- Nie mam kwiatów. Mam za to gałązki brzozy, tak symbolicznie - mówiła pani Lucyna. - Do dzisiaj przecież nie wiadomo, czy ta okropna brzoza nie jest przyczyną tragedii narodowej.
Emerytka z Bydgoszczy, przyszła na obchody 5. rocznicy Smoleńska. Uroczystości odbyły się m.in. w Bydgoszczy. Najpierw została odprawiona msza w intencji ofiar Smoleńska.
Przeczytaj również: Sobota, 10 kwietnia, godzina 8.41. Wydarzyło się niewyobrażalne
Bukiecik z czarną wstążką
Dochodzi godz. 18, kościół Ojców Jezuitów na placu Kościeleckich. Przed wejściem młody człowiek rozdaje ulotki z zaproszeniem na wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych. To będzie 2 maja.
A teraz na mszę idą przeważnie starsi, eleganccy ludzie. Niektórzy idą, podpierając się laskami albo kulami. Paru harcerzy też jest. Mają kwiaty. Choćby biało-czerwone, przewiązane czarną wstążką. - Przyszliśmy, bo to nasz obywatelski obowiązek. Trzeba pamiętać o przeszłości. Dzisiaj od rana w ogóle nie oglądaliśmy uroczystości w telewizji. Woleliśmy tutaj przyjść. Zobaczyć na żywo, poczuć tę atmosferę - mówili pani Irena i Jan Szczęśni. - Szkoda, że tak mało młodzieży się pojawiło. Ale czas na to, żeby siedzieć w kawiarenkach na Starym Rynku, to mają. Przykre.
Wszystkie miejsca w ławkach w kościele są zajęte. Kto chce, może zgłosić się po portrety. To zdjęcia ofiar. Wydawane są przy wejściu do kościoła.
Każdy może nieść, niczym małe sztandary, podwójne zdjęcia ofiar w Marszu Portretów.
Modlitwa
- Od tego chłopy są, żeby dźwigać - szepcze starsza pani. - Ja nie będę niosła. Tylko się pomodlę.
Niektóre panie jednak poniosą portrety. Choćby ta, która trzyma zdjęcia posła Zbigniewa Wassermanna i ks. Zdzisława Króla. Albo ta, niosąca portrety minister Grażyny Gęsickiej i Gabrieli Zych, założycielki Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich. - Ten Katyń jest przeklęty, przyciąga śmierć - uważa pan Jerzy (nazwiska nie chce podać, bo - jak mówi, "na sławie mu nie zależy"). - Nasza elita leciała na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. A poleciała po swoją śmierć.
Kontynuuje: - Zginęli najważniejsi ludzie w Polsce. Wszyscy od razu. Moim zdaniem to jednak nie jest przypadek.
Rozpoczyna się msza w intencji ofiar z 10 kwietnia 2010. Nabożeństwo prowadzi ojciec Marcin Żeglarski. On i inni kapłani mają ubrane jasne szaty z wyhaftowanym napisem "Smoleńsk 2010". - Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie... - modlą się ludzie. A potem nucą "Zwycięzca śmierci, piekła i szatana".
Jest około 200 osób. Wszyscy skupieni. Niektórzy mają łzy w oczach. Bo wspomnienia i migawki z tamtych lat powracają.
Po nabożeństwie zaczyna się przemarsz. Wierni idą ul. Magdzińskiego na Stary Rynek. Niektórzy przypadkowi przechodnie chyba nawet daty nie kojarzą. Dziwią się, dlaczego tylu ludzi z tyloma portretami maszeruje w piątkowy wieczór.
Krzyż z kwiatów
Pod pomnikiem Walki i Męczeństwa Ziemi Bydgoskiej na Starym Rynku przedstawiciele społecznych komitetów i organizacji politycznych wygłaszają okolicznościowe przemówienia. Słychać hymn. Widać coraz więcej zdjęć, układanych pod pomnikiem. To fotografie, które przed chwilą nieśli uczestnicy marszu. Palą się znicze. Krzyż ułożony z kwiatów przyciąga uwagę.
O kwiatach, a raczej o kwiecie, mówili ludzie zebrani jeszcze przed mszą na placu Kościeleckich. - Wtedy, w 2010 roku, zginął kwiat polskiej elity - szeptali. - Ale i tak jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy.
Czytaj e-wydanie »