Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczęśliwy finał opisywanej przez nas sprawy Kasi ze Starej Wsi i jej rodziny

Dariusz Nawrocki
Kasia, jej synowie, pies Aron i ich dobroczyńcy - Janusz i Jerzy Zonenberg
Kasia, jej synowie, pies Aron i ich dobroczyńcy - Janusz i Jerzy Zonenberg Fot. Dariusz Nawrocki
Wraz ze swoimi dziećmi, chłopakiem i psem Aronem nie stracą dachu nad głową.

Rodziny Kasi i jej problemów z pewnością nie poznalibyśmy, gdyby nie sprawa z owczarkiem niemieckim, który z nimi mieszka. Kierownik opieki społecznej uznał, że ich mieszkanie jest zbyt małe (25 mkw.), by żył z nimi jeszcze pies.

Proponował, by "wyprowadzili" go z lokalu. Groził, że w przeciwnym razie sprawą zainteresuje sąd rodzinny. Z czasem zaczął bagatelizować kwestię psa. Zapewniał nas, że problemy Kasi i jej chłopaka Daniela są dużo poważniejsze. Szczegółów nie chciał zdradzać. Do nas docierały jedynie plotki o tym, że Daniel rzekomo bije dzieci i ćpa. Nikt jednak nam tego nie potwierdził.

Przypomnijmy, że Kasia pochodzi z rodziny, w której na świat przyszło aż 16 dzieci. Nie miała łatwego dzieciństwa. W jej domu był alkohol, bijatyki i kłótnie. Część jej rodzeństwa do dziś przebywa w domu dziecka. Kilka miesięcy temu musiała się wyprowadzić ze swego rodzinnego domu. Dość już miała ciągłych awantur. Wraz ze swymi dwoma synkami i chłopakiem znalazła schronienie w Starej Wsi, w domu starszego i schorowanego Jerzego Zonenberga. Pan Jerzy podjął taką decyzję po telefonicznej konsultacji z synem Januszem, który mieszka w Pile.

- Nie potrafimy przejść obojętnie obok ludzi potrzebujących pomocy. Tacy już jesteśmy - mówi pan Janusz. Kasia miała znaleźć dla siebie kąt do końca sierpnia. - Chcieliśmy we wrześniu przeprowadzić remont tego mieszkania, by tutaj zamieszkać i na miejscu opiekować się chorym ojcem. Tata jest przygotowywany do bardzo poważnej operacji - tłumaczy. Syn stara się tu wpadać jak najczęściej. Nic jednak nie zastąpi stałej opieki.

Gdy dowiedział się o kłopotach Kasi i jej rodziny, nie mógł podjąć innej decyzji. - Nie moglibyśmy wyrzucić ich z domu. Dlatego zdecydowaliśmy się przedłużyć umowę o rok. Kasia ma więc więcej czasu na to, by znaleźć sobie nowe mieszkanie - mówi pan Janusz.

Kasia z wielką radością przyjęła propozycję Zonenbergów.

- Gdyby nie oni, nie pozostałoby mi nic innego, jak tylko z dziećmi i tobołkami stanąć przed urzędem i błagać o pomoc wójta - opowiada. Zapewnia, że raz jeszcze złoży do gminy wniosek o mieszkanie. Ma nadzieję, że tym razem znajdą się dla jej rodziny jakieś cztery ściany.
***
Jestem pod wielkim wrażeniem decyzji panów Zonenbergów. Dziękuję za tą godną naśladowania postawę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska