pomorska.pl/mogilno
Więcej informacji z Mogilna znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/mogilno
Prokuratora mogileńska sprawdza czy śmierć czteroletniej dziewczynki ze Strzelna to wynik zaniedbania ze strony rodziny. Doniesienie w tej sprawie złożyli lekarze szpitala im. dra Jurasza, o zbadanie sprawy prosił też Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Mogilnie. Prokurator Wiesława Szajda potwierdza, że trwa zbieranie materiału medycznego w tej sprawie.
Rodzina też skarży
Osobny wniosek do prokuratury, poza Mogilnem, złożyła rodzina. Obwiniają szpital o brak należytej opieki nad dzieckiem.
Tragedia wydarzyła się kilka tygodni temu. Dziecko zdaniem lekarzy było zaniedbane. Miało anemię, próbowano ratować je transfuzją krwi, medycy ze Strzelna skierowali kilkulatkę na oddział hematologii w Bydgoszczy. Jak się dowiedzieliśmy opiekunowie już wcześniej byli kierowani z dzieckiem na badania, ale prawdopodobnie ich nie wykonali.
Rano przychodnia, wieczorem szpital
Rodzina była pod opieką przychodni publicznej, potem przepisali się do niepublicznego ośrodka zdrowia. Kilka godzin przed tym jak dziecko trafiło do szpitala, dziewczynka też była w przychodni. Niedawno babcia dziecka publicznie (na sesji rady miejskiej) oświadczyła, że winni śmierci czterolatki są lekarze. Mówiła, że lekarze pracują po wpływem alkoholu i narkotyków. Wymieniła przy tym nazwisko jednej z lekarek. Zapowiedziała, że będzie się domagała wyjaśnienia sprawy od organów ścigania, ale poza powiatem mogileńskim.
Zofia Borowska, która na oddziale dziecięcym jest pielęgniarka oddziałową, słysząc te oskarżenia mówi, że szpital zrobił wiele by dziecko ratować. Przyznała też, że dziecka o tak niskim poziome hemoglobiny jeszcze nie spotkała.
Na wyjaśnienia poczekamy
Jak się dowiedzieliśmy brat bliźniak zmarłej dziewczynki też był chory. Personel szpitala przypomina, że zanim karetka mogła zawieźć dziewczynkę do Bydgoszczy trzeba było szukać jej matki i prosić o interwencję policję. Wyjaśnienie sprawy potrwa jeszcze przynajmniej kilka tygodni.
Udostępnij