Jak podają reporterzy RMF FM, polskie służby, podczas zmasowanego ataku rakietowego na Ukrainę, prowadzonego w grudniu przez Rosję, śledziły obiekt, który wleciał nad Polskę znad Białorusi. W okolicach Bydgoszczy służby straciły go z oczu. Miało do tego dojść mniej więcej dwa kilometry od miejsca, w którym szczątki rakiety odnaleziono pod koniec kwietnia.
Źródła, z którymi rozmawiali reporterzy RMF FM, twierdzą, że tuż po grudniowym incydencie prowadzono poszukiwania, jednak po niepowodzeniach zaniechano ich między innymi z powodu trudnych warunków atmosferycznych. Z ustaleń radia wynika, że według Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych "pocisk manewrujący Ch-55 najpewniej przyleciał zza naszej wschodniej granicy, bo w polskiej armii nie ma tego uzbrojenia ani na wyposażeniu, ani w magazynach".
Rakieta pod Bydgoszczą. Ma być raport
- Myślę, że wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak niebawem przedstawi raport w tej sprawie - powiedział w środę premier Mateusz Morawiecki zapytany przez dziennikarzy o sprawę znalezionych w lesie pod Bydgoszczą szczątków niezidentyfikowanego obiektu wojskowego.
Premier potwierdził także, że nie miał pojęcia o incydencie. - Dowiedziałem się o incydencie, wtedy, kiedy o tym informowałem. To było kilka przed końcem kwietnia - przekazał w środę Mateusz Morawiecki.
Co spadło pod Bydgoszczą?
Obecnie postępowanie w związku ze znalezieniem szczątków pod Bydgoszczą prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gdańsku.
Pociski manewrujące Ch-55 powietrze-ziemia były produkowane w czasach Związku Radzieckiego. Mają zasięg ok. 3 tys. kilometrów. Ich przeznaczeniem było przenoszenie głowic jądrowych. Modyfikacja, przeprowadzona już w obecnej Rosji, to wersja 555, przeznaczona do ładunków konwencjonalnych. Rakieta, która spadła w okolicach Bydgoszczy, była nieuzbrojona.
Minister Błaszczak: "Dowódca Operacyjny zaniechał swoich obowiązków"
W czwartek, 11 maja, minister obrony narodowej odniósł się do sprawy, odnalezionych pod Bydgoszczą szczątków.
– Natychmiast po uzyskaniu wiadomości, że znaleziony w Zamościu pod Bydgoszczą obiekt może być rosyjskim pociskiem manewrującym poleciłem wszczęcie kontroli w Dowództwie Operacyjnym Sił Zbrojnych, które zgodnie z ustawą o obronie Ojczyzny odpowiada za zadania związane z ochroną granicy w przestrzeni powietrznej – poinformował.
Szef MON dodał, że zapoznał się z wynikami kontroli. Wynika z nich, że 16 grudnia 2022 r. podległe Dowódcy Operacyjnemu Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od ukraińskiej strony informację o zbliżającym się w stronę polskiej przestrzeni obiekcie, który może być rakietą. - Nawiązano współpracę ze stroną ukraińską oraz ze stroną amerykańską. Właściwie uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej. Podwyższono gotowość bojową naszych środków dyżurnych. W powietrze poderwano dyżurne samoloty polskie i amerykańskie – dodał.
Wicepremier i szef MON podkreślił, że obiekt był odnotowany przez polskie naziemne stacje radiolokacyjne. – Ustalenia kontroli jasno wskazują, że działania Centrum Operacji Powietrznych były prawidłowe. Centrum Operacji Powietrznych poinformowało w meldunku przełożonego, czyli dowódcę operacyjnego o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej – dodał.
- Zgodnie z ustaleniami kontroli Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb - oświadczył Mariusz Błaszczak.