Uczniowie z Ia i IIc bydgoskiego Gimnazjum nr 10 mają własny, nietypowy sposób na spędzanie wolnego czasu. Spotykają się przed lekcjami w sali i inscenizują sztuki. Pomaga im w tym anglistka Agnieszka Hubert, która kółko założyła. Rok temu doszła do wniosku, że dla uczniów znacznie ciekawsza jest nauka języka, która nie odbywa się w ławkach, a w absolutnie swobodnej atmosferze, czyli przy okazji zabawy. I wcale się nie pomyliła. Od tego czasu anglistyczne kółko dramatyczne przygotowało już trzy prezentacje, zyskało też nowych entuzjastów. I jeszcze jednego opiekuna - anglistkę Edytę Mudziejewską.
Zaczęło się od spektaklu na pożegnanie roku szkolnego. Grupa postanowiła wystawić coś lek-kiego i zabawnego. Więc powstała dowcipna etiuda wakacyjna. Kolejna drama skupiła się na przygodach znanego i lubianego powszechnie Huckelberryego Finna. Trzecia była już poważniejsza. Tym razem młodzi aktorzy i angliści chcieli pokazać coś z okazji świąt Bożego Narodzenia. I sięgnęli po "Opowieść wigilijną" Dickensa.
- Są bardzo ambitni, a dzięki występom uczą się znacznie szybciej - mówi Agnieszka Hubert. - Poza tym naprawdę świetnie się bawią. Nauczyciele są im potrzebni tylko po to, żeby wyszukać tekst i o nim porozmawiać. A potem robią wszystko sami. Od plakatów, które rozklejają w szkole, po scenografię i kostiumy oraz układ scen. Nasze dziewczyny są uzdolnione plastycznie, więc biorą się za "marketing", czyli plakaty. Wspólnie natomiast łamią sobie głowy, jak daną rzecz pokazać. I udaje im się znakomicie. Do dziś nie wiem, skąd wzięli wspaniały stary szlafrok, jak z dawnych niemych filmów. Jak długo musieli przekonywać mamy, żeby pożyczyły ciemne, podpalane talerze. I jak im się udało nakłonić lektorów z plebanii do pożyczenia alby?
Chyba najłatwiej przychodzi im to, co sami mogą zrobić. Nagrobek wykonali z kartonu, resztę pomników domalowali na papierze pakowym i tak powstał cmentarz, niezbędny w "Opowieści wigilijnej". Metoda ta żywo przypomina "Panoramę racławicką", gdzie część przedmiotów jest prawdziwa, część namalowana. A znowu kasę, która nabija kolejne kwoty, zrobilii z kalendarza ściennego i dzwonka. Strój ducha nie ograniczył się do banalnego prześcieradła - zjawa otrzymała łańcuchy do potrząsania, co miało do głębi wstrząsnąć widownią...
Praca nad jednym przedstawieniem trwa od miesiąca do trzech. Teraz kółko zabrało się za przygody Oliviera Twista. Ale "stare" sztuki wcale nie poszły w odstawkę. Ponieważ gimnazjaliści pokazali je już kilku klasom we własnej szkole i przyjęto je ciepło, postanowili wyjść ze swoimi dramami na zewnątrz.
Teatr po angielsku
(ach)

Kółko teatralne z opiekunami. Z lewej Edyta Mudziejewska, z prawej Agnieszka Hubert.
Bardzo się lubią. I lubią robić coś razem. Na przykład wystawiać sztuki po angielsku. Bo... dlaczego nie?