MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tango w Solcu

Anita Chmara
Grupa teatralna "Szlaban" przygotowała kolejne przedstawienie. Tym razem w Soleckim Centrum Kultury zobaczyć można "Ryp w pip, czyli ostatnie tango w Solcu" według Mrożka.

     Wybrałabym się na spektakl w błogim nastroju, jaki mnie zwykle ogarnia, gdy jadę do ludzi, którzy robią coś z własnej, nieprzymuszonej woli. Robią po ciężkim dniu pracy i tylko dla sztuki. Tym razem błogi nastrój nie był mi dany, mimo że do takich właśnie ludzi jechałam. Wszystko przez Piotra Szymańskiego, reżysera, który poprosił o rzetelną recenzję, a nie laurkę, jaką zwykle wystawia się amatorom.
     I tu kłopot. Jakżeż napisać normalną recenzję, skoro nikt z występujących nie zajmuje się teatrem dzień w dzień po kilka do kilkunastu godzin, nie mówiąc już o przygotowaniu zawodowym w postaci szkół teatralnych? Ale pojechałam, obejrzałam. Najpierw na scenie zamigotał i zasyczał telewizor. Pojawił się w nim Marian Fryszke, który tłumaczył, że Kraków tam, a Solec tu, na prowincji. Ale prowincja się nie da i pokazywać swoje będzie. Całe przedstawienie było pełne właśnie takich niezwykłości, jak ów gadający telewizor, które bardzo skutecznie ożywiły przedstawienie. Bo spektakl rzeczywiście jest barwny, dynamiczny, sprawny. Oparty na Mrożku, zawiera jednak soleckie aluzje, co dla publiczności jest zawsze bardzo miłe. Zagrany z ikrą, istotnie czasami przypomina profesjonalny teatr. Jednak w całości takim nie jest.
     Problemem, jak to często bywa, są dykcja oraz naturalny sposób bycia. Tego odmówić nie można większości aktorów z grupy teatralnej "Szlaban", poza młodą parą z "Tanga" - Julitą Łobocką i Michałem Wawrzyniakiem. Może nie byłoby to ważne, gdyby młodzi aktorzy nie mieli tak trudnego zadania. Zwłaszcza Michał Wawrzyniak, który jako Syn w "Tangu" jest przecież sprawcą całego zamieszania. Musi przekonać widzów, że ma prawdziwy problem z odnalezieniem jakiegoś porządku w życiu, tymczasem widać przede wszystkim, że ma problem z mrożkowym tekstem. Pozostaje mieć nadzieję, że praktyka czyni mistrza i że prędzej czy później również oni poczują się swobodniej. Jeszcze klika przedstawień i być może będą grać tak samo koncertowo jak Anna Sułkowska, która wcieliła się w rolę Babci Eugenii, Michał Rygol - doskonały jako Wuj Eugeniusz oraz Michał Malok - mrożkowy Stomil.
     Scenografia także nierówna - fantastyczna, bogata i pomysłowa w pierwszej części, w drugiej wygląda gorzej. Zielone kotary i sznury z pociętą krepą przypominają szkolne bale, a dość pusta przestrzeń utrudnia grę. W ogóle druga część trochę kuleje - jakby zabrakło rozpędu, jakby wyczerpały się pomysły, również te reżyserskie.
     Prawda jest jednak taka, że to wszystko nie ma znaczenia. I tak z przyjemnością patrzymy na zespół, który zdecydował się na bardzo trudny tekst. Z "Tangiem" Mrożka nie zawsze radzą sobie profesjonalne sceny. Jest coś magicznego i dobrego w tym, że ludziom się chce. I jeszcze, że się im udaje. Nie tak, jak w zawodowym teatrze, ale jednak udaje. Bo ludzie przychodzą, świetnie się bawią i biją gorące brawa. I już po wyjściu z niecierpliwością oczekują następnej teatralnej propozycji. Dlatego, jak zawsze, soleckiemu "Szlabanowi" można tylko gratulować i życzyć kolejnych sukcesów.
     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska