Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Specjaliści od lat ostrzegają, że Wisła może zniszczyć jamalski gazociąg

Dariusz Knapik [email protected]
Firma z Wrocławia, która miała wykonać projekt zagospodarowania nieszawskiego nadbrzeża, wycofała się ze zlecenia. Jaki bowiem sens budować przystanie, mariny, czy bulwary, skoro każdego roku brzeg Wisły odsuwa się od miasta. - Kiedy powstanie tu druga tama, wtedy wrócimy - orzekli projektanci.
Firma z Wrocławia, która miała wykonać projekt zagospodarowania nieszawskiego nadbrzeża, wycofała się ze zlecenia. Jaki bowiem sens budować przystanie, mariny, czy bulwary, skoro każdego roku brzeg Wisły odsuwa się od miasta. - Kiedy powstanie tu druga tama, wtedy wrócimy - orzekli projektanci. Fot. Michał Habel
Naukowcy alarmują! Jeśli na Wiśle szybko nie powstanie druga tama, Nieszawa może osunąć się do rzeki.

Nasza gazeta jako pierwsza dotarła do szokującego raportu naukowców Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Wynika z niego jednoznacznie, że w perspektywie najbliższych kilkunastu lat to urocze kujawskie miasteczko może dosłownie spłynąć do Wisły. Wszystko za sprawą włocławskiej tamy oraz geologicznej budowy gruntów, na których leży Nieszawa.

Włocławski stopień wodny od początku zaprojektowany został jako część przyszłej kaskady dolnej Wisły. Tak się jednak nie stało i od blisko 40 lat budowla samotnie opiera się rzece. Coraz bardziej realna staje się katastrofa, jaka dotknąć może Włocławek i leżące poniżej zapory nadwiślańskie miasteczka, wsie. Walka o budowę drugiej tamy, która zdaniem specjalistów stanowi optymalny ratunek przed tą groźbą, zjednoczyła cały region, od polityków po obywatelskie komitety mieszkańców zagrożonych miejscowości.

Ale mało kto wie, że za sprawą samotnej tamy, w rejonie dolnej Wisły zaczynają narastać niepokojące procesy. Przede wszystkim drastycznie obniża się jej dno. Na dziesięciokilometrowym odcinku poniżej włocławskiej tamy spadek ten sięga już do 3,5 metra. Ale erozja cały czas postępuje w dół rzeki i zbliża się do Torunia. Grozi biegnącym przez Wisłę rurociągom, mostom, pobliskim lasom. Ale przede wszystkim - Nieszawie.

Jednym z najwybitniejszych znawców problemów dolnej Wisły jest prof. Zygmunt Babiński, dyrektor Instytutu Geografii bydgoskiego UKW. Od ponad 30 lat wraz ze swoim zespołem prowadzi badania dna rzeki i zjawisk, jakie zachodzą na odcinku od Włocławka do Torunia.

Wisła pije do dna
- Nieszawą zainteresowałem się przez czysty przypadek - przyznaje prof. Babiński. - W połowie lat 80. opracowałem nową metodę geodezyjnego pomiaru przemieszczania się rzecznych łach. Szukałem na Wiśle miejsca, gdzie najlepiej sprawdzić ją w praktyce. Idealny wręcz punkt znalazłem tuż przed Nieszawą, gdzie leży wysoka rzeczna skarpa. I tak od 1986 roku prowadzimy stałe pomiary dna Wisły w rejonie miasteczka.

Już na początku zauważono, że Wisła tworzy koło Nieszawy wyjątkowo dużo piaskowych łach. Prof. Babiński nie kryje, że to częste zjawisko na rzekach poniżej zapór. Jak każdy wodny ciek niosą one piasek i inne osady. Ale przed zaporą muszą pokonać stworzony przez nią sztuczny zalew. Działa on jak filtr oczyszczając wodę z osadów, które zostają na dnie zbiorników.

Kiedy rzeka pokona tamę, nie dźwiga już żadnego balastu. Anglicy ochrzcili ten proces mianem "głodnej wody", karmiącej się żarłocznie gruntem, po którym płynie.

Budując włocławską tamę przewidziano oczywiście to zjawisko, miała mu zapobiec kolejna zapora. Ale nie ma jej do dziś, więc głodna Wisła na potęgę niszczy swoje dno. Co roku na odcinku między Włocławkiem a Ciechocinkiem zabiera ze sobą ok. 1,5 miliona ton osadów.

- Te piaszczyste łachy, tworzące się koło Nieszawy od połowy lat osiemdziesiątych, stanowiły wówczas czoło rozszerzającej się strefy erozji - mówi prof. Babiński. - Nakarmiona do syta rzeka porzuca wtedy część osadów i pędzi dalej do morza. Ale od 1988 roku łachy zaczęły się zmniejszać. Zwały piasku tworzyły się już na kolejnych kilometrach w dół Wisły, a koło Nieszawy poziom dna rzeki zaczął z każdym rokiem coraz bardziej opadać. Dziś jest już niższy o 1,7 metra.

Powiedziały jaskółki, że niedobre są... półki
Nieszczęściem Nieszawy stał się fakt, że miasteczko leży na czymś w rodzaju piaszczystej półki, pod którą znajdują się pokłady iłów. Te ostatnie pod wpływem wilgoci stają się bardzo śliskie, potrafią też zwiększyć objętość nawet 20-krotnie. Owa piaszczysta półka, podobnie jak pokłady iłów opadają w stronę dna rzeki.

Ponieważ z każdym rokiem coraz bardziej się ono obniża, rośnie też kąt nachylenia. I w ten sposób tworzy się naturalna zjeżdżalnia, która prędzej czy później stanie się na tyle stroma, że miasteczko zsunie się do Wisły.

- Po raz pierwszy nabrałem pewności, że takie niebezpieczeństwo może grozić Nieszawie, gdy zbierałem materiały do książki o wpływie zapór na koryta rzek - mówi prof. Babiński. - To było jakieś 8 lat temu. Nie chciałem jednak straszyć ludzi, a brakowało nam funduszy na dokładne badania. Przeprowadziliśmy je dopiero w ub. roku, teraz kończymy opracowywanie wyników.

Już dziś profesor nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że nad miasteczkiem zawisło prawdziwe fatum. Oczywiście to nie będzie tak, że w pewnej chwili Nieszawa spłynie do Wisły. Najpierw masy piasku zaczną się stopniowo przesuwać w stronę rzeki. Potem będą pękać mury, fundamenty, po jakimś czasie wystąpi groźba zawalenia się budynków itd. Dokładny scenariusz na razie trudno przewidzieć.

Pewnym pocieszeniem jest fakt, że osuwiska ominą wyżej położoną część miasta, która nie leży bezpośrednio na owej niebezpiecznej półce.

* Więcej na temat Wisły i drugiej tamy znajdziecie w dzisiejszym papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska