Porody, zawały serca, intensywna terapia noworodka - to świadczenia medyczne, na które Narodowy Fundusz Zdrowia nie narzuca limitów. W tym przypadku szpitale przyjmują więc tylu pacjentów, ilu akurat wymaga natychmiastowej pomocy. Za całość, bez względu na to, ile procedur lecznice wykonają w ramach świadczeń nielimitowanych, musi zapłacić NFZ.
Czytaj: NFZ musi oddać bydgoskiemu Centrum Onkologii 23 miliony. Dlaczego?
Musi, ale nie płaci. Bo, jak twierdzi, nie ma pieniędzy. Niestety, suma, którą fundusz zalega regionalnym szpitalom systematycznie rośnie. I to od trzech lat. Efekt? - Musimy kredytować NFZ - mówi Marta Laska, rzeczniczka prasowa szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy, któremu fundusz zalega 45 mln zł! - Nasze bieżące zadłużenie wynosi 43 mln, czyli prawie tyle, ile winien jest nam NFZ.
Dyrekcja szpitala skierowała już sprawę do sądu. Na razie dopomina się pieniędzy za procedury nielimitowane przeprowadzone w 2010 roku. Decyzja sądu jeszcze nie zapadła.
Zresztą nawet, jeśli NFZ przegra w pierwszej instancji, zapewne złoży apelację, jak miało to miejsce w przypadku innych lecznic walczących o pieniądze za świadczenia nielimitowane. W lipcu tego roku decyzją sądu, Fundusz miał oddać szpitalowi im. Biziela w Bydgoszczy 2,2 mln zł. Chodziło o procedury ratujące życie. - Był już nakaz płatniczy, ale NFZ się odwołał - informuje Kamila Wiecińska, rzeczniczka prasowa placówki.
Szpitalne sprawy trafiają do sądów cywilnych
To samo w przypadku szpitala w Grudziądzu - walka o 10 mln zł (za 2009 rok!) stanęła na apelacji Funduszu. Miną kolejne lata, zanim zapadnie wyrok w drugiej instancji. - Sądy gospodarcze rozpatrują sprawy w ciągu 30 dni - irytuje się Marek Nowak, dyrektor grudziądzkiej lecznicy. - Tymczasem szpitale odsyła się do sądów cywilnych.
Oprócz tego, że placówki zdrowia czekają w efekcie dłużej na odzyskanie pieniędzy (o ile wygrają z NFZ), to, jak podkreśla Nowak, rosną również ewentualne koszty dla Funduszu. - Jeżeli przegra, musi przecież zapłacić odsetki, które rosną wraz z upływem czasu - wskazuje szef szpitala w Grudziądzu.
Ale to nie przekonuje NFZ. Twierdzi bowiem, że nie wszystkie świadczenia, które szpitale wykonują jako nielimitowane, są nimi w istocie.
NFZ kwestionuje świadczenia ratujące życie
Z takim zarzutem spotkał się w miniony wtorek Zbigniew Pawłowicz, dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy, który wywalczył przed sądem 23 mln zł za procedury ratujące życie. W ocenie Funduszu, zasądzona kwota to gruba przesada, bo część świadczeń można było wykonać w ramach procedur zwykłych, a nie nielimitowanych. Efekt? Apelacja. Kiedy i czy w ogóle zarówno ten, jak i pozostałe szpitale w regionie odzyskają pieniądze? Nie wiadomo. Najpewniej za kilka lat.