Trwający niecałą godzinę pojedynek dwóch europosłów, mających ambicje po raz drugi pobierać brukselskie pensje, nie był pasjonujący. Obaj kandydaci milczeniem pominęli kłopotliwy fakt, że nie są bezpośrednio związani z regionem, który mają reprezentować. Wymijająco odpowiadali też na pytania o ponad trzydziestotysięczne pensje europosłów. Nic dziwnego - debatę wyreżyserowały sztaby wyborcze ich kandydatów - a raczej oni sami - i wyszło pięknie: z klasą, merytorycznie, bez trudnych pytań. Kandydaci prześcigali się w komplementowaniu konkurenta...
Niestety, zarówno publiczność, jak i dziennikarze zgromadzeni w sali konferencyjnej Opera Nova nie mieli możliwości zadawania pytań. Obaj politycy byli wobec siebie wyjątkowo kurtuazyjni - zawiedzeni czuli się mieszkańcy Bydgoszczy, którzy spodziewali się gorącego, bezkompromisowego pojedynku na argumenty, a nie komplementy.
* Jutro w "Pomorskiej" obszerna relacja z sobotniej debaty.