Szpital w Chojnicach będzie zarabiać na parkingu i spalarni odpadów medycznych

Z końcem lutego kończy się umowa z dotychczasowym operatorem spalarni - firmą Emka. Podjęto decyzję, że szpital sam będzie prowadził spalarnię odpadów medycznych.

Najpierw musi jednak wybudować nową. Proces inwestycyjny potrwa, więc umowa z firmą zostanie prawdopodobnie przedłużona na rok lub dwa.

- Liczymy, że inwestycja z wszystkimi czynnościami, jakie trzeba zrobić, czyli decyzją środowiskową, pozwoleniem na budowę, projektem, przetargiem będzie trwała ok. 2,5 - 3 lat - mówi Maciej Polasik, dyrektor szpitala. - Uważamy, że projekt nie ma słabych punktów i przyczyni się do poprawy finansów szpitala.

Decyzję podjęto w uzgodnieniu ze Starostwem Powiatowym w Chojnicach. Prowadzenie spalarni na własny rachunek to - jak mówi dyrektor - opłacalna sprawa: - Gdybyśmy nie mieli spalarki w szpitalu, musielibyśmy rocznie wydawać 1 mln na spalanie śmieci. A ta, która jest, nie będzie mogła już działać. Jest słabo wydajna.

Szpital - w porównaniu ze stawkami rynkowymi - płaci firmie niewielkie pieniądze. Jak słyszymy, to koszt rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Podczas gdy za kilogram przywiezienia i spalenia śmieci płaci się od 4 do 8 zł. Łatwo policzyć - w chojnickiej lecznicy co miesiąc jest 12 ton odpadów medycznych. Ale skoro nowa linia jest już koniecznością, to chce w nią zainwestować szpital.

Dlaczego?

- Nowa linia da nam ciepło, którym będziemy mogli ogrzać szpital i sąsiednie bloki - mówi Polasik. - A nasza oszczędność na gazie wyniesie ok. 2 mln zł. Poza tym nie ukrywamy, że takich spalarek w szpitalach nie ma dużo. Przy okazji będziemy prowadzić działalność komercyjną dla powiatów zewnętrznych. Odpady medyczne z sąsiednich szpitali będą utylizowane u nas, za co będą nam płacić.

Zapadła też decyzja co do utworzenia płatnego parkingu przed szpitalem.
To wymóg czasów - trudno na nim od dawna o znalezienie wolnego miejsca. Tak bardzo, że dyrektor Polasik żartuje, że „o miejsce na parkingu jest trudniej niż do lekarza specjalisty.”
Zarząd powiatu musi jeszcze wyrazić zgodę na wydzierżawienie terenu, ale to już formalność.
Postępowanie przetargowe jest właśnie przygotowywane.

Ma być profesjonalnie, tzn. firma, która wygra przetarg, powinna zadbać, by na płatnym parkingu wszystko działało jak w zegarku.

- Liczymy, że z początkiem roku, może będzie to luty, marzec - jak wszystko dobrze pójdzie - parkowanie będzie płatne - mówi Polasik.

Ogólna idea jest taka, że personel ma parkować wewnątrz, a pacjenci na zewnątrz.
Jest wstępne założenie, że abonament dla pracowników będzie stawką dzienną, a jej koszt to jedna złotówka. Ale - uwaga - to plan.
Pacjenci za pewną część pierwszej godziny nie uiszczaliby opłaty. Jaką? - Może pół godziny byłoby za darmo - odpowiada Polasik.
Może?
- Jest jeszcze wiele rzeczy do szczegółowego ustalenia - podkreśla Monika Frymark-Fifielska, zastępca dyrektora szpitala ds. ekonomicznych.