Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanowiska dla swoich?

Jadwiga Aleksandrowicz
Wójt Zakrzewa Marek Ziemiński
Wójt Zakrzewa Marek Ziemiński Jadwiga Aleksandrowicz
Rozmowa z Markiem Ziemińskim wójtem gminy Zakrzewo

- Panie wójcie, podobno zatrudnia pan w urzędzie i podległych gminie instytucjach swoich znajomych...

- Czytałem list czytelnika, którego - jeśli pani pozwoli - będę nazywał Anonimem. Zacznijmy od tego, że od chwili objęcia stanowiska wójta przy zatrudnianiu urzędników stosuję się do obowiązującego w tej materii prawa, w tym do publicznych otwartych naborów na określone stanowiska. Chętnie zatrudniam ludzi młodych, wykształconych, kreatywnych, otwartych na samokształcenie.

- A jak było z konkursem na kierownika Urzędu Stanu Cywilnego? Trzeba było pozbywać się poprzedniego kierownika? Teraz to stanowisko podobno zajmuje córka Pańskiego dobrego znajomego...

- Po pierwsze poprzedni kierownik został zwolniony na podstawie artykułu 52 paragraf 1 punkt 1. Kto zna kodeks pracy, wie o co chodzi. Ogłosiliśmy konkurs. To prawda, że w komisji byli pracownicy urzędu. Co w tym nieprawidłowego? Skorzystałem z kompetencji, jakie są przypisane wójtom. Anonim pisze, że pan Stanisław M. jest moim dobrym znajomym. Bardzo mi to pochlebia, bo należy do nielicznych autentycznych społeczników, robiących wiele dobrego dla gminy. Poznałem go w Kole Wędkarskim. Gdy pan M. założył swój komitet wyborczy, jego córka pracowała w sekretariacie gimnazjum. Startowałem wówczas na wójta z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego, a poparło mnie kilka komitetów wyborczych, w tym komitet pana M. Na konkurs na kierownika USC zgłosiło się czworo kandydatów. Ogłoszenie o tym konkursie widniało na internetowej stronie BIP i tablicy ogłoszeń w urzędzie. Każdy mógł złożyć papiery. Złożyły je cztery osoby, z czego trzy spełniały kryteria. Nową kierowniczkę wybrano po rozmowie kwalifikacyjnej, podczas której sprawdzano znajomość ustaw związanych ze stanowiskiem, dykcję, czytelność pisma ręcznego, odporność na stres.

- A co z pańskimi powiązaniami z rodziną dyrektora Domu Kultury?

- Odpowiadam - nie ma żadnego układu. Pani Bożena Sicińska pracuje w Gimnazjum Publicznym w Zakrzewie. Pan Siciński jest kierowcą autobusu dowożącego dzieci do szkoły. Zajął się tym, gdy poprzedni kierowca zrezygnował, a niewielu ma wymaganą kategorię prawa jazdy D. Anonim pisze, że pani Monika Sicińska -Podobieńska wraz z mężem pracują w Domu kultury. To część prawdy. Pan Podobieński jest dyrektorem tej placówki, został nim w wyniku naboru ofert Jego żona jest pracownikiem Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, też w wyniku naboru. Prowadzi świetlicę socjoterapeutyczną, a do tego trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje. Pani Sicińska-Podo-bieńska spełnia to kryterium.

- Trzeba było na dyrektora Domu Kultury szukać osoby z wykształceniem koniecznie pedagogicznym?

- Owszem, postawiliśmy takie kryterium, bo dyrektor w ramach swoich obowiązków będzie prowadził zajęcia z dziećmi. Przy okazji chcę zdementować stwierdzenie Anonima, że nawet dyrektorzy szkół nie muszą być pedagogami. W naszej gminie akurat muszą, bo prowadzą wyznaczoną ilość godzin lekcyjnych.

- No, a jak to jest z Pańskim synem?

- Został zatrudniony w Urzędzie Gminy na stanowisku podinspektora. W grudniu ogłoszony był nabór na to stanowisko. Każdy, kto spełniał minimalne warunki zapisane w treści ogłoszenia, mógł do niego przystąpić. Przy okazji powiem, że nie zawsze daje się znaleźć szybko potrzebnego pracownika. Na stanowisko kierownika Zespołu Obsługi Szkół nabór ogłaszany był dwa razy, podobnie jak na stanowisko podinspektora d.s. wynagrodzeń i księgowości podatkowej. Dajemy wielu młodym ludziom możliwość poznania pracy w urzędzie. W ostatnich latach mieliśmy aż dwudziestu ośmiu stażystów.

- Nasz Czytelnik przepowiada, że niebawem zatrudni Pan swoją córkę...

- Rzeczywiście moja córka odbywa staż w szkole podstawowej i gimnazjum w Zakrzewie w ramach kursu pedagogicznego. I co z tego wynika? Nic. Czy moje dzieci powinny być pozbawione praw, jakie mają pozostali młodzi mieszkańcy gminy tylko dlatego, że jestem wójtem?

- Jest jeszcze zarzut, że w Urzędzie Gminy pracuje wiele dzieci radnych.

- Przy takim toku rozumowania każdy zatrudniony mieszkaniec jest dla mnie znajomym, synem lub córką znajomych, radnych byłych lub obecnych, rolników, pracowników jednostek, sąsiadów. Mieszkam w tej gminie trzydzieści lat i niemal każdy mieszkaniec jest moim bliższym lub dalszym znajomym. Czy z tego powodu mam nie zatrudniać mieszkańców naszej gminy? Przecież to pachnie absurdem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska