Żeby odpowiednio przyjąć turystów, trzeba urobić ręce po łokcie. A przecież oprócz tego Chrustowscy mają 90-hektarowe gospodarstwo - główne źródło utrzymania rodziny.
Obcy przy stole
Kiedy prowadzi się działalność agroturystyczną, trzeba liczyć się, że dom pełen jest obcych ludzi, którzy zasiadają później przy świątecznym stole.
- Tak nam się trafiało, że mieliśmy zawsze sympatycznych gości - mówią Chrustowscy. - Można się było z nimi dogadać bez problemów. W święta siedzimy razem, rozmawiamy.
Turyści to dodatkowa praca dla gospodarzy. - Ja nie zajmuję się domem, przeważnie jestem w polu, opiekuję się tylko końmi. W święta mam zawsze więcej czasu, więc obwożę chętnych bryczką po okolicy - mówi pan Mirosław. - Obcy w domu mi nie przeszkadzają, mają osobne wejście, łazienki, dom jest duży, niech przynajmniej zwróci się część opału.
Szaleństwo kuchni
W kuchni, gdzie króluje pani Renata, przed świętami odbywa się istne szaleństwo. Szynki, biała, baby i mazurki, zanim trafią na świąteczny, stół muszą być odpowiednio udekorowane. - Robimy różne sałatki - mówi Chrustowska. - Są z ryżem, ziemniakami, według gustu.
Nie tylko dzieci szykują się na słodkości. Babkami, mazurkami, sernikami zajadają się turyści, lubi je cała rodzina.
Witkowy śmigus
Dzieci Chrustowskich nie wierzą już w zajączka, ale gdy na gościnie są maluchy, z samego rana biegną go szukać. - Nasze dzieci miały prezenty w gniazdkach, więc tak też chowamy je dla przyjezdnych - zapewniają gospodarze.
Wielkanoc to obowiązkowy śmigus-dyngus. - Oj, żona w tym roku dostanie - śmieje się pan Mirosław, bo w domu oprócz niego jest jeszcze dwóch synów. - Wody nie zabraknie, witek wierzbowych też. Szkoda, że teraz nie leje się już wiadrem. Mam przygotowany specjalny pistolet na wodę.**
Śmigus-dyngus i witki
Barbara Zybajło

Przy świątecznym stole nie zabraknie smakołyków.
W tym roku Renata i Mirosław Chrustowscy z Żalna będą mieli rodzinne święta, bo wyjątkowo nie przyjadą turyści. Od kiedy prowadzą gospodarstwo agroturystyczna, w świąteczne dni czekała na nich dodatkowa praca, bo gościom nie można podać byle czego.