I postanowił założyć stowarzyszenie "Nowa droga“, którego głównym zadaniem ma być pomoc młodym ludziom, takim jak Paulina. - Proces rejestracji stowarzyszenia zakończy się najpóźniej za miesiąc. Jest piętnaście osób, które będzie je tworzyć. Wśród nich jest psycholog, który będzie wsparciem emocjonalnym dla młodych zagubionych osób.
Dom wsparcia
Jak Maciej Burakowski wyobraża sobie pomaganie w praktyce?
- Szukamy domu, który moglibyśmy wynająć od miasta. Potrzebuję 50 tys. zł na to, by wyposażyć to miejsce tak, jak sobie to wyobrażam. Na razie wystarcza mi moje biuro, telefon, faks i komputer. To moje centrum dowodzenia. W domu miałyby zamieszkać cztery, pięć osób wskazanych przez dyrekcję placówki wychowawczej, które chcą powalczyć o siebie. Mieszkaliby w naszym domu przez trzy miesiące, a my w tym czasie pomagalibyśmy znaleźć im pracę, szkołę, mieszkanie. Nasz psycholog wspierałby młodych, startujących w nowe, lepsze życie dobrym słowem.
Brak profesjonalistów
Wśród osób zaangażowanych w stowarzyszenie nie ma ani jednej osoby (oprócz psychologa), która miałby profesjonalne przygotowanie zawodowe do pracy z młodzieżą. Czy Maciej nie obawia się, że nie dadzą sobie rady w tak trudnej roli?
- Nie mam takiego wykształcenia, ale mam doświadczenie. I większość osób zaangażowanych w mój projekt również je ma. Nie obawiam się, że sobie nie poradzimy. Stowarzyszenie dopiero jest rejestrowane, więc do czasu, kiedy faktycznie zaczniemy działać na pewno znajdą się osoby, które zechcą nam pomóc - odpowiada Burakowski.
Przed nimi duże wyzwanie
Zapytaliśmy Krzysztofa Jankowskiego, dyrektora Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych z ulicy Traugutta w Bydgoszczy, jak wygląda usamodzielnianie młodzieży, która opuszcza dom dziecka.
- Głównym problemem są mieszkania - odpowiada. - Dwa lata przed usamodzielnieniem zapisujemy naszych młodych mieszkańców po mieszkanie. Od dwóch lat jest lepiej. Dwie nasze ostatnie mieszkanki mają swoje kąty i dają sobie radę. Najgorzej jest, jeśli młodzież wraca tam, skąd do nas trafiła. Wyprawka, kilka tysięcy złotych które od nas dostają po co najmniej rocznym pobycie u nas, trafiają do rodziców i opiekunów, którzy ją przepijają. W ubiegłym roku jedna z naszych podopiecznych zrezygnowała z pomocy, którą jej oferowaliśmy. Mieliśmy już dla niej mieszkanie, a ona jednak wróciła do starych, złych nawyków. Była z nami niecały rok, więc mieliśmy mało czasu, by zmienić jej obraz świata.