Zamiast maleć, liczba urzędników w regionie rośnie. Sprawdziliśmy poziom zatrudnienia na koniec 2009 i 2010 r. w 27 urzędach, które zatrudniają ok. 7,7 tys. osób: wojewódzkim i marszałkowskim z podległymi im instytucjami i komendami, w magistratach pięciu największych miast i agendach państwowych. Wnioski? W ciągu roku przybyło prawie 150 urzędników, czyli ok. 2 proc. Wzrosły też wynagrodzenia. Według danych z 22 urzędów w br. przekroczą 250 mln zł i będą wyższe o 560 tys. zł niż w ub.r.
U marszałka i wojewody
Największy wzrost - o 65 osób - odnotował Urząd Wojewódzki. - Zatrudnienie wzrosło w wyniku przejęcia pracowników z likwidowanych jednostek m.in. z zakładu obsługi urzędu - mówi Bartłomiej Michałek, rzecznik wojewody. - Wcześniej utrzymywaliśmy w urzędzie tendencję spadkową. Nie planujemy jednak dodatkowego zatrudnienia.
Przeczytaj: Płacimy na urzędników. Dużo pieniędzy. Ile?
Załoga marszałka jest o 154 osoby większa niż wojewody, ale jej utrzymanie kosztuje 6 mln zł mniej. Dlaczego? Pensje większości urzędników (435 z 770) są dofinansowane w ok. 75-85 proc. z funduszy unijnych. To pracownicy obsługujący projekty europejskie. - Samorząd województwa ma obowiązek zapewnić ich obsługę - mówi Beata Krzemińska, rzeczniczka marszałka. - Wyliczony jest wskaźnik zatrudnienia na każdy milion euro dotacji.
Bydgoszcz tnie, Toruń przyjmuje
W tym roku zmniejszy się armia urzędników bydgoskiego ratusza: z 968 pozostaną 953 etaty. Mimo to o milion zł wzrośnie ich utrzymanie i osiągnie 53,3 mln zł. - W ostatnich latach rosło zatrudnienie w urzędzie miasta - mówi prezydent BydgoszczyRafał Bruski. - Dlatego od pierwszych dni urzędowania zająłem się m.in. analizą struktury zatrudnienia. Nie ma nic gorszego niż zbędna biurokracja bądź też dublowanie zadań w kilku etatach. Liczba urzędników się nie zwiększy, pensje - też. Pamiętajmy jednak, że urzędy to setki postępowań administracyjnych. A krańcowym beneficjentem naszej pracy są mieszkańcy.
O cztery etaty zmalało w ciągu ostatniego roku zatrudnienie w toruńskim magistracie. Ale w tym ma wzrosnąć o 16, a utrzymanie administracji zwiększy się o ponad 1,4 mln zł. Powód? Potrzebne są osoby do obsługi inwestycji, a także unijnych projektów.
Tanie państwo, sprawne państwo
Rząd wielokrotnie zapowiadał zmniejszenie armii urzędników. W latach 2011-2013 administracja rządowa, ZUS, KRUS czy NFZ miała się zmniejszyć o 10 proc. Ustawa o racjonalizacji zatrudnienia miała wejść w życie 1 lutego. Jednak prezydent Komorowski skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego.
Przeczytaj: Janusz Palikot: - Zwyczajny Polak musi udowadniać urzędnikom, że nie jest wielbłądem
Nawet jeśli rząd zrealizuje swoje plany, to i tak w administracji będzie pracowało więcej osób niż pod koniec 2008 r. - Nie tędy droga - uważa Ireneusz Jabłoński, ekonomista oraz ekspert ds. gospodarki Centrum im. Adama Smitha. - Najpierw rząd powinien opracować mapę funkcjonalną agend oraz instytucji. Pokazałaby ona, które z nich się powielają lub są zupełnie niepotrzebne. Przydałaby się też analiza potrzeb. Gdyby administracja zmniejszyła się o 30 proc., byłaby sprawniejsza.
