Czytelnik ze Świekatowa odkrył szerszenie w przydomowej szopie w sobotę. - Już miałem dzwonić po straż pożarną, ale powstrzymała mnie sąsiadka, której brat należy do OSP. Powiedziała, że strażacy nie zajmują się takimi sprawami, że teraz trzeba dzwonić po specjalną firmę i słono zapłacić za usługę. Czy to możliwe, że do tego doszło? Czy mam się zabrać za szerszenie sam? - pyta zirytowany mężczyzna.
Są wyjątki
Paweł Puchowski, rzecznik prasowy straży pożarnej w Świeciu przyznaje, że nie pojadą do każdego wezwania. - Mamy zalecenie komendanta głównego straży pożarnej, żeby zabezpieczać przed owadami tylko budynki użyteczności publicznej. Chyba, że chodzi o dzieci albo osoby starsze, schorowane i niepełnosprawne - wylicza.
Gniazdo pszczół przy domu: co z nim zrobić
Było nawet kilkadziesiąt zgłoszeń dziennie
Ograniczenie wymusiła rosnąca liczba tego typu zgłoszeń. - Nawet kilkadziesiąt dziennie, nie mieliśmy czasu na inne obowiązki - wyznaje Puchowski. Dlatego teraz dyspozytor strażaków podaje namiary do trzech specjalistów w dziedzinie owadów: 530 510 148, 52 33 24 508, 605 835 251. Jednym z nich jest Jan Klonecki z Rolnika w Świeciu. Pracę przy zabezpieczaniu owadów zaczyna on po godz. 18, gdy wszystkie wrócą do kokonów. - Usługa kosztuje około 150 zł, chyba, że chodzi o miejsce odległe od Świecia, wtedy doliczam koszt dojazdu - informuje Klonecki.
Odradza on usuwanie kokonów na własną rękę. - Wiele razy byłem w niebezpieczeństwie, np. szerszenie wydostawały się z nieprzewidzianej szczeliny i atakowały mnie od razu.
Paweł Puchowski ma podobne doświadczenia. - Kokon był już usunięty, szykowałem się do odjazdu, gdy spóźniony szerszeń użądlił mnie w twarz. Gdyby było ich kilka...
Trzeba też wiedzieć, że nie wolno zabijać wszystkich owadów. Pod ochroną są pszczoły, a także osy i szerszenie, które zadomowiły się w lasach i nie wchodzą w drogę człowiekowi.
Czytaj e-wydanie »