https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Święta patronka feministek

Waldemar Sulisz
Hildegarda de Bigen
Hildegarda de Bigen
Hildegardę, średniowieczną mniszkę, wielbią dzisiaj artyści, lekarze, księża. Odwołują się do jej pism, stosują jej rady.

Poradniki jak żyć, oparte na jej wskazówkach, stały się hitami sprzedaży w księgarniach.
"Było to w 1141 roku od Wcielenia Syna Bożego Jezusa Chrystusa, kiedy miałam 42 lata i 7 miesięcy. Ogniste światło o wielkim blasku, pochodzące z otwartego nieba, przeniknęło całą moją głowę i całą pierś rozpalił jakby płomień, który nie spalał, lecz ogrzewał, jak słońce, które ogrzewa jakąś rzecz, na którą kieruje swoje promienie" - napisała w pamiętnikach Hildegarda z Bingen. W liście do papieża Eugeniusza III nazwała siebie "piórkiem", którego Bóg dotknął, żeby "poruszyło się w zdziwieniu".

Była poetką, autorką mistycznych pism, kompozytorką. Wywierała silny wpływ na hierarchów kościelnych i współczesnych sobie władców świeckich. Miała ogromną wiedzę na temat medycyny. Podkreślała, że człowiek to jedność: połączenie ducha i ciała, które stale na siebie wpływają. Kładła nacisk na harmonię życia, a źródło tej harmonii znajdowała w przyrodzie. W leczeniu stosowała zioła i metale. Doceniała też znaczenie odpowiedniego pożywienia - m.in. orkiszu, czyli odkrywanej obecnie na nowo, tradycyjnej odmiany pszenicy, bogatej w mikroelementy, błonnik i wiele innych cennych dla ludzkiego zdrowia składników.
Kiedy umierała, na niebie pojawiły się niezwykłe znaki.

Tęczowy krzyż

Jest 17 września 1179 roku, czwarta nad ranem. Na gwieździstym niebie niedaleko Bingen pojawia się tęcza. Potem druga. W miejscu ich przecięcia tworzy się okrąg, w który wpisany jest krzyż. Dookoła ogromnego krzyża pojawiają się mniejsze.
Osoby, które są świadkami niewyjaśnionego zjawiska, padają na kolana i krzyczą, że to cud.

Krzyż jeszcze długo widać na porannym niebie. Obserwatorzy ze zdziwieniem stwierdzają, że krzyż unosi się nad klasztorem benedyktynek w Rupertsbergu. Tu, około piątej nad ranem, umiera przeorysza Hildegarda.
Kiedy idzie na spotkanie z Ojcem Niebieskim ma 81 lat.
Odchodzi z uśmiechem i pogodą. Jak gwiazda, która błyszczy na firmamencie mrocznego, pokutnego średniowiecza.Jeden z jej biografów napisze później: "Wypada się tylko modlić, by artyści, mistrzowie sztuki kulinarnej i święci nadal opromieniali nam życie.

Prawdziwa hrabianka

Urodziła się w 1098 roku w zamku nieopodal Bingen, jako córka hrabiego Hilderberta z Bermersheim. Już w wieku ośmiu lat dziewczynkę oddano do benedyktynek.
Młodziutką adeptką zakonnego życia zainteresowała się błogosławiona Juta ze Sponheim. Kiedy zmarła w 1136 roku, Hildegardę wybrano ksienią zgromadzenia.
Założyła kilka klasztorów, często podróżowała i zasłynęła z daru leczenia chorych.
Hildegarda znała się na ziołach, żyła w zgodzie z naturą. Napisała nawet dzieło, w którym zawarła sekrety naturalnej medycyny.
Korespondowała z możnowładcami, odprawiała egzorcyzmy, wygłaszała kazania.
W czasie, kiedy kobietom obca była sztuka władania piórem, pisała setki tekstów z przyrodoznawstwa, kosmologii, muzyki, poezji, teologii.
Pisała pięknym językiem.
Biła na głowę wykształconych mężczyzn.

Uzdrowić duszę i ciało

Hildegarda wiedziała, że pożywienie może być lekarstwem.
Czy sekretnym sposobem studiowała medyczne księgi Chińczyków, starsze o kilka tysięcy lat od średniowiecznej medycyny?
Pisała, że człowiek powinien wsłuchiwać się w swój organizm, który sam odróżni, to co zdrowe dla ciała i duszy od tego, co zatrute.
W swoich traktatach medycznych omówiła lecznicze właściwości zbóż, jabłek, gruszek, orzechów, migdałów, cebuli, kapusty i ryb.
W teorii zdrowia Hildegardy wiele mówi się o tym, że grzech zranił istotę ludzką. Uszkodził duszę i ciało.

