Nie udało się jej uratować. W szpitalu Kopernika, gdzie pojechała ambulansem, lekarz stwierdził zgon i o sprawie powiadomił prokuraturę.
Chora nie oddycha...
Kilkanaście godzin później pogotowie jeszcze raz zostało wezwane na ul. Kilińskiego, pod ten sam adres. Tym razem chodziło o 31-letnią niepełnosprawną kobietę. Leżała w łóżku. Nie oddychała. Medyk stwierdził, że doszło do zatrzymanie krążenia. Młoda kobieta nie była sama w domu. Osoby, które w nim przebywały, były przekonane, że 32-latka śpi. Dopiero gdy jedna z nich weszła do pokoju zauważyła, że chora nie oddycha.
Zatrucie?
Prokurator i biegły z zakresu medycyn sądowej przeprowadzili oględziny. Na ciałach obu kobiet nie stwierdzili obrażeń. Uznali, że nie przyjmowały one substancji psychoaktywnych. Na miejscu zabezpieczono ślady (m.in. wymiociny), resztki jedzenia, m.in wegańską potrawę z boczniakami, którą miała jeść 17-latka. Zlecono również szereg badań toksykologicznych. Prokurator ma nadzieję, że sekcje zwłok obu kobiet dadzą odpowiedź na pytanie, co też wydarzyło się w mieszkaniu na Górnej. Dlaczego w tak krótkim czasie odeszły dwie przyrodnie siostry?
- Jest to bardzo tajemnicza sprawa - mówi prokurator Krzysztof Kopania. - Przesłuchujemy świadków. Na pytania śledczych odpowiadać będzie matka kobiet, ich bracia (nie mieszkają już pod tym adresem), sąsiedzi i znajomi.
