Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła jazdy w WORD. Była pracownica kontra dyrektor

Agnieszka Domka-Rybka
Maria Majczyk z wypowiedzeniem z art. 52: - Ciążyło na mnie, jak wyrok, przez trzy lata
Maria Majczyk z wypowiedzeniem z art. 52: - Ciążyło na mnie, jak wyrok, przez trzy lata Agnieszka Domka-Rybka
- Zostałam zwolniona z pracy w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Bydgoszczy, bo kierowniczka i szef tak długo szukali na mnie haka, aż znaleźli! - twierdzi Maria Majczyk.

W bydgoskim WORD pracowała przez 8 lat. W sierpniu 2009 roku została zwolniona - dyscyplinarnie.

Lekarz nie miał zastrzeżeń i pojechała

- Dyrektor Tadeusz Kondrusiewicz wyrzucił mnie na bruk ze słynnego paragrafu 52 za to, że przebywając na zwolnieniu lekarskim pojechałam na trzy dni do gospodarstwa agroturystycznego nad morzem - wspomina pani Maria.
29 czerwca 2009 roku miała wypadek na rowerze wracając z pracy. Uraz prawej nogi.
- Wyjazd był zaplanowany już w marcu, więc zapytałam lekarza czy, mimo wypadku, którego przecież nie przewidziałam, mogę jechać. Czy to nie zagraża mojemu zdrowiu. Doktor nie miał zastrzeżeń. Zaznaczył nawet na L-4, że nie muszę leżeć. To pojechałam! - opowiada bydgoszczanka. - Nad morzem spotkałam pracownicę WORD, która pewnie zaraz tego samego dnia doniosła na mnie dyrektorowi.
Majczyk twierdzi, że, gdy wróciła, szef nawet nie próbował wyjaśnić donosu i natychmiast zwolnił ją dyscyplinarnie.

Przekonuje, że od początku była niezbyt lubiana przez nową kierowniczkę biura obsługi klienta w WORD: - Wiem, że dostała tę pracę i szybko awansowała, bo jej mąż jest kolegą dyrektora. Od początku jej się po prostu nie spodobałam. Nasze stosunki popsuły się jeszcze bardziej, gdy odmówiłam zrzutki na prawo jazdy, które zostało wydane z błędami. Zawiniła stażystka, a kierowniczka zarządziła, by cały dział złożył się na nowe z własnych kieszeni. Dodam, że to nie była pierwsza taka sytuacja, a ja nie chciałam płacić za cudze błędy. Kierowniczka oznajmiła wtedy wymownie, że już nie należę do zespołu. Jestem pewna, że to ona celowo wysłała nad morze swoją podwładną. Czyż to nie dziwny zbieg okoliczności spotkać 400 kilometrów od Bydgoszczy koleżankę z pracy? Tym bardziej że w tej miejscowości była tylko jeden dzień. Mnie też ktoś później doniósł, jak kierowniczka odgrażała się, że w końcu mnie "załatwi".

Miałam nabrudzone w papierach

Maria Majczyk została zwolniona za "ciężkie i rażące naruszenie obowiązków pracowników". Sąd Pracy w Bydgoszczy nie uznał argumentów dyrektora WORD i w wyroku z 10 grudnia 2010 roku (mamy w redakcji kopię) przywrócił zwolnioną dyscyplinarnie Majczyk do pracy.

Pani Maria wróciła więc za biurko do biura obsługi klientów. Nie na długo:
- Kondrusiewicz znowu znalazł na mnie haka i po tygodniu drugi raz mnie wyrzucił. Tym razem oficjalnie zlikwidował moje stanowisko pracy. Nieoficjalnie pracownicy w WORD nadal pracują na podobnych.

- Chcieli się mnie pozbyć, więc się pozbyli! Gdy jedni są zwalniani z przyczyn ekonomicznych, innych dyrektor zatrudnia w WORD, zwłaszcza gdy zna ich osobiście. Choć już teraz mam wypowiedzenie za porozumieniem stron, to dopiero od sierpnia tego roku. A przez prawie trzy lata potencjalni pracodawcy odsyłali mnie z kwitkiem, gdy tylko widzieli w dokumentach paragraf 52. Wyrok ciążył na mnie przez cały ten czas! Miałam "nabrudzone" w papierach. A teraz? Nie mam pracy, nie mam z czego żyć i spłacać kredytu na mieszkanie. Nie przysługuje mi nawet zasiłek dla bezrobotnych, skoro po powrocie zaraz mnie zwolniono, a trzeba przecież przepracować rok, by mieć prawo do pieniędzy z PUP. Szef cofnął mi nawet ostatnią odprawę, znowu więc poszłam do sądu. Ile to jeszcze potrwa? Zostałam poniżona i upokorzona! - Maria Majczyk ma łzy w oczach.
Wersję o tym, że niektórzy pracownicy WORD mogą czuć się pewnie, podczas gdy inni nigdy nie wiedzą, co czeka ich następnego dnia, potwierdza kolejna była pracownica ośrodka.

- Zostałam wyrzucona na bruk zaraz po tym, jak wróciłam z urlopu macierzyńskiego. Dlaczego? Niczego złego nie zrobiłam, ale bezpiecznie w firmie mogą czuć się tylko "wszyscy znajomi królika". Napisałam do dyrektora skargę, że zostałam poniżona przez szefową jednego z działów WORD. Należy ona do grona szczęśliwców, więc nawet nie zdziwiło mnie, że w ogóle nie zareagował. Niestety, pani Maria była z innej bajki - komentuje pani Janina (imię zmienione).

