Przypomnijmy: informację o podejrzanym pakunku na klatce schodowej bloku przy ul. Podchorążych policjanci dostali w poniedziałek około godz. 13. Od początku mundurowi podkreślali, że przedmiot przypominał granat. Na wszelki wypadek mieszkańcy budynku - znajdującego się blisko jednostki wojskowej - zostali ewakuowani. Mieszkania musieli też opuścić mieszkańcy jednej z klatek w sąsiednim bloku.
Czytaj także: Tajemniczy pakunek w bloku przy ul. Podchorążych w Toruniu. Bomba?
- Zaangażowano służby miejskie, które skierowały tam autobus dla ewakuowanych mieszkańców - mówiła wtedy Wioletta Dąbrowska, oficer prasowa toruńskiej komendy policji. Na miejsce przyjechali specjaliści: patrol pirotechniczny toruńskiej komendy, przewodnik z psem wyczulonym na materiały wybuchowe, sztab policji, kryminalistyka wraz z grupą kryminalnych z komisariatu na toruńskim Rubinkowie i funkcjonariusze prewencji z tej samej jednostki. Do tego: karetka pogotowia ratunkowego, pogotowie elektryczne, pogotowie gazowe, specjalistyczna sekcja antyterrorystyczna Komendy Wojewódzkiej Policji z Bydgoszczy. Jej przedstawciele usnunęli przedmiot z klatki schodowej bloku, wywieźli na poligon i tam zdetonowali - przekonani, że mają do czynienia z atrapą granatu.
- Wszystkie pozostałe szczątki zabezpieczono i zgodnie z procedurą w tego typu przypadkach oddano do dalszych badań specjaliście, czyli biegłemu z zakresu materiałów wybuchowych - mówi Wioletta Dąbrowska. - Ten poinformował prowadzących postępowanie, że przeprowadzone przez niego analizy świadczą o tym, iż był to granat bojowy.
Teraz policjanci i prokuratura sprawdzają, kto mógł podłożyć materiały wybuchowe na klatce schodowej.
Czytaj e-wydanie »