https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sprzedaż bezpośrednia. Żywność zeszła do podziemia

LT
- Podczas jarmarków częstujemy ciastem, które panie z naszego koła gospodyń wiejskich upiekły osobiście - mówi Krystyna Iwańska (z lewej). - To dobra promocja naszej wsi.
- Podczas jarmarków częstujemy ciastem, które panie z naszego koła gospodyń wiejskich upiekły osobiście - mówi Krystyna Iwańska (z lewej). - To dobra promocja naszej wsi. Fot. Lucyna Talaśka-Klich
- Nie założymy firmy, żeby od czasu do czasu sprzedać ciasto albo kiełbasę domowej roboty - twierdzą rolnicy, którzy przyznają, że duża część takich towarów zbywana jest w szarej strefie. - Prawo jest nieżyciowe - mówią. Ma się ono zmienić.

- To bez sensu, żeby płacić podatek na przykład od ciasta domowej roboty sprzedawanego na jarmarku - mówi Krystyna Iwańska, sołtys Starogrodu, koło Chełmna. - Albo od swojskiej kiełbasy.

Bo na razie jest tak, że bez podatku rolnik może sprzedać żywność nieprzetworzoną, m.in ziemniaki, jajka czy gęś z własnego gospodarstwa. - Ale na przykład sprzedaż ciasta czy wędlin jest opodatkowana - tłumaczy Maciej Cichański, rzecznik Izby Skarbowej w Bydgoszczy.

Byle bez podatku

- A w Europie Zachodniej rolnicy mogą bez podatków sprzedawać nawet domowe przetwory - mówi Iwańska. - Wystawiają przed domy nie tylko np. skrzynie z jabłkami, ale także dżemy i inne przetwory. Kto chce kupić, bierze sobie towar, a pieniądze wkłada do pudełka.

Marzy, żeby w Polsce było podobnie. Bez sprzedawcy? W uczciwość wszystkich klientów trudno jej uwierzyć. - Rolnik może zająć się sprzedażą, ale żeby chociaż nie było podatku - dodaje.
Nadzieje rolników rozbudził projekt senackiej ustawy dotyczącej podatku dochodowego oraz swobody działalności gospodarczej. W uzasadnieniu dokumentu zapisano, że ma ona "na celu umożliwienie rolnikom nieopodatkowanej i odformalizowanej produkcji i sprzedaży przetworzonych produktów rolnych (np. pieczywo, wędliny, dżemy, kompoty, sery) w niewielkim zakresie".

Ale jest problem - granicą miałoby być 7 tysięcy złotych rocznie. - W dodatku mowa o przychodzie - wyjaśnia Jan K. Ardanowski, wiceprzewodniczący sejmowej komisji rolnictwa, poseł PiS. - To by oznaczało, że gospodarz miałby z takiej sprzedaży kilkadziesiąt złotych zysku w miesiącu. No to kogo by to zainteresowało? Gdyby to było ok. trzydzieści tysięcy złotych rocznie, sprzedaż bezpośrednia wyszłaby z szarej strefy. I taka była nasza propozycja.

- Ten projekt jest nieporozumieniem - uważa Marek Sawicki, poseł PSL, były minister rolnictwa.

Więcej w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"**

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Jan

Dziś już zachodzą zmiany prawne mające na celu umożliwienie rolnikom sprzedaży przetworów. To dobra wiadomość dla wszystkich, bo na szerszym dostępie do polskiej zdrowej żywności zyskają przede wszystkim konsumenci. Wielu rolników już wcześniej zauważyło, że w sprzedaży bezpośredniej drzemie wysoki potencjał sprzedażowy. Stąd ich obecność na platformach sprzedażowych jak cabas.pl.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska