- Kim są Irakijczycy? Z europejskiej odległości trudno znaleźć cechy, które by ich wyróżniały. Jedyne co jesteśmy w stanie powiedzieć to: Arabowie.
- I już w tym momencie popełniamy błąd. Nawet w nazwie państwa: Republika Iracka nie mamy słów "arabska" ani "muzułmańska", co spotykamy w sąsiednich krajach. A to dlatego, że duży odsetek Irakijczyków stanowią spokrewnieni z Persami Kurdowie, którzy nie są ludem semickim. Kim zatem jest Irakijczyk? Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie. Irakijczykiem jest Arab szyita z południa, sunnita z centrum oraz Kurd, Asyryjczyk i Turkmen mieszkający na północy. Do tego dochodzi cała masa Irańczyków z pochodzenia, którzy mieszkają w świętych miejscach szyickich położonych w Iraku.
- Trudno zatem mówić o narodzie irackim?
- Trudno używać tego określenia na całym Bliskim Wschodzie. Kategorie narodu przywieźli ze sobą Europejczycy. Świadomość narodowa wcześniej nie istniała tam w takim kształcie. W cywilizacji arabsko-muzułmańskiej było się przede wszystkim muzułmaninem. "Umma", czyli wspólnota muzułmańska, określała przynależność. Do tej "ummy" należeli biali, czarni, żółci, Turcy, Arabowie, rozmaite ludy irańskie. W latach 20. ubiegłego wieku Europejczycy, chcąc się zrewanżować rozmaitym watażkom, podzielili Bliski Wschód w sposób zupełnie bezsensowny: jednemu dali Amman, drugiemu Bagdad, trzeciemu Damaszek. W ten sposób stworzyli sztuczne państwa pełne problemów, których konsekwencje odczuwamy dziś. To w dużym stopniu za sprawą Europejczyków konflikty etniczne są niemal wpisane w konstytucję Iraku. Dotyczy to zwłaszcza Kurdystanu, który poszatkowany został w taki sposób, że jeszcze przez dziesięciolecia stanowić będzie zarzewie konfliktów.
- Ale z drugiej strony, jeśli komukolwiek kraje arabskie zawdzięczają rozwój gospodarczy, to właśnie Zachodowi.
- Gospodarczo tak. Cena, jeśli wziąć pod uwagę sam konflikt kuwejcki, była jednak bardzo wysoka. Kwestia kuwejcka jest robotą Brytyjczyków, którzy sztucznie oddzielili Kuwejt od Iraku, pozostawiając temu ostatniemu 68 kilometrów fatalnej, bagnistej linii brzegowej. Prędzej czy później musiało to sprowokować konflikt.
- W atmosferze etnicznych konfliktów, dziedzicząc z mlekiem matki niechęć do Brytyjczyków, w glinianej chacie na przedmieściach Takrit rodzi się chłopiec, któremu rodzina nadaje nietypowe imię Saddam.
- Rzeczywiście, bardzo rzadkie imię, które w języku arabskim oznacza "ten, który walczy".
- Na początku swojej kariery Saddam Husajn osobiście zajmował się torturowaniem, ponoć znajdował w tym przyjemność.
- To prawdopodobne. Tortury są powszechnie stosowane na Bliskim Wschodzie, jednak z oceną faktów byłbym powściągliwy. Wiele informacji o Saddamie rozpowszechnianych jest przez jego wrogów, trudno je zatem traktować jako obiektywne, choć bez wątpienia nie jest to człowiek o czystych rękach. Trzeba podkreślić, że Saddam Husajn jest naprawdę politykiem obdarzonym ogromną charyzmą w całym świecie islamu. W budowaniu tej charyzmy skutecznie pomogli mu kiedyś sojusznicy z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.
- Wkłada się Saddama do jednego muzułmańskiego worka. Ale już na pierwszy rzut oka jego islam różni się od islamu w wydaniu irańskim czy saudyjskim. Nie ma w Iraku obowiązkowych bród, izolacji kobiet, rzadziej spotyka się tradycyjne stroje arabskie.
- Saddam Husajn odwołuje się do islamu od niedawna, ściślej mówiąc od drugiej fazy wojny iracko-irańskiej i jest to postawa częściowo wymuszona przez Arabię Saudyjską, z której płynęło wsparcie finansowe. Mówiło się wówczas, że w zamian za saudyjskie pieniądze Irak ma zmniejszyć liczbę punktów sprzedaży alkoholu. Przede wszystkim jednak Saddam odwołuje się do islamu, ponieważ wie, że jest to czuły punkt dla ludu. Członkowie elit władzy, nie tylko w Iraku mają niewiele wspólnego z przeciętnym Arabem. Ci ludzie są często świetnie wykształceni, posiadają doktoraty najlepszych zachodnich uczelni, doskonale czują się w kulturze Zachodu. Wiedzą jednak, że okazywanie tego w kraju, w którym ludzie przesiąknięci są zasadami Koranu, może się skończyć zamachem stanu. Przypuszczam, że obecnie wielu przywódców krajów arabskich duchem jest po stronie Ameryki, jednak oficjalnie poparcie dla działań Amerykanów maleje z dnia na dzień. Nawet w pałacach trzeba wsłuchiwać się w głosy z ulicy. Saddam gra właśnie w poczucie jedności muzułmańskiej ludzi prostych, dlatego w odpowiednim czasie w oficjalnej propagandzie zaczęły pojawiać się jego zdjęcia podczas modlitwy, wizyty w Mekce czy w sanktuariach irackich, portrety wodza w tradycyjnym stroju arabskim. Przywódcy partii Al-Bas uświadomili sobie, że czasy świeckości się skończyły. Upadły wszystkie ideologie sekularystyczne na Bliskim Wschodzie, gdy okazało się, że świeckie państwo nie stanowi panaceum na niedolę narodu. Naturalny był więc odwrót w kierunku korzeni.
- Powrót fundamentalizmu to brzmi groźnie, zwłaszcza po wydarzeniach w WTC.
- Ale musimy się z tym pogodzić. W moim przekonaniu jakaś forma fundamentalizmu jest przyszłością świata muzułmańskiego. Próby wykorzeniania tego fundamentalizmu są z góry skazane na niepowodzenie. Państwo muzułmańskie, jak twierdzą teologowie islamu, zostało stworzone przez Boga, demokracja zaś jest tworem typowo ludzkim. Nic dziwnego, że taka krzyżówka nie może się udać. Trzeba zrozumieć, że jest to inna kultura, do której nasza rzeczywistość po prostu nie pasuje. Wydaje nam się, że demokracja zachodnia, która sprawdza się u nas, będzie dobra dla każdego. Paradoksalnie fundamentaliści myślą w podobny sposób, ich zdaniem islam jest idealnym sposobem życia dla wszystkich. Mamy więc do czynienia ze swego rodzaju wojną fundamentalizmów.
- Jakiej retoryki używa Saddam, jeśli udało mu się nie tylko nie stracić władzy po przegranej wojnie, ale jeszcze bardziej ją umocnić?
- Bawi mnie, kiedy dokonuje się racjonalnego rozbioru języka Saddama Husajna, na przykład pogróżek, że rozniesie w pył armię amerykańską w 2 dni. Saddam oczywiście sam w to nie wierzy, ale jego retoryka jest niezwykle skuteczna, tym bardziej że był w stanie przez krótki czas, ale jednak, oprzeć się siłom sprzymierzonym. Pozostawienie Saddama w Bagdadzie po ostatniej wojnie było wielkim błędem taktycznym koalicji antyirackiej.
- W zamyśle Amerykanów sam naród miał pozbawić dyktatora władzy. Ale nie pozbawił.
- I dziś iracki prezydent może mówić: zobaczcie gdzie jest Thatcher, gdzie jest Bush nikogo z tych, którzy mnie atakowali nie ma już u władzy. A ja jestem. To działa na wyobraźnię prostych ludzi we wszystkich krajach arabskich. Rodzi się duma, że jest Arab, który potrafi oprzeć się potędze Ameryki. Jeśli na dodatek Saddam odwołuje się do postaci i wydarzeń historycznych wspólnych wszystkim Arabom, to trudno, aby arabska ulica zapałała sympatią do USA. Nie można też zapominać, że okres największej prosperity w dziejach Iraku przypada właśnie na pierwsze 2-3 lata rządów Saddama Husajna. Niestety, później, wskutek błędnej polityki samego Saddama, nadzieje na sukces gospodarczy się rozmyły.
- Saddam Husajn jest przedstawicielem sunnitów, mniejszości rządzącej w kraju szyickiej większości. A mimo to w konflikcie z Ameryką wspierają go również szyici, których braci prześladuje. Trudno to zrozumieć z europejskiej perspektywy.
- W gruncie rzeczy ma to znaczenie drugorzędne. Różnice pomiędzy oboma nurtami są dość szczegółowe. Nawet podczas wojny z Iranem Saddam był wrogiem nie ze względu na sunnizm, ale z uwagi na świeckość, którą zaprowadził. Paradoksalnie bowiem, jeśli chodzi o styl życia, Irak w porównaniu na przykład ze sprzyjającą USA Arabią, był państwem bez porównania bardziej liberalnym.
- Liberalnym?! Kraj rządzony przez człowieka, który lubi porównania z Hitlerem, w którym panuje powszechne donosicielstwo, a dzieci od małego wcielane są do paramilitarnych organizacji?
- Ale wszystkie te zjawiska nie są czyimś typowo irackim! Można je spotkać w wielu krajach muzułmańskich. Nie należy też przesadzać. Jeszcze w latach 80 Irakijczycy mieli znacznie bardziej swobodny dostęp do kultury Zachodu niż Polacy. W Bagdadzie swobodnie można było kupić na przykład "Folwark zwierzęcy" Orwella, który w Polsce był na liście ksiąg zakazanych. Powszechna jest telewizja, ludzie mają dostęp do anten satelitarnych. Jeśli porównać Irak z Kuwejtem czy Arabią Saudyjską to swoboda obyczajów była tu ogromna. Po zajęciu Kuwejtu przez Irak Kuwejtki były zszokowane widząc w kawiarni irackie kobiety. Co ciekawe, dziennikarze piszą czasem, że w krajach muzułmańskich nie wolno nosić krzyża ani czytać Biblii. Tak jest rzeczywiście, ale wyłącznie w Arabii Saudyjskiej. Właśnie zagrożenie ze strony zeświecczonego Iraku wpłynęło na pewną liberalizację prawa w Kuwejcie i w Arabii Saudyjskiej. Powtarzam, tak naprawdę Saddam w niewielkim stopniu różni się od innych przywódców muzułmańskich, tyle że jest może bardziej widoczny...
-... bo pod jego stopami płynie wielka ropa.
- Mam nadzieję, że to nie jedyny powód zainteresowania Zachodu. Trzeba pamiętać, że stoimy w obliczu zagrożenia śmiercią tysięcy ludzi. Rzadko się o tym wspomina, że poprzednia wojna pochłonęła 150 tysięcy ofiar po stronie irackiej! Gdyby pojedyncza amerykańska rakieta uśmierciła Saddama, byłbym w stanie zrozumieć takie poczynanie Amerykanów. Boję się jednak tych tysięcy ofiar i zniszczeń, jakie może przynieść wojna. Tym bardziej że Irakijczycy to dla mnie zupełnie oczywiste staną za swoim przywódcą.
- Amerykanie liczą na co innego. Czy scenariusz obalenia Saddama Husajna i zastąpienia go bardziej cywilizowaną władzą jest realny?
- Nie wierzę, aby utrzymał się przy władzy rząd osadzony w Bagdadzie przez "niewiernych". Stanie się to, co w Afganistanie z Karzajem, który pełni rolę marionetki. Co gorsza, Saddam bardzo zręcznie pozbył się niemal całej silnej opozycji. Nie ma w Iraku silnej osobowości, która mogłaby go zastąpić. Jeśli już to taką postacią mógłby być przywódca fundamentalistycznych szyitów ajatollah Al-Hakim, co Zachodowi jest zupełnie nie na rękę.
- Jakie jest zatem realne rozwiązanie?
- Ja go nie widzę. Może najlepiej byłoby poczekać i pozwolić działać samym Arabom?
- I przyglądać się, jak nieobliczalny dyktator rozbudowuje arsenał nuklearny?
- Dlatego nie twierdzę wcale, że znam rozwiązanie tej układanki. Mogę natomiast przewidywać, co nastąpi po zajęciu Iraku: południowy Irak uzyska odrębność i będzie rościł sobie pretensje o część Iranu zamieszkałą przez Arabów, okolice Bagdadu będą stanowić osobne państewko. Na północy mamy Kurdów, którzy będą chcieli utworzyć własne państwo, zapewne razem z Kurdami tureckimi...
- Kto zyska kontrolę nad wielką ropą?
- Rzecz w tym, że ropa jest zarówno na północy, jak i na południu i bez wątpienia nikt nie będzie chciał jej wypuścić z rąk. Mamy więc scenariusz nowego konfliktu, w który włączony będzie cały Bliski Wschód. Nie ma więc co liczyć na ropę.
Ten, który walczy
Rozmawiał Adam Willma

Rozmowa z prof. MARKIEM DZIEKANEM, arabistą z Uniwersytetu Warszawskiego, autorem "Historii Iraku"