https://pomorska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Strach w trumnie

Dariusz Ratajczak
W 80-tysięcznym Inowrocławiu jeszcze do niedawna działały tylko dwa zakłady pogrzebowe. Teraz istnieją cztery.

     Przed kilku laty po Inowrocławiu krążyła plotka, że jeden z kujawskich przedsiębiorców pogrzebowych przemyca w trumnach narkotyki. Miało się to dziać podczas transportu zwłok z Zachodu do Polski. Później poszła fama, że narkotyki przemyca syn właściciela zakładu pogrzebowego. Tyle tylko, że miał on wówczas... 2 latka. Przedsiębiorca długo zastanawiał się, kto rozpowszechniał takie kłamstwa. Tajemnicą poliszynela było, że chodzi o konkurencję w branży.
     Klarowna sytuacja
     
W Inowrocławiu są obecnie cztery zakłady pogrzebowe. Co miesiąc odbywa się 100-150 pogrzebów. Aby uniknąć podejrzeń, w inowrocławskim szpitalu powiatowym od dawna rodziny zmarłych same dokonują wyboru, jaki zakład ma zająć się pochówkiem. Przedsiębiorcy pogrzebowi wywiesili reklamy swoich firm na tablicy ogłoszeniowej w szpitalnym prosektorium. Płacą za to po 100 zł miesięcznie. Natomiast pracownicy szpitala musieli podpisać oświadczenie, że nie będą polecali usług żadnego zakładu pogrzebowego pod groźbą zwolnienia z pracy. Sytuacja jest więc klarowna dla wszystkich zainteresowanych: przedsiębiorców, krewnych zmarłych oraz pracowników służby zdrowia.
     - Przygotowanie zmarłego do wydania rodzinie należy do naszych obowiązków - powiedział "Pomorskiej" Eligiusz Patalas, dyrektor szpitala w Inowrocławiu. - Jest oczywiste, że nikt też nie ma prawa narzucać krewnym zmarłych, którą firmę pogrzebową ma ona wybrać.
     Ostra walka
     
- Mimo to walka o klienta jest ostra i są tacy, którzy nie przebierają w środkach - twierdzi jeden z przedsiębiorców pogrzebowych.
     Niektóre inowrocławskie zakłady zaczęły mieć coraz poważniejsze kłopoty. Na dwa dni przed otwarciem jednej z firm pogrzebowych, sprzed jej biura złodzieje ukradli mercedesa z towarem. Na dodatek, zniszczyli siatkę okalającą teren zakładu. Niedawno po pogrzebie młodego człowieka z Kościelca Kujawskiego, ktoś spalił krzyż ustawiony na grobie. Przypadek?
     Ogień w stolarni
     
- Już rok temu zaczęły się dziwne telefony - opowiada Małgorzata Matuszak, właścicielka innego zakładu pogrzebowego. - Mężczyzna żądał od nas 5 tysięcy złotych. Groził, że spali naszą firmę. Potem był spokój.
     Ale niedawno nieznani sprawcy podpalili stolarnię, w której zakład produkuje trumny. Pracownicy zakończyli pracę w stolarni ok. 13.00. Tego dnia, o 22.00, jej mąż z psem zrobił obchód firmy. Wszystko było w porządku. Pożar wybuchł później. Straty wyniosły ok. 10 tys. zł. Podpalacze zostawili na ścianie ślady benzyny. Ukradli także cztery ręczne obrabiarki.
     Jestem niewygodna
     
- Proponuję niskie ceny, więc jestem niewygodna. Ktoś chce mnie wyeliminować z rynku - mówi Matuszakowa. - Tydzień później nieznani sprawcy powybijali nam szyby w biurze.
     Tuż przed pogrzebem przygotowywanym przez firmę Matuszakowej w Kruszwicy, przy autokarawanie pojawiło się kilku rosłych osiłków. Zasłonili twarze i pokazali mężowi właścicielki kciuki w dół. Potem doszło do kolejnego dziwnego wypadku. Tym razem ogień wybuchł w autokarawanie należącym do firmy Matuszakowej. Volvo stało przy ul. Staropoznańskiej. Ogień błyskawicznie wypalił wnętrze auta - samochód nie nadaje się już do użytku.
     Boimy się
     
Właścicielka firmy pogrzebowej wprowadziła w firmie całodobowe dyżury. Chce też zainstalować dodatkowe zabezpieczenia. Obawia się, że w każdej chwili może zdarzyć się coś niedobrego. Mówi, że koło zakładu od pewnego czasu ciągle kręcą się podejrzane typy. Trzeba uważać na samochody stojące przed biurem.
     - Po ostatnich wydarzeniach czujemy się wszyscy zagrożeni - kończy właścicielka firmy pogrzebowej. - Jeśli tak będzie nadal, poproszę o policyjną ochronę. Przecież płacę podatki i nie mogę normalnie pracować. Tak dalej być nie może.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska