Różnicą głosów dziewięć za do ośmiu przeciwnych, przy czterech głosach wstrzymujących rajcy obcięli o 10 tys. złotych budżet na tegoroczne obchody Walentynek. Z zaplanowanych 30 tys. złotych zostało 20 tys. złotych. Po opłaceniu koncertu Kasi Cerekwickiej - 1 tys. złotych.
Byliśmy pierwsi, możemy być ostatni
- I co ja mam z tymi pieniędzmi zrobić? - pyta Magdalena Ludwikowska, szefowa wydziału promocji i główna organizatorka Walentynek. - Więcej będą kosztowały lampiony, z których zostanie utworzone płonące serce na płycie rynku.
- Winny całemu zamieszaniu przy Walentynkach jest Jacek Kordowski - mówi burmistrz.
Przewodniczący_Komisji Oświaty, Kultury, Sportu i Turystyki wniósł wniosek do budżetu, aby zabrać te pieniądze. _
- Wnioskujemy, aby 10 tysięcy złotych z Walentynek przenieść na zwiększenie rezerwy ogólnej - proponował Jacek Kordowski.
- Sztab ludzi od sześciu lat wkłada w organizację Walentynek mnóstwo pracy - komentował Mariusz Kędzierski. - Mamy relikwie św. Walentego, zarejestrowaną nazwę Chełmno - miasto zakochanych. Od trzech lat w organizację imprezy włączyło się Świecie, stamtąd też mamy sponsorów. 14 lutego o Chełmnie jest głośno w mediach. Lublin, Kraków, duże miasta też odnalazły u siebie relikwie św. Walentego. Będą robiły wszystko, by ich relikwie błyszczały, zwiększały co roku budżet na organizację 14 lutego. Mamy im ustąpić, choć byliśmy pierwsi?
Zimą nie ma chętnych do zabawy?
Temat zdjęcia 10 tys. złotych z Walentynek, przy 40 milionowym budżecie, żywy był podczas wtorkowej sesji niemal przez cztery godziny.
- O jakich kwotach my dyskutujemy przez tyle czasu? - dziwił się potem Jacek Kordowski, który sam temat wywołał. - Moim zdaniem, organizacja Walentynek nie osiągnęła swojego celu marketingowego. Nikt z Torunia czy Bydgoszczy 14 lutego do Chełmna nie przyjeżdża. To nie jest nasz produkt turystyczny. Organizatorzy włożyli w przygotowania ich fantastyczną robotę, ale im nie wyszło. Lepiej gwiazdy muzyczne zaprosić do nas, gdy jest ciepło.
Burmistrz jest zbulwersowany decyzją rajców.
- Przecież Jacek Kordowski i dwóch radnych z jego komisji, którzy poparli ten irracjonalny pomysł, nawet nie wiedzieli na co przeznaczyć te zdjęte pieniądze - mówi Mariusz Kędzierski. - Dopiero, gdy im powiedziałem, że ja ich nie chcę w rezerwie ogólnej, to się obudzili i zaczęli kombinować, na co je przenieść i wymyślili obchody Dni Chełmna. Po prostu Kordowski chciał pokazać, że impreza jest do niczego. A mówi o czymś, o czym nic nie wie, bo przecież nigdy nie włączył się do ich organizacji.
- Przewodniczący Kordowski był, gdy uchwalano Strategię Rozwoju Turystyki w Chełmnie - informuje Magdalena Ludwikowska. - Tam organizacja Walentynek znajduje się wśród imprez promujących miasto. Wtedy nie miał zastrzeżeń.
Jak mówi Magdalena Ludwikowska, organizatorom zależy na tym, aby Walentynki to było święto całego miasta.
Wspólnie można zrobić najwięcej
- Włączają się w nią przedsiębiorcy, szkoły, jedyna chełmińska cukiernia piecze bułeczki z lubczykiem, a hotele z restauracjami organizują romantyczne wieczory - wymienia. - Kiedy chciałam zarezerwować hotel dla Kasi Cerekwickiej, był problem z miejscami. Raczej chełmnianie ich nie wynajęli, więc jednak ktoś przyjeżdża na nasze walentynki!
Burmistrz jest oburzony, jak na dwa tygodnie przed imprezą, gdy podpisane już są umowy, radni mogą obciąć budżet zaplanowany na tę imprezę.
- Mogli to zaplanować na rok 2008, ale nie teraz, gdy impreza jest dopięta na ostatni guzik - denerwuje się włodarz. - Jeśli radni ograniczają pieniądze na tę imprezę to nie widzę możliwości, aby osiągnęła ona rangę taką, jakiej oczekujemy. Nie rozumiem inicjatywy Jacka Kordowskiego. Powinno mu zależeć, jako przewodniczącemu komisji kultury, aby jak najwięcej pieniędzy szło na wydarzenia kulturalne. Może przemawia przeze mnie sarkazm, ale ta impreza uda się przy tych pieniądzach tylko, gdy główną atrakcję zrobi z siebie pan radny. Zrozumiałbym takie pomysły u młodych, niedoświadczonych rajców, ale on ma przecież najdłuższy staż jako radny.
Jak mówi Magdalena Ludwikowska, organizatorom zależy na tym, aby Walentynki to było święto całego miasta.
Wspólnie można więcej
- Włączają się w nią przedsiębiorcy, szkoły, jedyna chełmińska cukiernia piecze bułeczki z lubczykiem, a hotele z restauracjami organizują romantyczne wieczory - wymienia. - Kiedy chciałam zarezerwować hotel dla Kasi Cerekwickiej, był problem z miejscami. Raczej chełmnianie ich nie wynajęli, więc jednak ktoś przyjeżdża na nasze Walentynki!
Burmistrz jest oburzony, jak na dwa tygodnie przed imprezą, gdy podpisane już są umowy, radni mogą obciąć budżet zaplanowany na tę imprezę.
- Mogli to zaplanować na rok 2008, ale nie teraz, gdy impreza jest dopięta na ostatni guzik - denerwuje się włodarz. - Jeśli radni ograniczają pieniądze na tę imprezę to nie widzę możliwości, aby osiągnęła ona rangę taką, jakiej oczekujemy. Nie rozumiem inicjatywy Jacka Kordowskiego. Powinno mu zależeć, jako przewodniczącemu komisji kultury, aby jak najwięcej pieniędzy szło na wydarzenia kulturalne. Może przemawia przeze mnie sarkazm, ale ta impreza uda się przy tych pieniądzach tylko, gdy główną atrakcję zrobi z siebie pan radny. Zrozumiałbym takie pomysły u młodych, niedoświadczonych rajców, ale on ma przecież najdłuższy staż jako radny.
Promowanie trwa latami
Ewa Gerka, dyrektor Muzeum Ziemi Chełmińskiej także nie kryje żalu i oburzenia do decyzji radnych.
- Nie można jeszcze oceniać tego czy Walentynki spełniają cel marketingowy - mówi Ewa Gerka. - Jeśli ktoś zna się na promocji to wie, że na tę pracuje się latami. I nie tylko o to chodzi, aby ludzie przyjechali 14 lutego, ale aby usłyszeli tego dnia o Chełmnie, zobaczyli je w telewizji i na przykład planując letni urlop przyjechali do nas. Uważam, że Walentynki świetnie nas promują, więc wszyscy powinni przynajmniej mieć pozytywny do nich stosunek.
Burmistrz zaleca dziewiątce radnych, aby wzięli sobie do serca przysięgę Hipokratesa.
- I jeśli nie pomagają, to niech chociaż nie szkodzą - mówi Mariusz Kędzierski.
Monika Smól