Mieszkańcy gminy Warlubie dobrze pamiętają program wyborczy Krzysztofa Michalaka. Na samym szczycie listy obietnic było rozwiązanie, chyba najbardziej palącego problemu gminy, jakim wciąż jest woda. To jeden z powodów, dla których wygrał wybory. Jednak ludzie twierdzą, że po czterech latach nie widać żadnych postępów. Ba! Dowodzą, że jest gorzej. - To, co się dzieje w ostatnich tygodniach, przechodzi wszelkie pojęcie - denerwuje się pani Krystyna, która odwiedziła naszą redakcję z próbką wody pobranej w jej mieszkaniu. W butelce o pojemności 0,25 litra zalega centymetr gęstego, żółtego osadu. - Przyzwyczailiśmy się już do tego, że dopicia trzeba kupować wodę w butelkach, ale jak zrobić pranie czy umyć się w czymś takim? - irytuje się kobieta. - Ktoś, kto tego nie widział, nie uwierzy, że z kranu może lecieć taka breja. A płacimy jak za bardzo dobrą wodę, jaką mają np. w Świeciu.
Szybciej się nie dało
Krzysztof Michalak zapewnia, że nawet na moment nie zapomniał o swoich deklaracjach. Będąc mieszkańcem Warlubia nie miał na to szans. Co najważniejsze zapewnia, że najdalej za dwa miesiące w kranach popłynie woda, jakiej w Warlubiu nie było. - Pojawiające się ostatnio większe ilości zanieczyszczeń mają związek z uruchomieniem nowej stacji uzdatniania wody - tłumaczy. - Skoki ciśnienia czy wyłączenia prądu powodują zrywanie osadu, który zalegał w rurach przez kilkadziesiąt lat. Nie da się go usunąć w ciągu kilku dni.
Jak wyjaśnia wójt, inwestycja o której mowa wymagała kilku lat przygotowań potrzebnych na przygotowanie odpowiedniej dokumentacji i pozyskanie funduszy 3,2 mln zł. - O tym, że mamy złą wodę mówi się od lat 70. - przypomina. - Wcześniej nikt nie potrafił tego zmienić.