Sylwester Maciejewski, zanim stał się rozpoznawalnym aktorem, musiał stawić czoła wielu wyzwaniom. Po premierze filmu "Pieniądze to nie wszystko" w 1999 roku, spodziewał się, że propozycje pracy zaczną napływać. Niestety, rzeczywistość okazała się inna. - Myślałem, że mam popsuty telefon - wspomina aktor, który w tamtym czasie utrzymywał się głównie z angaży w teatrze. Z czasem liczba przedstawień, w których grał, zaczęła maleć, co wpłynęło na jego zarobki.
Przełom nastąpił w 2005 roku, kiedy to Ewa Andrzejewska, drugi reżyser "Rancza", zaproponowała mu rolę w serialu. - Bardzo się ucieszyłem i bez castingów przystąpiłem do pracy - mówi Maciejewski. Początkowo rola miała być niewielka, ale z czasem się rozrosła, co było dla niego miłym zaskoczeniem. - Być może twórcy wybrali mnie ze względu na moje warunki fizyczne - dodaje aktor, który nie ukrywa, że rola Solejuka była dla niego przyjemnym doświadczeniem.
Życie na wsi Sylwestra Maciejewskiego
Maciejewski pochodzi z małego miasteczka, a jego rodzina ma wiejskie korzenie. Choć lata spędzone w dużym mieście odcisnęły na nim swoje piętno, chętnie wraca do wspomnień z dzieciństwa. - Próbowałem kupić dawną zagrodę po sąsiadce w mojej rodzinnej wsi, ale nie udało się - opowiada. Zamiast tego nabył działkę nad rzeką, gdzie znajduje spokój z dala od miejskiego zgiełku.
Rola Solejuka ma dla niego szczególne znaczenie. - Nie da się grać postaci, której się nie lubi - mówi Maciejewski, podkreślając, że wiele z doświadczeń swojego bohatera przeżył na własnej skórze. - Wydaje mi się nawet, że obejrzałem wszystkie odcinki 'Rancza - - dodaje z uśmiechem.
Sława i codzienne życie gwiazdy serialu Ranco
Popularność przyniosła mu rozpoznawalność, ale nie zmieniła jego podejścia do życia. - Podróżując z teatrem czy kabaretem po całej Polsce, 50 procent moich fanów wie, jak się naprawdę nazywam - mówi aktor, który często spotyka się z tym, że ludzie zwracają się do niego nazwiskiem jego serialowego bohatera. W poniższej galerii zobaczcie, jak przez lata zmieniał się aktor.
Maciejewski z humorem wspomina także swoje przygody z policją. - Kiedyś jechałem do Katowic, sporo przekroczyłem dozwoloną prędkość - opowiada, dodając, że dzięki rozpoznawalności udało mu się uniknąć mandatu. - Z policją też dobrze żyjemy! - śmieje się aktor.
