Jako pierwsi o planowanym na 2 maja strajku włoskim poinformowali związkowcy z Biedronki.
- Zatrudnieni tego dnia będą pracować normalnie tylko, zgodnie ze wszystkimi przepisami prawa pracy i BHP, skorzystają z 15-minutowych przerw, które im się należą i zamierzają pracować tylko i wyłącznie za siebie, a nie za dwóch czy trzech - mówi Piotr Adamczak, szef związku zawodowego Solidarność w Biedronce.
Czyli krótko mówiąc, planują bardzo wolno obsługiwać klientów.
Włoski strajk pracowników Biedronki. Z jakiego powodu?
- Przykleją do ubrań specjalne naklejki, a klienci dostaną ulotki informacyjne. Mamy zbyt niski poziom zatrudnienia. Pracownicy w okrojonym składzie muszą wykonywać więcej niż zakładają przepisy. Zarabiamy za mało. Podwyżki w Biedronce to tylko dobry pijar. Średnia pensja to 2100 zł brutto miesięcznie. Dodatkowo, w ubiegłym roku zabrano nam stażowe, więc osoba z 10-letnim stażem otrzymuje tyle samo, co nowy pracownik. W zamian wymyślono dodatek motywacyjny w wysokości 350 zł, jako nagroda za 100-procentową frekwencję. Żeby go dostać, nie można wziąć ani jednego dnia zwolnienia. Nawet na chorobę dziecka, a to przecież gwarantuje każdemu pracownikowi Kodeks Pracy. To przelało czarę goryczy - uważa Adamczak.
Do ogólnopolskiej akcji zamierzają włączyć się jeszcze Kaufland, Carrefour i Tesco.
Więcej na ten temat piszemy w papierowej "Pomorskiej" z 25 kwietnia i na plus.pomorska.pl