Ale natura zawiera antidotum na to zranienie.
- Człowiek, który słucha praw natury i wierzy w Boga wie, że Stwórca ukrył w przyrodzie naturalne leki, które skutecznością przewyższają leki syntetyzowane chemicznie - mówi prof. Michał Tombak, autor głośnych książek "Droga do zdrowie" i "Czy można żyć 150 lat".
Przez stulecia interesowano się przesłaniem lekarki z Bingen.
W czasach triumfu medycyny analitycznej dzieła Hildegardy określano jako "brednie pewnej mniszki".

Dziś jej traktaty medyczne są tłumaczone na wiele języków, w Polsce poradniki oparte na jej wiedzy rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Powstają apteki zielarskie Hildegardy i mieszanki ziołowe według jej receptur.
Nic dziwnego, bo w dobrym zdrowiu dożyła 81 lat, co było w średniowieczu rzadkością.

Wizje, które leczą

Kiedy skończyła czterdzieści dwa lata - "rozwarły się niebiosa i oślepiająca światłość niespotykanej jasności oblała cały mój umysł. I roznieciła ogień w mym sercu i piersi jak płomień, nie paląc, lecz ogrzewając ciepłem... i raptem pojęłam znaczenie ksiąg, to jest psałterza, ewangelii i innych ksiąg Starego i Nowego Testamentu" - czytamy w jej pismach.
Ciepło z nieba zaskoczyło Hildegardę.

- "Choć słyszałam i widziałam to wszystko, z powodu zwątpienia, niskiego mniemania (o sobie) i nieprzychylnych słów mężczyzn przez długi czas odrzucałam wezwania do pisania, powodowana nie uporem, ale pokorą, aż wreszcie przygnieciona biczem Bożym, padłam na łoże boleści" - pisze mniszka.
I wtedy zdarzył się cud.

Według legendy, kiedy tylko zaczęła spisywać swoje wizje - ciężka choroba ustąpiła.
O wizjach dowiedział się w trakcie synodu w Trewirze papież Eugeniusz.
Została powołana specjalna komisja, która stwierdziła, że wizje Hildegardy są autentyczne i "postanowiono, że Hildegarda powinna spisywać i upowszechniać wszystko, co w ten sposób przekazuje jej Duch Święty...".
Z coraz liczniejszych biografii wyłania się portret kobiety niezwykłej.
Hildegarda staje się postacią kultową.
A nawet patronką feministek.

Przewodniczka

Dlaczego płyty z muzyką Hildegardy z Bingen lądują na czele list najlepiej sprzedawanych płyt? - Mam jej wszystkie płyty. Są inspiracją dla tego, co robię. Wytchnieniem. Pozwalają łatwiej akceptować to, co niesie los - mówi Leszek Mądzik, jeden z najwybitniejszych reżyserów teatralnych w Polsce, twórca mądrych i pięknych spektakli o przemijaniu.
W księgarniach coraz łatwiej o książki Hildegardy.
Wystarczy jedna noc z którąś z nich, żeby znaleźć impuls do zdrowszego, pełniejszego, ciekawszego życia. Jej książki czyta się tak, jak podręczniki do medytacji.

Niemiecka mniszka uczy, że dni i tygodnie następują po sobie w ściśle określonym porządku. Istnieją dni krótkie i długie, tygodnie ciepłe i lodowate, przeżywamy burze, deszcz i słońce.
Podobnie jest w życiu.
Raz tryskamy optymizmem, raz budzimy w sobie lęk.
Dlatego czasami musimy się zatrzymać.
- Hildegarda uczy nas uważności. Pokazuje, jak zwolnić tempo życia - tłumaczy psychoterapeuta Jacek Szast.

Serce i język

Doczesne szczątki Hildegardy z Bingen spoczywają w Rüdesheim, miasteczku położonym w pobliżu słynnej skały Lorelei i rozległych winnic, gdzie wino leje się strumieniami.
Coraz częściej w kościele parafialnym przy Eibingerstrasse pojawiają się pielgrzymi.
Tu w złotym relikwiarzu przechowuje się serce i język jednej z najbardziej niezwykłych kobiet średniowiecza.
Choć nie otacza jej taki kult jak Bernadettę z Lourdes czy Teresę od Dzieciątka Jezus.
- Hildegarda utwierdza nas w wierze, że człowiek może osiągnąć szczęście i zdrowie, kiedy podporządkowuje się prawom natury i przyjmuje zaproszenie do Bożej miłości - mówi o. Rafał Sztejka z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska