https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor WORD w Bydgoszczy: - Na drogach regionu dzieje się źle, a nadzieją edukacja

Marek Weckwerth
Andrzej Gross, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bydgoszczy
Andrzej Gross, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bydgoszczy Marek Weckwerth
Rozmowa z Andrzejem Grossem, dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bydgoszczy

- Teraz, gdy mamy już prawdziwą wiosnę, na drogach regionu pojawia się coraz więcej elektrycznych hulajnóg. Rośnie też zagrożenie wypadkami, co dobitnie udowodniły niedawne wypadki pod Wąbrzeźnem, w którym zginęła 17-letnia dziewczyna, i pod Brodnicą, gdzie poważnych urazów głowy doznał 12-latek. Jechali bez kasków.

- Elektryczne hulajnogi można kupić w internecie, zdjąć zabezpieczenia fabryczne i pędzić nawet 70 kilometrów na godzinę. Jeśli ktoś tak robi, to można śmiało stwierdzić, że brakuje mu wyobraźni czym może się skończyć tak szybka jazda i to bez kasku.

- Przepisy są proste, tyle że mało kto je respektuje. Moja uwaga dotyczy także parkowania e-hulajnóg w miastach. Powszechnym obrazkiem są jednoślady zaparkowane na środku chodnika lub – co gorsza – ścieżki rowerowej – i to w poprzek.

- Widzę tu rolę nauczycieli w szkołach. Powinni przejść podstawowe szkolenie, które pokaże jakie zagrożenia czyhają na młodzież, w tym te związane z użytkowaniem hulajnóg. Chodzi też o to, by pedagodzy potrafili dotrzeć do świadomości uczniów.

- Potrzebne jest solidne wychowanie komunikacyjne w szkołach. Co z tego, że uczniowie zdobywają wiedzę z różnych przedmiotów i stają się świetnymi matematykami, historykami czy geografami, skoro giną na drogach? Giną, bo najwyraźniej wychowanie komunikacyjne jest marginalizowane.

- W tej materii trzeba jeszcze bardzo dużo zrobić. To, że można tego dokonać, dają przykład zachodnie kraje. Tam społeczeństwo przestrzega przepisów. Jeśli kierowca widzi znak 50 km na godzinę, to nie przekracza tej prędkości. U nas mało kto tak jeździ. Tylko że tam mandaty są naprawdę słone, w niektórych krajach sięgają miesięcznej pensji, a to boli. Tylko że tam zawsze była dobra edukacja komunikacyjna. Ona jest najważniejsza. Restrykcje też powinny być, ale pełnić rolę wspomagającą. Młodzi ludzie doskonale poruszają się w świecie cyfrowym i ten fakt można wykorzystać w edukacji związanej z bezpieczeństwem ruchu drogowego. W naszym WORD-zie od kilku lat funkcjonuje Centrum Wychowania Komunikacyjnego, gdzie organizujemy zajęcia dla dzieci w wieku przedszkolnym, wczesnoszkolnym i szkolnym dla klas czwartej i piątej. Zapraszamy grupy zorganizowane wraz z opiekunami.

- Naprawdę wiele jeszcze trzeba zrobić. Powszechny jest widok młodzieńców wpatrzonych w ekrany smartfonów wchodzących na przejście przez jezdnię, nie przejmujących się tym, że nadjeżdża rozpędzony samochód albo – co gorsza – tramwaj. Wspomnę tylko, że pieszy, nawet gdy jest już na zebrach, nie ma pierwszeństwa przez pojazdem szynowym...

- Niestety tak się zdarza. Aby wpłynąć na świadomość młodzieży szkolnej, od kilku lat we współpracy z nauczycielami organizujemy konkursy z wiedzy i promocji bezpieczeństwa w ruchu drogowym. W ostatnim czasie uznaliśmy, że dobrym pomysłem może być kręcenie smartfonami przez uczestników konkursów krótkich filmików promujących dobre zachowania. Taki przekaz z ciekawą muzyką w tle dociera do młodych ludzi. Przykładowo w Wielkiej Brytanii taki filmik zrobiony przez młodzież miał tak dużo odsłon, że Departament Transportu zakupił go i rozpowszechnia. Nasze wysiłki w tej materii wspiera na przykład Tomasz Meyze, były policjant drogówki, ostatnio, przed przejściem na emeryturę komendant w Koronowie. W swoim życiu zawodowym nie spotkałem tak wielkiego pasjonata. Poświęca swój prywatny czas, organizuje pogadanki z młodzieżą, wzbogaca ich wiedzę komunikacyjną.

- Ale jak to jest z tą edukacją komunikacyjną w podstawówkach, czy ona w ogóle istnieje? Czy nauczyciele uczą swoich podopiecznych zachowań na drodze?

- Mogę tylko powiedzieć co my jako WORD robimy, aby nauczyciele byli lepiej przygotowani do tego zadania. Przeprowadzamy dla nich cykliczne szkolenia, zwłaszcza dla tych, którzy prowadzą zajęcia przygotowujące do zdobycia karty rowerowej. Myślę jednak, że to dopiero początek, że szkoły powinny zwrócić większą uwagę na ten aspekt wychowania, bo im młodsze dziecko rozpocznie edukację komunikacyjną, tym lepiej.

- Otóż to. Co z tego, że uczeń zostanie bardzo dobrym matematykiem czy historykiem, jeśli wejdzie na jezdnię z komórką i zabije go samochód albo tramwaj? Najpierw powinien zdobyć taką wiedzę, która zapewni mu przetrwanie na drodze.

- Zgadzam się. Bardzo dużo trzeba zrobić, by uświadomić młodzieży z jakimi zagrożeniami mają do czynienia.

- A jak jest ze zdobywaniem prawa jazdy przez młodych ludzi w bydgoskim WORD-zie, dają sobie radę?

- W ostatnich latach w Bydgoszczy i naszym ośrodku w Inowrocławiu do egzaminów podchodzi średnio 37 tysięcy osób rocznie, w proporcjach 75 do 25 procent. To w zdecydowanej większości bardzo młode osoby. Zdawalność egzaminów praktycznych na najpopularniejszą kategorię prawa jazdy „B” mamy w granicach 30 procent.

- Chyba każdemu podchodzącemu do egzaminu udziela się stres i – jak się zdaje – jego opanowanie lub nie jest kluczem do sukcesu lub porażki. Czy egzaminatorzy mają odpowiednie podejście do zdających?

Dbamy o właściwe relacje między egzaminatorem a zdającym. Zapewniamy odpowiednią atmosferę, kulturę, aby zmniejszać poziom stresu. Zgodnie z wymogami prawa egzaminatorzy szkolą się co roku, ale serwujemy im dodatkowe zajęcia z relacji egzaminator – zdający prowadzone przez psychologa. Co roku zwiększamy zakres i czas tych szkoleń. Wydaje mi się jednak, choć na poparcie tej tezy nie mam żadnych badań, że współczesna młodzież jest bardziej zestresowana niż dawniej.

- Ten problem może narastać, bo widać jak dużo młodych ludzi szuka porad u psychologów i psychiatrów.

- Nie ma wątpliwości, że zdający są zestresowani. Mimo że są przeszkoleni w szkołach jazdy. Z rozmów ze zdającymi wynika, że często dochodzi u nich do jakiejś blokady. Bywa, że nie dociera do nich to o czym mówi egzaminator. Oczywiście w czasie egzaminu obowiązują kryteria zero - jedynkowe i egzaminator musi się do nich dostosować, a zdający albo te kryteria spełni, albo nie.

- Podchodzący do egzaminów 18-latkowie są chyba podstawą egzystencji WORD-ów, które są podmiotami samofinansującymi się, żyją z tego opłat za egzaminy i różne kursy...

- Obecnie największym problemem WORD-ów jest demografia. Patrząc na dane statystyczne, na urodzenia, to jeszcze w latach 2024- 2026 powinien być lekki wzrost w grupie 18-latków. W Bydgoszczy jako największym mieście w regionie, powinniśmy mieć największą liczbę chcących zdobyć prawo jazdy 18-latków i w tym jest nasza przewaga nad Toruniem i Włocławkiem. Jednak patrząc na liczbę zdających, nie są to duże przyrosty.

- Jak na kondycję finansową WORD-u wpłynął powrót szkoleń umożliwiających kierowcom ukaranym przez policję punktami za wykroczenia odliczenie raz na pół roku 6 punktów karnych?

- Cały czas mamy klientów, co oznacza, że jest problem z przestrzeganiem przepisów ruchu drogowego. U nas taki kurs kosztuje 1000 złotych. Organizujemy je cztery-pięć razy w miesiącu, w grupach do 15 osób. Wśród uczestników kursów dominują kierowcy z kategorią „B” prawa jazdy. W mniejszości są kierowcy zawodowi.

- Nie dziwię się, że jest tak dużo klientów, bo na drogach widać jak jeżdżą.

- Gdy z początkiem 2022 roku nastąpiła korekta w górę wartości mandatów za wykroczenia drogowe, było widać, że zmotoryzowani zwolnili, bo obawiali się tych sankcji. Ale to już minęło i wrócili do dawnych nawyków. Moim zdaniem 70 procent kierowców nie przestrzega przepisów.

- Z biegiem lat jestem coraz gorętszym zwolennikiem mandatów, bo rozwydrzenie kierowców i wszystkich uczestników ruchu drogowego jest niepojęte. Ludzie niepotrzebnie giną na drogach albo zostają kalekami na całe życie.

- Niestety. Mamy nawet wzrosty liczby zabitych, w tym wśród motocyklistów. Tak się dzieje mimo tego, że mamy coraz lepszą i bezpieczniejszą infrastrukturę drogową, coraz bezpieczniejsze samochody. Tylko że także moc silników aut i motocykli bywa ogromna.

- A jak jest z kursami reedukacyjnymi, na które trafiają kierowcy zatrzymani pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających, chcący odzyskać prawo jazdy?

- To niestety przykre, bo w tej grupie kierowców nic się nie zmienia – policja wciąż ich zatrzymuje i problem nie maleje. Widać jaki jest stosunek takich kierowców do problemu. Tym samym na kursach reedukacyjnych mamy constans. Kurs kosztuje zaledwie 500 złotych. Nie wydaje mi się, aby ci ludzie coś z niego wynosili, bo wracają.

- Myślę, że kierowcy którzy stracili prawo jazdy za pijaństwo bądź zażywanie narkotyków, i tak będą pić, bo są zwyczajnie chorzy.

- Przeraża skala tego problemu, bo doskonale wiemy, że zatrzymani przez policję stanowią tylko przysłowiowy czubek góry lodowej, jako że większości udaje się uniknąć zatrzymania. Moim zdaniem restrykcje dla takich kierowców są za małe.

- Wracając do zdawalności egzaminów na prawo jazdy… W maju organizujecie kolejną edycję rankingu szkół jazdy, które mogą pochwalić się najlepszymi wynikami, które są pochodną zdawalności ich absolwentów.

- Terminu jeszcze nie podam, ale rzeczywiście uznałem, że taki ranking jest motywujący dla szkół jazdy. Jeśli dany instruktor ma dobre wyniki w zdawalności swoich kursantów, to oczywiście świadczy o jego poziomie. I to trzeba chwalić i promować. Szkoły jazdy też są zainteresowane rankingami, bo chwalą się nimi na swoich stronach internetowych.



emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Motoryzacja

Komentarze

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze!
Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA i obowiązują na niej polityka prywatności oraz warunki korzystania z usługi firmy Google. Dodając komentarz, akceptujesz regulamin oraz Politykę Prywatności.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska