Agnieszka Kanarkowska z Bydgoszczy nie wyobraża sobie tygodnia bez wizyty w "lumpie". - Nie lubię przepłacać, a w szmateksie można kupić niezniszczone, modne rzeczy kilka razy taniej niż w sieciówce.
Przeczytaj także:Nie zawsze towar możemy oddać do sklepu - relacja z dyżuru z ekspertem
Chwali się, że ostatnio udało jej się upolować nowe dżinsy Donny Karan za 15 złotych! - Gdybym je chciała kupić w sklepie, to musiałabym wydać przynajmniej 500 złotych. Mam swojego ulubionego "lumpa" na Bartodziejach. W środę, w dzień dostawy nowego towaru, nawet na godzinę przed otwarciem ustawiają się przed nim długie kolejki. Choć wówczas nie ma żadnych zniżek, ciuchy idą na pniu. Wiele razy byłam świadkiem, jak kobiety sobie wyrywały bluzki czy spodnie. Punkty tej samej sieci lumpeksów są również między innymi w pasażu pod rondem Jagiellonów oraz przy kładce na Wyżynach. Często zdarza mi się tam również zaglądać - opowiada bydgoszczanka.
Trendy jest wydać jak najmniej
W sklepach z odzieżą używaną ubiera się także Alicja Ratajczak, studentka z Włocławka. - Wybieram te szmateksy, w których towar jest wyceniany, a nie płaci się za kilogram. Mam wrażenie, że rzeczy, które mają swoją cenę, są w lepszym stanie. To prawda, że czasem można trafić na mocno podniszczone ubrania, ale mam wrażenie, że ostatnio sprzedawcy bardziej dbają o to, by ubrania były w dobrym stanie. O ile jeszcze rok temu wiele moich koleżanek z roku nie przyznawało się, że kupuje w "lumpach", teraz chętnie o tym mówią. Z jednej strony we Włocławku szaleje bezrobocie i ludzie mają coraz mniej pieniędzy, zwłaszcza na ubrania. Z drugiej strony trendy jest pokazać, że się ma coś fajnego za nieduże pieniądze - opowiada Alicja Ratajczak.
Potwierdza to pracownica sklepu z odzieżą używaną przy ul. Gdańskiej w Bydgoszczy. - Coraz częściej obserwujemy z koleżankami, że naszymi klientkami nie są kobiety skromnie ubrane, ale takie, które wyglądają na zamożne. Gdy z nimi rozmawiamy, mówią, że u nas mogą kupić oryginalne ubrania za kilka złotych. Potem się nimi chwalą w pracy. Nie wstydzą się powiedzieć, że to z drugiej ręki. Staramy się mieć jak najlepszy towar, bo konkurencja na rynku jest coraz większa - słyszymy.
Rzeczywiście sklepy z odzieżą używaną w Polsce wyrastają jak grzyby po deszczu. Obecnie jest ich w całym kraju aż 21 tysięcy. Z badań TNS OBOPwynika, że regularnie kupuje w nich aż 42 proc. Polaków, a 13 proc. robi to sporadycznie.
W sieci też niższe ceny
Handel używanymi ubraniami i akcesoriami przeniósł się także do sieci. Ogromną popularnością cieszą się serwisy ogłoszeniowe, np. Tablica.pl czy Gumtree.pl
Tutaj najchętniej kupujemy ubrania dla siebie i naszych pociech oraz wszelkiego rodzaju akcesoria dla nich.
Ewa Tylko z Grudziądza dwa miesiące temu w internecie kupiła używany wózek dla córek-bliźniaczek. - Zapłaciłam za niego 500 złotych, a w sklepie by kosztował pięć razy tyle. Był w ogóle niezniszczony. Miałam też szczęście, że sprzedającymi było małżeństwo z Grudziądza, więc mąż pojechał do nich po wózek i nie musieliśmy płacić za koszty przesyłki. Ubrania i akcesoria dla dzieci są bardzo drogie, a dzieci tak szybko rosną. Po co przepłacać w sklepie? - pyta grudziądzanka.
Czytaj e-wydanie »