeństwo ruchu drogowego. A jeżeli wybryki związane z zaczepianiem przechodniów przybiorą jakąś drastyczną formę, policjant może ukarać sprawcę mandatem w wysokości do 500 zł.
Rozmawiał Maciej Czerniak
Czytaj e-wydanie »