Szef: nie wolno plażować na L-4!

Z tą wersją nie zgadza się jednak obecna pracownica WORD, pani Renata - Jestem zatrudniona w ośrodku od wielu lat. Znam panią Majczyk. Nie zawsze radziła sobie z powierzonymi jej obowiązkami. Mimo tego nie została zwolniona, aż do czasu, gdy na L-4 pojechała nad morze. Wiem, że jest niezadowolona i ma pretensje do dyrektora, chociaż wygrała sprawę w sądzie. Wcale nie dziwi mnie, że szef stracił do niej zaufanie i nie chce mieć takiego pracownika. Szczególnie, że stale pisze na niego skargi do różnych instytucji i jest w nich bardzo nieobiektywna.

Z zarzutami Marii Majczyk nie zgadza się też oczywiście Tadeusz Kondrusiewicz, dyrektor WORD, który wypowiada się również w imieniu kierowniczki działu obsługi klienta.
- Po tym, jak Maria Majczyk otrzymała wypowiedzenie z artykułu 52 Kodeksu pracy, bo w trakcie zwolnienia lekarskiego wypoczywała nad morzem, została przez sąd przywrócona do pracy - mówi Tadeusz Kondrusiewicz. - Dostała w związku z tym świadczenia w łącznej kwocie ponad 18 tysięcy złotych.

Na marginesie - WORD nie zgadza się z tym wyrokiem i już wniósł skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.
Dyrektor przypomina, że po powrocie do pracy pani Maria rzeczywiście otrzymała wymówienie, ale nie z przyczyn likwidacji stanowiska pracy, a całkowitej utraty zaufania do niej: - Od tego wypowiedzenia nie odwołała się. Ostatnie jej poczynania zmusiły mnie do wystąpienia przeciwko niej do sądu z powództwem o ochronę danych osobistych. Była wieloletnią pracownicą, lecz wcześniej, mimo częstych zwolnień lekarskich, nie została zwolniona z pracy. Dopiero wyjazd nad morze i plażowanie na L-4 stały się podstawą wypowiedzenia dyscyplinarnego.

Tadeusz Kondrusiewicz tłumaczy, że kierowniczka działu obsługi klienta w WORD pracuje od roku 2007: - Jej awans był efektem bardzo dobrej pracy i operatywności, właściwych relacjach z innymi pracownikami. Jej męża znam, ale powierzchownie, nie jest nawet moim kolegą.

Marszałek zlecił kontrolę w WORD

W 2009 roku, czyli w tym samym, gdy pani Maria otrzymała swoje pierwsze wypowiedzenie, bydgoski WORD kontrolowała inspekcja pracy.
- Wystąpiliśmy z wnioskiem do pracodawcy o sporządzenie karty wypadku w drodze z pracy, jakiemu uległa jedna z pracownic (Maria Majczyk - red.) - informuje Katarzyna Pietraszak, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektora Pracy w Bydgoszczy. - Poprosiliśmy też pracodawcę o sprostowanie świa-dectwa pracy tego pracownika w części dotyczącej czasu zatrudnienia oraz podstawy prawnej rozwiązania umowy. Ponadto, w związku z tą kontrolą oraz z sygnałem o ewentualnym występowaniu mobbingu, inspektor zorganizował spotkanie przedstawicieli związków zawodowych. Stwierdzili, że nic im nie wiadomo o jakichkolwiek przejawach znęcania się psychicznego, poniżania lub ośmieszania oraz że nikt z pracowników nie zgłaszał występowania takich sytuacji w zakładzie.
Inspektorzy pojawili się w WORD jeszcze dwa razy (w grudniu 2009 roku i maju 2012) m.in. po to, by sprawdzić, jak dyrektor wywiązał się z zaleceń wcześniejszej kontroli. - Wykonał je, ale stwierdziliśmy kolejne, choć drobne nieprawidłowości. W przypadku tej konkretnej pracownicy było to niesłu-szne potrącenie 80 zł z dodatku stażowego, ale z tego również dyrektor wywiązał się - dodaje Katarzyna Pietraszak.
Maria Majczyk kilkakrotnie skarżyła się na swoją sytua-cję w pracy również do Urzędu Marszałkowskiego, któremu podlegają WORD-y.

- Interesowaliśmy się tą sprawą, o czym świadczą przesyłane odpowiedzi na jej korespondencję - mówi Beata Krzemińska, rzecznik UM. - W związku z jej kolejną skargą marszałek Piotr Całbecki zlecił kontrolę w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Bydgoszczy. Rozpocznie się w najbliższych dniach, jej efekty poznamy za trzy tygodnie.

Dyrektor Kondrusiewicz wydrukował nam wykaz zwolnień lekarskich, na których przebywała pani Maria. Sprawdzamy: w 2007 roku była na L-4 cztery razy, razem 30 dni, w 2008 roku miała dwa, łącznie na 10 dni, w 2009 roku było ich 6 na 51 dni.

Niestety, mimo starań, nie udało nam się znaleźć eksperta (prosiliśmy o to m.in. dwóch lekarzy), który chciałby pod nazwiskiem powiedzieć w "Pomorskiej", że była pracownica WORD chorowała za dużo. Według dyrektora jednak zwolnień było zbyt wiele.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska