Napisał też, że na poważnie wędkuje od 25 lat, ale nigdy wcześniej nie udało mu się złapać sandacza. Choć inne ciekawe okazy mu się trafiały. Aby w końcu złowić wymarzonego sandacza, podglądał sposoby łowienia innych wędkarzy, którzy łapali nawet po trzy sztuki tej ryby. W końcu i do niego uśmiechnęło się szczęście.
Oto, co napisał w mailu do redakcji: „Tradycyjnie wybrałem się w jedno ze swoich ulubionych miejsc nad Wisłą. Była godzina 16 i dobry okres na szczupaka. Minęło 30 minut i złowiłem szczupaczka 62 cm. Po zmianie przynęty były kolejne próby złowienia ryby. Tak około godziny 19.10 poczułem mocne uderzenie i trochę mnie zamurowało. Pierwsza myśl to: sum, bo nie było odjazdu, tylko spokojny, niski przy dnie dryf w nurt rzeki. Po zaciągnięciu sprzęgła przy kołowrotku zaczęła się 10-minutowa walka ja kontra ryba. Zacząłem nabierać pewności, że to sandacz i czułem coraz większe podekscytowanie, że w końcu i mi dopisze szczęście. Po walce, którą wygrałem, moim oczom ukazał się piękny sandacz!!! Byłem przeszczęśliwy i dumny sam z siebie... Od razu pojechałem do sąsiada i mojego kompana od wędkarstwa, by się pochwalić. Tam też zrobiliśmy zdjęcia, zmierzyliśmy i zważyliśmy moją rybę giganta”...
Panu Danielowi gratulujemy i przypominamy innym wędkarzom, że czekamy na zgłoszenia.
Wideo: INFO Z POLSKI odc.14 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju
źródło: vivi24/x-news