Mało kto zdaje sobie sprawę, że produkcja pierników uzależniona jest od sezonu. Zbliża się zima - na linii królują produkty w czekoladzie. Latem? Zwiększa się produkcja wyrobów w glazurze. Zanim jednak toruńskie przysmaki zostano starannie opakowane i ułożone w kartonach, muszą przejść długą drogę. Jej początek to wyrób ciasta, które musi później odpowiednio długo poleżakować. Ile? Od 3-5 dni do nawet roku. Im dłużej, tym lepiej. Wszystko jest uzależnione od rodzaju produktu.
Pierniki w Toruniu. Tak powstają katarzynki
Później praca idzie już taśmowo. Ciasto piernikowe - wzbogacone wodą i spulchniającymi dodatkami - trafia na walec, a następnie pod wycinak. Bach! I zamiast jednego rozwalcowanego płatu, mamy oto nagle na taśmie kilkadziesiąt znajomych kształtów.
To, co zostaje po ich wykrojeniu, z powrotem wędruje pod walec. I tak aż do wyczerpania piernikowej masy. Co z uformowanym ciastem? Na taśmie wjeżdża do kilkunastometrowego długiego pieca, w którym poddawane jest działaniu zmiennej temperatury. Później chłodzenie.
Polecamy
Wystudzona rzeka poukładanych na taśmie pierników sunie do czekoladowej kąpieli. Z kratki, na której obciekają z czekoladowej masy, wędrują dalej. Przy taśmie pracują same kobiety. Dlaczego? Podobno mają lepsze zdolności manualne. Każdemu etapowi produkcji towarzyszy charakterystyczny piernikowy zapach. Od momentu walcowania ciasta do pakowania gotowych katarzynek mija około 30 minut.
Receptura? Najbardziej fascynującą rzeczą jest w niej to, że tak długo przetrwała bez zmian. Oryginalny skład pierników zna w firmie zaledwie dziesięć osób. Zawierają łatwo przyswajalne cukry, mąkę, miód oraz trzymaną w tajemnicy mieszankę przypraw korzennych. I żadnego tłuszczu. Różne firmy próbowały podrobić toruńskie pierniki. I nikomu się nie udało.
FC Kopernik odwiedziliśmy już kilka lat temu. Poniżej możecie obejrzeć nasz fotoreportaż, który wówczas powstał!
