MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tam gdzie kozy skaczą

Małgorzata Święchowicz
- U nas na drzewach są mezy
- U nas na drzewach są mezy Małgorzata Święchowicz
- U nas nie zobaczysz ptaków na drzewach. U nas na drzewach są mezy - mówi Abdullah. I najpierw myślisz, że kłamie. Później myślisz, że ktoś specjalnie te biedne mezy ustawia na najwyższych gałęziach arganii.

     Drzewa są aż gęste od kóz, meza nad mezą. Pasą się metr nad ziemią, dwa metry, trzy. Pasterz nie ma nic do roboty, chyba tylko tyle, żeby wieczorem ściągnąć je z oskubanych gałęzi i następnego dnia zaprowadzić pod drzewo, na które inne kozy jeszcze nie skakały.
     Baraka allahu fik, Niech błogosławieństwo boskie będzie z Tobą, że są jeszcze te drzewa arganiowe, te kozy. I są turyści. Za zdjęcie z kozą chętnie zapłacą pięć dirhamów. Jest z czego żyć. W okolicach Agadiru od pięciu lat nie było deszczu.
     I rosną zielone kamienie
     
Kozy skaczą tylko na drzewa arganiowe, a te rosną tylko w okolicy Agadiru. UNESCO uznało ten obszar za rezerwat biosfery. - Takich drzew nie zobaczysz nigdzie na świecie, tylko u nas i w Meksyku - zapewnia Abdullah, nasz przewodnik. Abdullah, czyli "niewolnik Boga". On sam woli tłumaczyć swoje imię "niewolnik kobiet" (kobiety są wniebowzięte). Studiował w Polsce, z Polką się ożenił. Teraz zarabia na obwożeniu Polaków po Maroku. Da się z tego wyżyć, choć Polacy wciąż jeszcze rzadko tu przyjeżdżają - 8-10 tysięcy osób rocznie. Najczęściej lądują w Agadirze, trafiają do hotelu nad oceanem i rano, gdy się budzą - na plaży widzą już marokańskich chłopców grających w piłkę nożną. Piłka, to narodowy sport, Agadir, to narodowa duma. - 29 lutego 1960 roku o 3.45 miasto rozpadło się po trzęsieniu ziemi i proszę, odbudowaliśmy - mówią. Wyliczają: 15 tysięcy osób zginęło! - A wiesz, że ci, którzy byli akurat w kinie "Spokój", ocaleli? Wyszli z kina i zdziwili się, że miasta nie ma.
     Teraz rosną pięciogwiazdkowe hotele, wille bogaczy, a za miastem slumsy. Metr ziemi w Agadirze kosztuje 15 tysięcy dirhamów, czyli 1500 amerykańskich dolarów, przeciętny człowiek musiałby nie jeść pięć miesięcy, żeby na ten metr zaoszczędzić. Lepiej wyjechać z Agadiru, tam gdzie oazy, domy Berberów, kozy na drzewach.
     Król biedaków i kobiet
     
Z pestek owoców drzewa argana robi się oliwę, mydło, kremy, olejki do kąpieli. Pestki wyłuskuje się ręcznie - kobiety z wioski Targanin suszą orzechy arganiowe, później siadają w cieniu, i łup w orzecha kamieniem, łup, łup. I śpiewają przy tym wesoło.
     Kobiety w Maroku wiele zawdzięczają 40-letniemu królowi Mohammedowi VI (skończył nauki polityczne i prawo, a jego żona 24-letnia Lalla Salma uczyła się matematyki i informatyki). O Mohammedzie VI mówią: młody król, albo: król biedaków. Obiecał biedakom lepsze życie, a kobietom przywileje, jakich kobiety w islamie raczej nie miewają. W październiku ogłosił reformę prawa rodzinnego "Mudawana". Nie będzie można wydać za mąż dziewcząt, które nie skończą 15-18 lat. Jeśli małżeństwo będzie nieudane, będą mogły wziąć rozwód. Nie będą też musiały się bać, że mąż za chwilę znajdzie sobie drugą albo trzecią żonę. Dotąd, szczególnie na wsi, kobiety niewiele miały do powiedzenia: bracia stawali na głowie, by strzec ich reputacji, ojcowie - by zawczasu zaaranżować jak najlepszy kontrakt małżeński. Poligamia dotąd nie była zabroniona, rozwód nie był taki prosty, a jednak rozwódek nie brakuje. Słynny jest małżeński targ Aid Haddidou w Atlasie Wysokim - tam co roku we wrześniu rozwiedzione Berberyjki szukają sobie nowych mężów.
     Zgromadzenie umarłych w nocy
     
Zimny kraj, w którym jest bardzo gorąco - mawiał pierwszy francuski gubernator Maroka, Lyautey. W centralnym Atlasie Wysokim temperatura w ciągu dnia może zmieniać się o około 30 stopni C, szczyty do maja pokryte są śniegiem. Na plażach w dzień jest gorąco, ale nocą bywa chłodno, nawet w czerwcu.
     Noce najpiękniejsze są w Marrakeszu, na placu Jemaa el Fna. W XIII wieku odbywały się tu egzekucje, głowy straconych ofiar wystawiano na pokaz i plac bywa nazywany "Zgromadzeniem Umarłych". W dzień pełno tu szewców, fryzjerów, dentystów, zaklinaczy węży, sprzedawców wody, akrobatów, hazardzistów. Pudełko, kawałek sznurka, dwie pętelki. Wygrasz, jeśli zgadniesz, która pętelka zaciśnie się, gdy pociągniesz za sznurek. Ścisk, upał. Grają hazardziści, grają gnaoua: klekotki, bęben. Gnaoua należą do tajemniczego bractwa, o którym krążą pogłoski, że nocą umieją wywoływać duchy. A nocą na placu Jemaa el Fna dopiero jest ciekawie: rozkładane są stragany z jedzeniem, stoły, stoliki. Hassan na stoisku trzecim, Abdel Majida na 42., Abdel Hakim przy 112... Każdy gotuje, każdy częstuje. Trudno zliczyć, ile tych stoisk jest, ze ślimakami, jagnięciną, wielbłądzimi żołądkami, kalmarami, oliwkami, daktylami, figami, orzechami, pomarańczami... Przy długich stołach siadają miejscowi i turyści. Można zjeść kolację już za 10 dirhamów. A później za dirhama, dwa, posłuchać gawędziarza. Opowiadają o historii, o duchach albo o prawach fizyki. Kreślą zawzięcie patykiem po ziemi tajemne wzory. Kreślą głównie starzy. Słuchają głównie młodzi. Dopóki im się nie znudzi.
     Dolina Ourika
     
Drogą S 513 na południe od Marrakeszu jedziemy do doliny Ourika. Jest poniedziałek, w Dar Caid Ourika odbywa się cotygodniowy targ. Już na pierwszym zakręcie górskiej drogi trzeba uważać, by nie wpaść na stragany. Ziemia ma tu czerwony kolor, Berberzy mówią: hamri. Nawadniają ziemię hamri za pomocą otwartych kanałów, czasami miewają wody za mało, czasami za dużo. Skutek wylewów w latach 80-tych widać na całej drodze do Setti Fatma. Tu kończy się asfalt. Mężczyźni dopadają turystów, niosą naręcze korali: - Jedyne 60 dirhamów, 40 dirhamów! Ich kobiety wyległy nad rzekę. Piorą. Pięć kobiet, dziesięć, dwadzieścia. Cała wioska pierze.
     Wyruszając z Setti Fatma na zachód, wzdłuż koryta rzeki Ourika, można po trzech dniach marszu dotrzeć do wioski Imlil. Stąd zaczyna się wyprawę na Toubkal (najwyższy szczyt Atlasu Wysokiego - 4167 m n.p.m.). W Imlil znajdziesz nocleg, sklepy i przewodnika górskiego z jucznym mułem. My nie wybieramy się na Toubkal ani nawet do Imlil, ale też wynajmujemy przewodników, którzy poprowadzą nas w górę, do wodospadu. Zachwalają wodospad. Piękny. Chcą po 15 dirhamów od osoby, targujemy się. Biorą po 10. Droga pnie się ostro w górę, ludzie z Setti Fatma wiedzą, jak wyciągnąć coś jeszcze od turystów. Im wyżej, tym słońce bardziej przypieka i częściej wzdychamy do ich "lodówek" - na półkach w skalnych niszach ustawili butelki coli i fanty, polewają je wodą z górskiego strumienia.
     Amen i wiatr
     
Dla Berberów, to święte słowo: amen, czyli woda. Potrzebują wody. Jadąc do Marrakeszu mija się wsie naznaczone suszą. Bieda, wyschnięte pola bananowców. - Od pięciu lat nie padało - powtarzają, jak mantrę. Uciekają ze wsi do miast, w których da się wyżyć z turystyki. Rocznie na wakacje w Maroku przyjeżdża 2,5 miliona Europejczyków, połowa to Niemcy i Francuzi. Zostawiają napiwki, kupują pamiątki, czasami się nawet nie targują.
     - A my kochamy się targować. Takie nasze życie - mówi Abdullah. I ciągnie na suk, gdziekolwiek jesteśmy: w Agadirze, Essaouirze, Marrakeszu. W Agadirze lepiej przepychać się przez kramy udając, że się na nie nie patrzy. Żadnego spojrzenia na jedwabny szal, na plecak z koziej skóry, bo zaraz sprzedawca cię dopadnie, nie puści. Będzie biegł za tobą, krzyczał, że spojrzałeś, to widocznie chcesz kupić.
     Essaouira, co za ulga - nikt za tobą nie goni, chcesz kupić - kup. Nie - to nie. Raj. Więc kupuję miseczki z tui, kości do gry, bęben, kubki, łyżki... Po diabła mi tujowe łyżki? W Essaouira dobrze jest robić zakupy, ale trudno żyć, jeśli nie jest się wielbicielem surfingu. Wciąż tu wieje. Ten port nad oceanem zwany kiedyś Mogador, teraz nazywany jest "Wietrznym miastem". W porcie podają świeże sardynki, kalmary, krewetki. Jeśli chesz zjeść na powietrzu, musisz przytrzymać stolik, żeby wiatr go nie porwał. I uważać, żeby nie odrzucił daleko plastikowych krzeseł. Rybacy odpoczywają po połowach chowając się za murami dawnej portowej twierdzy, niektórzy ułożyli się w wózkach do przewożenia ryb. Prześpią ten wiatr.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska