Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczury - domowe pieszczochy czy paskudne intruzy?

Redakcja
Pan Karol ze swoimi ulubieńcami
Pan Karol ze swoimi ulubieńcami fot. autorka
- Gryzonie są fantastyczne - przekonuje nasz Czytelnik Karol Sikorski. Nie każdy się z nim zgadza - zwłaszcza rypinianie, którzy walczą z plagą atakujących szkodników.

Dla wielu osób szczury są sympatycznymi pupilami. - Pies? Kot? To zwierzaki nie dla mnie - uśmiecha się pan Karol. - Opiekuję się dwoma niesamowicie inteligentnymi samcami. Są czyste, nie mają kontaktu z innymi szczurami, więc o żadnych chorobach nie ma mowy. Jak można się ich brzydzić? No, chyba że mówimy o kanałowych. One napawają mnie prawdziwą odrazą.

Mieszkańcy kilku ulic w Rypinie doskonale znają to uczucie. Szczury, które w ucieczce przed chłodem - zagnieździły się w tutejszych studzienkach kanalizacyjnych - nie dają im spokoju. - Strach wyjść z domu wieczorem, bo wtedy są jeszcze bardziej bezczelne - mówi pan Włodzimierz, mieszkaniec bloku przy ul. Mławskiej. - Nikogo się już nie boją. W momencie, gdy nie mają gdzie uciec - skaczą jak szalone. Jakby chciały człowiekowi w twarz ugryźć. Najgorsze, że faktycznie są w stanie to zrobić. Ponoć skaczą na półtora metra.

Walka z wiatrakami

Szczury, które harcują w okolicy rypińskich bloków - są coraz bardziej uciążliwe. Choć mają naturę wędrownych, zatrzymały się tu na dłużej. W końcu lgną tam, gdzie mają jedzenie i ciepło. Co mogą zrobić mieszkańcy, aby ograniczyć liczbę szczurów, które przenoszą około sześćdziesiąt groźnych chorób? Przede wszystkim - nie wyrzucać resztek jedzenia na trawniki i chodniki. - Niektórzy lokatorzy są sami sobie winni - załamuje ręce pan Włodzimierz. - Non-stop wyrzucają resztki przez okno - czy to makaron, czy kawałek chleba. A szczury tylko na to czekają. Skoro mają wikt i opierunek - czemu miałyby się wynieść? Te stworzenia też mają swój rozum.

Po skargach rypinian - rozpoczęła się obowiązkowa akcja deratyzacji. - Chodzi nam o to, żeby wszyscy w tym samym czasie podjęli walkę z gryzoniami - przekonuje Przemysław Rębacz, pracownik Urzędu Miasta. - Wprawdzie rezultaty odszczurzania będą chwilowe, ale musimy połączyć siły i konsekwentnie rozkładać trucizny. Lokatorzy mają na to czas do 11 listopada. Miejmy nadzieję, że gryzonie odejdą.

Łopata nam nie pomoże

Kanały, rury i korzenie drzew - to tylko niektóre z miejsc, które upodobały sobie szkodniki. Choć ich nie widzimy, możemy mieć pewność, że tam są. Czasem wystarczy tylko naruszyć siedlisko i momentalnie pojawia się całe stado gryzoni. - Na naszym podwórku latają i bez tego - wtrąca pan Włodzimierz. - Jak się ich pozbyć, skoro rozmnażają się jak szalone? Przecież nie będziemy latać z łopatami po podwórzu. Najgorsze, że potrafią bez problemu dostać się do mieszkania.

Rzeczywiście - dzięki niezwykle chwytnym łapom, szare gryzonie są w stanie wejść po elewacji nawet na czwarte piętro. A wtedy, mogą się u nas dość łatwo zadomowić.

Apetyt na trutkę niewielki

Niestety, szczury są tak przebiegłe, że niewiele z nich daje się nabrać na wyłożoną w piwnicach truciznę. Różowy granulat próbują tylko najmłodsze osobniki ze stada. Starsze gryzonie nawet nie tkną trutki. Dlatego właśnie, tak trudno je skutecznie wytępić. Mimo wszystko - odrobina trucizny może nas uchronić przed widokiem trzydziestocentymetrowego ogona, choćby pod naszą wanną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska