Zobacz wideo:Te bydgoskie firmy na pewno znają wszyscy!
- Pracuję na umowie zleceniu w sklepie znanej sieci sportowej i właśnie po raz drugi straciłam jedyną możliwość zarabiania pieniędzy - skarży się Marika, studentka drugiego roku UKW, której ten dochód umożliwiał utrzymanie w Bydgoszczy, a pochodzi z małej miejscowości pod Włocławkiem.
Polecamy także: Kujawsko-pomorskie firmy zwalniają pracowników. Nie, to koronawirus zwalnia...
Najbardziej utraty pracy boją się osoby w wieku 25 - 34 lat
- Pierwszy raz zostałam bezrobotna wiosną, a teraz, gdy rząd zamknął centra handlowe, znów jestem na lodzie - martwi się studentka. - Z zarobionych pieniędzy pomagałam też siostrze. Nasza rodzinna sytuacja finansowa nie jest najlepsza.
Marika: - W tej koronawirusowej rzeczywistości najgorsze jest to, że więcej osób zna kogoś kto stracił z tego powodu pracę, niż kto zachorował na COVID-19.
- Pierwsza fala koronawirusa najmocniej uderzyła w osoby najmłodsze między 18 a 24 rokiem życia - komentuje Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert rynku pracy. - To w tej grupie znacznie wzrosło bezrobocie i najwięcej osób przyznaje, że zna osobiście kogoś, kto w związku z epidemią został zwolniony. Wynika to oczywiście z tego, że młodych częściej zatrudnia się na umowach cywilnoprawnych, które łatwiej zerwać. Druga fala koronawirusa uderza jednak nie tylko w takie osoby, ale również w starsze grupy wiekowe. Najbardziej zwolnień w okresie jesienno-zimowym obawiają się ci w wieku od 35 do 44 lat oraz 25-34-latkowie. Część z nich boi się, że na bezrobocie trafi jeszcze w tym roku.
Aż 26 proc. Polaków zna kogoś, kto w trakcie epidemii koronawirusa stracił zatrudnienie - wynika z najnowszego badania zleconego przez Personnel Service. Najczęściej taką odpowiedź udzielali ludzie młodzi od 18 do 24 roku życia (36 proc.) oraz 25-34-latkowie (27 proc.).
Zgadza się to z danymi OECD, które mówią, że od początku trwania epidemii bezrobocie w najmłodszej grupie wiekowej we wszystkich krajach rozwiniętych wzrosło z poziomu niespełna 12 proc. do prawie 18 proc.
Zdecydowanie najrzadziej z przypadkami zwolnień wśród swoich znajomych spotykali się ankietowani w wieku 35-44 lata (19 proc. wskazań). Jednak to właśnie ta grupa wiekowa obecnie najmocniej obawia się utraty pracy - 27 proc., przy średniej wynoszącej 19 proc. dla ogółu społeczeństwa.
Na drugim miejscu znajdują się młodzi (25-34 lata), wśród których 27 proc. odczuwa strach przed zwolnieniem, a na trzecim 45-54 latkowie (23 proc.). Najmniejsze obawy deklarują osoby powyżej 55 roku życia - strach o swoją posadę wyraża zaledwie 10 proc. z nich.
Już 34 proc. spośród osób obawiających się zwolnienia jest zdania, że utrata pracy jest najbardziej prawdopodobna jeszcze przed końcem bieżącego roku. Z kolei dla 25 proc. z nich newralgicznym okresem będzie pierwszy kwartał 2021 roku.
Zwolnienia w drugim kwartale boi się 6 proc., a po czerwcu przyszłego roku niepokój spada prawie do zera. Obawy wyraża tylko 3 proc. osób.
Czeka nas fala zwolnień pracowników i bankructw
Patrząc na poszczególne grupy wiekowe, w bieżącym roku najbardziej zagrożone są posady osób 25-34-letnich (48 proc. wskazań w tej grupie), a na początku 2021 roku największa niepewność dotyczy pracowników w średnim wieku 35-44 lata (41 proc.).
- Czeka nas nerwowe pół roku, w trakcie którego sytuacja finansowa wielu ludzi będzie zależała od stopnia nasilenia się pandemii i rządowych restrykcji z tym związanych. W najbliższych miesiącach najmocniej zagrożone wydają się osoby 25-34-letnie, z umowami o dzieło i zlecenie. Pracownicy do 26 roku życia, dzięki przysługującym ulgom, są tańsi co w dobie kryzysu daje im przewagę. Są też bardziej elastyczni i chętniej godzą się np. na zmniejszenie liczby godzin lub pensji. Pracownicy, którzy przekroczyli granicę 26 lat, znacznie częściej mają umowy o pracę, tym samym ich ewentualne zwolnienie jest trudniejsze niż osób młodych i w razie przeciągającego się kryzysy gospodarczego, nastąpi później. Niemniej ich obawy są całkiem spore i oczywiście uzasadnione - podsumowuje Krzysztof Inglot.
- O fali bankructw i zwolnień mówimy z coraz większym przekonaniem - twierdzi dr Sonia Buchholtz, ekspertka Konfederacji Lewiatan. - Przykładów dostarcza choćby najnowszy raport Narodowego banku Polskiego. Zmiany natężenia ruchu ludności w centrach handlowych (od maja tylko w jednym tygodniu spadek był mniejszy niż 10 proc.), spadki ruchu ludności w handlu i rozrywce nie zostaną wyrównane e-commerce, podobnie jak praca z domu ogranicza zakupy robione niejako przy okazji. 20 mld zł dla firm, o których mówi rząd, wydaje się kwotą niewystarczającą do zapobieżenia fali bankructw i zwolnień.
