https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Taka staroświecka dziewczyna

Kamila Mróz [email protected]
Monika nie wyklucza, że jeszcze kiedyś zagra w "Jaka to melodia?"
Monika nie wyklucza, że jeszcze kiedyś zagra w "Jaka to melodia?" fot. Kamila Mróz
Śpiewająco odpowiadała na pytania Roberta Janowskiego. Najpierw pieniądze wygrała dla mamy, potem dla chorej na raka koleżanki.

18 lutego o godz. 19.00 w toruńskim klubie "Od Nowa" przyjaciele Gosi organizują na jej rzecz koncert charytatywny.

To historia o Monice, która powinna żyć kilkadziesiąt lat temu.

- Teraz jestem zafascynowana piosenką "Rękawiczki" Joanny Zagdańskiej. Bardzo chciałabym zobaczyć, jak ona wyglądała, a nigdzie nie mogę znaleźć jej zdjęcia - mówi Monika Pączkowska. - Jak to leci? - powtarza za mną i śpiewa: - "Orzeł z reszką, plecy o plecy" . Znam, lecz w życiu nie wpadłabym na to, że właśnie tak ta piosenka się nazywa. W tym cały problem. Kojarzymy melodie, potrafimy je zanucić, zaśpiewać refren, czasem nawet znamy słowa zwrotki, ale odgadnąć tytuł jest znacznie trudniej. Przynajmniej większości z nas, jednak nie Monice.

Stoję za ciebie w kolejce
Monika Pączkowska - studentka pedagogiki na UMK, od kilku lat mieszka w Bydgoszczy, ale jej rodzinna miejscowość to Skrwilno.

Teleturniej "Jaka to melodia?" prowadzony przez Roberta Janowskiego ogląda od wielu lat. Przez telewizorem, dla własnej satysfakcji, odpowiada na pytania konkursowe, przechodzi z rundy do rundy i "wygrywa" setki tysięcy złotych. Gdy nie zna jakieś piosenki, zaraz to sobie notuje, odnajduje ją w internecie, słucha wielokrotnie i następnym razem, po pierwszych taktach, jej tytuł odgaduje już bezbłędnie. Znajomi doskonale wiedzą o pasji Moniki.

Do startu pchnęła ją przyjaciółka Karolina Białas. Eliminacje miały się odbyć w toruńskim "Domu Artusa" w listopadową niedzielę 2006 roku. Przyjaciółka zadzwoniła do Moniki, żeby jej o tym powiedzieć. Monika była w domu w Bydgoszczy, chciała odpocząć, uparła się: - Nie przyjadę. W niedzielę Karolina zadzwoniła ponownie. Powiedziała: - Wypełniłam za ciebie ankietę i stoję w kolejce, jesteś 35. Przyjeżdżaj! Monika nie miała wyjścia; teraz śmieją się, że Karolina jest jej menedżerem artystycznym.

Przegrała ze stresem

Podczas eliminacji komisja gruntownie sprawdzała wiedzę muzyczną zawodników i ich refleks, do Warszawy dostać się mieli najlepsi. Była wśród nich Monika. Wkrótce potem pojechała na nagranie i poległa. Przegrała ze stresem. Na swoim koncie uzbierała 0 zł.

- W głowie miałam pustkę. Oszołomiła mnie telewizja. Słyszałam głos reżysera: patrz do tej kamery, a teraz do tamtej, uśmiechaj się, powiedz coś do pana Janowskiego.

Zgodnie z zasadami teleturnieju musiała odczekać pół roku, zanim znowu zdecydowała się zawalczyć. Zmobilizowała ją do tego trudna sytuacja finansowa jej rodziny. - Moja mama miała dość duży dług, chciałam jej pomóc go spłacić.

Siostra płakała w słuchawkę

Tym razem Monika bez problemu dotarła do finału, jak mówi, dzięki obecności przyjaciół i siostry. - To wspaniali ludzie, podtrzymywali mnie na duchu, rozśmieszali, nie miałam czasu na tremę. Gdy odgadłam ostatnią finałową piosenkę, to usłyszałam jeden wielki ryk: moja siostra i przyjaciółka płakały, a przyjaciel skakał po studiu. Potem zaczęli mną szarpać i rzucać. Po wyjściu na cztery aparaty obdzwanialiśmy kogo się dało. Moja siostra, płacząc w słuchawkę krzyczała: "Babciu, babciu jesteśmy w Warszawie". Babcia niemal zawału dostała. Najfajniejsze było to, że dużo ludzi szczerze się ze mną cieszyło.

Monika jako zwyciężczyni odcinka automatycznie przeszła do następnego. Akurat przypadła trzytygodniowa przerwa w nagraniach. Na kolejne pojechała chora, zrezygnowana, i samotna. - No i zabrakło tego czegoś, do finału nie doszłam. Nie miałam motywacji, pozostali zawodnicy byli z rodzinami, czuli wsparcie, a ja, przemarznięta na przystankach, nie mogłam się rozluźnić.

Odcinek specjalny

Monika jest na III roku studiów. Po wakacjach dowiedziała się, że u jej koleżanki Gosi lekarze wykryli raka mózgu, operacja się nie powiodła. Przyjaciele chorej studentki postanowili uzbierać pieniądze na jej leczenie i rehabilitację.

Monika skontaktowała się z redakcją teleturnieju i zaproponowała nagranie odcinka specjalnego na rzecz Gosi. - Przed świętami Bożego Narodzenia napisałam e-maila w tej sprawie i trzy dni po sylwestrze dostałam odpowiedź, że mój pomysł został zaakceptowany. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Wiedziałam, że dziewczyna z piątego roku pedagogiki też wcześniej brała udział w programie. Ewa Jarosz okazała się koleżanką mojej koleżanki, zdobyłam więc do niej numer i namówiłam ją na występ. Na Marka Pepłowskiego, studenta politologii, który wygrał jeden z finałów miesiąca, namiar dostałam z programu.

Dwa tygodnie temu w niedzielę zobaczyliśmy ich w telewizji, jak dzielnie zdobywają kolejne złotówki dla Gosi. Wspierała ich mocna ekipa studentów UMK. Do zwycięskiego finału doszła Monika, dzięki niej oraz Ewie i Markowi udało się łącznie wygrać dla chorej koleżanki prawie 15 tys. zł.

Jeszcze spróbuję

Monika kocha muzykę od zawsze. W podstawówce była w zespole muzycznym, w ogólniaku śpiewała w chórze szkolnym. Gra na keyboardzie, pianinie i gitarze. W swoim rodzinnym Skrwilnie ze znajomymi założyła zespół Animal Sapiens, często można było ich posłuchać w barze "Kuźnia", do dziś jej ulubionym. Zdobyli nawet wyróżnienie na "Przeglądzie Piosenki Poetyckiej" w Rypinie. Gdy była młodsza, rówieśnicy śmiali się z niej, bo słuchała starych nagrań np. Anny Jantar, Ireny Jarockiej, Ireny Santor. Nadal lubi te piosenki, a jej przyjaciele mówią, że powinna urodzić się kilkadziesiąt lat temu. Źle czuje się w nowoczesnych klubach.

Nie wyklucza, że jeszcze kiedyś zagra w "Jaka to melodia?". Na razie dla siebie i swojej rodziny wygrała 12 840 zł. -Trochę więc mnie kusi, żeby znowu spróbować - mówi.

W tym roku Monika będzie bronić pracę licencjacką o pracy z dzieckiem nadpobudliwym psychoruchowo. W przyszłości chciałaby pracować w przedszkolu, jak jej mama.

Nienawidzi być sama, musi mieć przy sobie ludzi, już się jednak przekonała, że ma na kogo liczyć, a inni, zwłaszcza chora Gosia, że można też liczyć na nią.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

k
kasiucha
rewelacja!
tak trzymac!
E
Edi
To wspaniałe co ta dziewczyna robi nie tylko dla siebie,ktoś kiedyś powiedział że człowiek jest tyle wart ile zrobi dla drugiego człowieka więc ta dziewczyna udowodniła że jest warta najwyższego uznania.W dzisiejszym świecie gdzie większośćgoni za pieniądzem ,sławą,rozpycha się by zaistnieć w świeciecudownie że jeszcze są takie Moniki.Przesyłam Ci Moniko WIELKIEGO całusa.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska