W środku Bydgoszczy, pod gazownią, tkwią resztki smoły pogazowej.
Bydgoska gazownia jest przy ulicy Jagiellońskiej. W samym środku miasta. Obok przepływa Brda, a kilkaset metrów dalej buduje się centrum handlowo-rozrywkowe i nowoczesne osiedle mieszkaniowe. Cena za metr kwadratowy mieszkania - kilka tysięcy złotych. - Nie będą tanie. W końcu to doskonała lokalizacja - mówił kilka miesięcy temu Andrzej Myśliwiec, prezes firmy Ogbud, która stawia bloki przy Jagiellońskiej.
Dyrektor mnie uspokoił
Teraz prezes Myśliwiec jest zaskoczony. Bo przeczytał w gazecie, że w ziemi, obok osiedla, które buduje, jest pełno trującej smoły pogazowej. I nikt nie wie, ile jej jest.
- Nie miałem pojęcia, że pod ziemią leży takie świństwo. Od razu zadzwoniłem do dyrektora gazowni po informacje - opowiada. - Uspokoił mnie, bo to nie ma żadnego wpływu na środowisko naturalne. Takie smoły były używane na przykład do smarowania dachów. To nie może być przecież trujące.
Prezes Myśliwiec zapewnia, że żaden z przyszłych lokatorów osiedla przy Jagiellońskiej na razie nie zrezygnował. - Nie ma żadnego zagrożenia dla ludzi - dodaje.
Trzy zbiorniki
Bydgoska gazownia jest jedną z najstarszych w regionie. Przy Jagiellońskiej 42 rozpoczęła działalność w 1860 roku. Zaczęła produkować gaz miejski - używano go do oświetlania ulicznych latarni. Gaz wytwarzano z węgla. Ubocznym produktem była smoła pogazowa.
Smołę pogazową ładowano do trzech potężnych zbiorników. Były pracownik gazowni, dziś na emeryturze: - Z tego, co pamiętam, to jeden zbiorników był murowany. Co prawda przedwojenny, ale najsolidniejszy. Dwa pozostałe były stalowe, zbudowano je już po wojnie.
Nasz informator pamięta, że w latach 70 - 80 część smoły wybrano ze zbiorników. - To było coś w rodzaju mazi. Nie sądzę jednak, żeby zdołano wyczyścić całkowicie zbiorniki. Resztki smoły na pewno zostały w ziemi.
Związki w ziemi
- Toluen, ksylen, benzen, a także fenole, cyjanki i chlorki - prof. Jerzy Gaca, kierownik katedry chemii i ochrony środowiska Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego wymienia skład smoły pogazowej. - To szkodliwe dla środowiska związki chemiczne, a benzen jest wręcz rakotwórczy. Pytanie, ile tego jest na terenie gazowni i jak głęboko, ale zagrożenie realne istnieje. Jeżeli leży głęboko, może być groźne dla wód podziemnych, jeżeli bardzo płytko, to dla na przykład - bawiących się w pobliżu rzeki dzieci. Smoła gazowa jest uznawana za odpad niebezpieczny.
- Smoła zalega od 1 do 8 metrów pod ziemią. Nie ma z nią bezpośredniego kontaktu - odpowiada Katarzyna Wróblewicz, rzecznik Pomorskiego Operatora Systemu Dystrybucyjnego (do 30 czerwca Pomorska Spółka Gazownictwa). - Cały czas monitorujemy zanieczyszczenie gruntu i wód gruntowych i wiemy, że na pewno nie stanowią zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców - dodaje.
O trujących związkach pod gazownią wiedzą od 2002 roku urzędnicy z bydgoskiego ratusza. - Teren wymaga rekultywacji, ale to nie taka prosta sprawa - mówi Grzegorz Boroń, zastępca dyrektora wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska. - Nie można po prostu wjechać tam ciężarówkami i wydobyć skażonej ziemi. Na terenie gazowni stoją zabytkowe, ponad stuletnie budynki. Co z nimi zrobić? Wyburzyć? - zastanawia się Boroń.
Bomby uszkodziły gazownię
W 2002 i 2003 roku Państwowy Instytut Geologiczny przeprowadził badania gruntu bydgoskiej gazowni. Stwierdzono wtedy, że skażenie występuje. - Podobny problem mają inne gazownie, zarówno w Polsce, Europie, jak i na całym świecie. Produkcja gazu z węgla odbywała się w wielu krajach. Niemcy zresztą też niedawno zabrali się dopiero za oczyszczanie ziemi ze smoły pogazowej - twierdzi Grzegorz Boroń. - Prawda jest taka, że przez wiele lat nikt się nie przejmował tym problemem.
Wiadomo na przykład, że kiedy w 1945 roku Rosjanie zbombardowali zakład, już wtedy część smoły przedostała się do gruntu.
Zdaniem Boronia, nie ma zagrożenia, że zanieczyszczenia przedostaną się do wód podziemnych. Smoła gazowa znajduje się prawdopodobnie nad warstwą tzw. iłów trzeciorzędowych, bardzo twardej i nieprzepuszczalnej skały, przez którą smoła pogazowa się nie przedostanie.
Chcą być stroną
W styczniu 2005 roku Urząd Miasta w Bydgoszczy zobowiązał gazownię do szczegółowych badań i opracowania projektu rekultywacji terenów przy ulicy Jagiellońskiej. W kwietniu tego roku zmieniło się jednak prawo i obowiązki związane z rekultywacją zanieczyszczonych terenów przejął wojewoda kujawsko-pomorski. - Nasza decyzja jednak nadal obowiązuje. Wystąpiliśmy też do wojewody, żeby w przygotowaniu rekultywacji występować w charakterze strony - informuje Grzegorz Boroń.
Katarzyna Wróblewicz: - Przygotowaliśmy już dokładny projekt prac na terenie bydgoskiej gazowni. Rekultywacja terenu przy Jagiellońskiej rozpocznie się w przyszłym roku. Koszt inwestycji to ponad 5 milionów złotych.