https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa przedszkolanki - dawczyni szpiku. Inspekcja Pracy prowadzi postępowanie

Ewelina Oleksy
Fot: Uwaga/TVN
Dyrekcja Przedszkola KidsLab może mieć kłopoty. Okręgowy Inspektorat Pracy w Gdańsku sprawdza, czy w placówce nie doszło do naruszenia prawa.

Gdański oddział Państwowej Inspekcji Pracy sprawdza Publiczne Twórcze Przedszkole Językowo-Artystyczne KidsLab w Karczemkach. To pokłosie sprawy, która odbiła się szerokim echem w całej Polsce. Anna Lejk-Zalewska, przedszkolanka placówki, miała stracić pracę po tym, jak poinformowała dyrekcję, że przez dwa dni we wrześniu nie będzie jej w przedszkolu, bo wyjeżdża oddać szpik kostny dla osoby chorej na białaczkę. Wtedy szefowa placówki miała jej powiedzieć, że nie może na to pozwolić, bo gdyby każdy pracownik chciał zostać dawcą, zostałaby bez kadry i musiałaby zamknąć obiekt.

Czytaj: Straciła pracę, bo chciała oddać szpik kostny?

Choć dyrektor przedszkola zaprzecza tej wersji, to i tak może mieć kłopoty. Okręgowy Inspektorat Pracy zainteresował się bowiem kwestią legalności zatrudnienia pani Anny. - Postępowanie pod kątem prawidłowości w zakresie zatrudnienia jest w toku - mówi Piotr Prokopowicz, zastępca okręgowego inspektora pracy ds. nadzoru.

Termin na jego zakończenie to miesiąc. - Ale wszystko zależy od tego, ile czynności będzie musiał inspektor wykonać, jak będzie współpracować zakład pracy, czyli w tym przypadku przedszkole - podkreśla Piotr Prokopowicz.

Z relacji Anny Lejk-Zalewskiej wynika, że pracę w przedszkolu zaczęła 1 września, a umowę miała podpisać dopiero 4 dni później. Do tego ostatecznie nie doszło. Dyrektor placówki tłumaczyła, że przedszkolanka „nie została dopuszczona do pracy, a jedynie pod nadzorem innych nauczycieli zatrudnionych w przedszkolu świadczyła pomoc w sprawowaniu opieki nad dziećmi” i robiła to na podstawie umowy zlecenia.

Tę umowę, jak mówi pani Anna, dostała pocztą i już po tym, jak dyrektor poinformowała ją, że nie dostanie umowy o pracę. - Nie umawiałyśmy się na zlecenie, poza tym były w niej błędne dane i niższa pensja niż wcześniej uzgodniona. Nie podpisałam jej - mówi Anna Lejk-Zalewska. Tymczasem 1 września weszła w życie nowelizacja Kodeksu pracy, która nakazuje zawarcie umowy o pracę na piśmie przed dopuszczeniem pracownika do pracy.

- Do 1 września umowę należało potwierdzić najpóźniej w dniu rozpoczęcia pracy. To często generowało niezgodne z przepisami zachowania. W tej chwili umowa musi być potwierdzona przez pracodawcę przed dopuszczeniem pracownika do pracy. Jeśli tak się nie stanie, to jest to naruszenie przepisów prawa pracy, które nosi znamiona wykroczenia zagrożonego albo mandatem w granicach od tysiąca do 2 tys. zł, przy recydywie do 5 tys. zł, ewentualnie orzeczeniem przez sąd karny grzywny do 30 tys. zł - tłumaczy Piotr Prokopowicz. Dodaje też, że elementem, na podstawie którego rozwiązuje się umowę - nawet tę zawartą ustnie - „na pewno nie może być element dyskryminujący”.


Sprawa została przedstawiona w programie telewizyjnym UWAGA!

UWAGA! TVN/x-news

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

s
sdfsd
Do 1 września umowę należało potwierdzić najpóźniej w dniu rozpoczęcia pracy. Nie potwierdzono na pismie umowy? Nie. Pani przyszła do pracy? Nie. Więc nikt nikogo nie zwolnił, ale po prostu nie zatrudnił.
w
widz
Sprawę należy zbadać i wyciągnąć wnioski , tak aby nie dochodziło do takich patologii . A Pani przedszkolance współczuję .
w
widz
Sprawę należy zbadać i wyciągnąć wnioski , tak aby nie dochodziło do takich patologii . A Pani przedszkolance współczuję .
P
PiSS
Prawo i Sprawiedliwość
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska