
Z łopatą Józef Łoś
(fot. fot. Ramona Wieczorek)
Gospodarze pracowali w polu, kiedy natknęli się na dziwny kamień. Znalezisko okazało się częścią grobu skrzynkowego. - Wstępnie oceniamy go na 500-300 r. p.n.e. - mówi archeolog Józef Łoś.
Podczas orki pług zahaczył o coś twardego. Kamień był duży i miał nietypowy kształt. - Interesujemy się historią i wiedzieliśmy, że już wcześniej w okolicy były jakieś wykopaliska. Tylko nie było wiadomo, czy warto ściągać archeologów - opowiada Waleria Wilczek, właścicielka pola.
Sąsiedzi akurat wracali z wykopków. - Nas też zaintrygował kamień - mówią Dorota i Mirosław Pietrzykowie.
Zaciekawieni zaczęli delikatnie kopać.
Zmarły na stojąco
Archeolodzy zjawili się błyskawicznie, bo już w środę. - To był strzał w dziesiątkę - mówi archeolog Józef Łoś. Płaski kamień okazał się być pokrywą grobu z początków epoki żelaza. - Przez analogię do podobnych odkryć wstępnie datujemy odkrycie na 500-300 r. p.n.e. - mówi archeolog.
Grób pochodzi z czasów, gdy szczątki zmarłych po spaleniu wkładano do urny. - Najczęściej w popielnicy zmarłego układano tak, jak gdyby stał: najpierw nogi i golenie, na końcu kości czaszki - opowiada Józef Łoś, który jest skarbnicą wiedzy na temat dawnych zwyczajów.
Archeolodzy na sporo ciekawych znalezisk natknęli się na Krajnie, zwłaszcza w gminie Więcbork. Jak tłumaczy Józef Łoś, to bardzo istotne, bo potwierdza obecność germańskich plemion Gotów na tych terenach.
Delikatnie oczyścić pędzelkiem
Pod warstwą ziemi historycy znaleźli dwa naczynia. Jedno na pewno zawiera szczątki kostne, w drugiej - to niewielka waza lub miseczka - mogło być jedzenie dla zmarłego. Co ciekawe, popielnica i waza stały na "podłodze" z kamiennych płyt.
Póki co oba naczynia nie zostały jeszcze dokładnie oczyszczone. Powoli wysychają, żeby można było delikatniej zdjąć z nich glinę i piasek. - Trzeba to robić bardzo ostrożnie, żeby można było zrekonstruować naczynie - mówi archeolog Jolanta Łoś.
Po oczyszczeniu ubytki uzupełnia się gipsem. Czasem jednak naczynie jest tak delikatne, że rozsypuje się w rękach. - Serce boli, kiedy po wykopalisku zostaje garść skorup - dodaje Józef Łoś.
Mieszkańcy stanęli na wysokości zadania
W Przymuszewie już wcześniej dokonywano odkryć archeologicznych. Zresztą mieszkańcy bardzo chętnie sięgają do lokalnej historii. Dwa lata temu wydali książeczkę "Przymuszewo. Szkic do portretu wsi". - Teraz trzeba będzie ją uzupełnić - śmieje się Mirosław Pietrzyk.
- Warto pochwalić mieszkańców za to, że zgłosili znalezisko. Nie bali się konsekwencji, np. wstrzymania prac w polu - chwali archeolog.
Kiedy będą mogli podziwiać popielnicę? Archeolodzy liczą na to, że naczynia będą w dobrym stanie. Mają w planach wystawę pradziejową w kwietniu przyszłego roku. Eksponaty zawitają do bydgoskich spichrzy.