We Włocławku święta minęły w miarę spokojnie. Niewiele roboty mieli policjanci, (przynajmniej do godzin popołudniowych w poniedziałek), nieco więcej strażacy. Jak zwykle, paliły się śmietniki i - co ostatnio jest prawdziwą zmorą dla strażaków - trawy. W tym ostatnim przypadku wozy wyjeżdżały pięć razy. W święta strażacy uratowali też jedno życie - mianowicie borsuka, który wpadł do studzienki melioracyjnej w Zarzeczewie.
Jeśli chodzi o szaleństwa gastronomiczne - to też nie było najgorzej. Choć oczywiście konsumowaliśmy więcej, niż zazwyczaj. W końcu trzeba było opróżnić wielkanocny stół i w związku w tym we włocławskim Pogotowiu podwoiła się liczba zgłoszeń z dolegliwościami stąd wynikającymi.
Poświęciliśmy, co było do poświęcenia, objedliśmy się, przebrnęliśmy przez lany poniedziałek... Ot, święta, święta i już po!
Na zdjęciu: No cóż, panowie - chyba nie pozostanie wam nic innego, jak samemu sobie urządzić dyngusa! Dziewczyn - na lekarstwo, ulice wyludnione i co zrobić z litrami wody...?
Święta, święta... i już po!

Piękne, słoneczne, spokojne... tak zapamiętamy tegoroczne świeta Wielkanocne.