Z Teresą, żoną pastora Kościoła baptystów z Torunia, rozmawialiśmy przed Wielkanocą. Pogodna, spokojna, opowiedziała nam o swoich sześcioletnich zmaganiach z nowotworem:
- Ja mam świadomość tego, że Bóg ma prawo do mojego życia. Może dać, ale jego prawem jest też nie dać. Ale, uwierz mi, patrzę na ten piękny świat i nie mam żalu, że się z nim niedługo pożegnam. Wiem, że idę do lepszego świata.
Była wiosna, słoneczny, piękny dzień, kiedy przygotowywaliśmy ten wywiad o odchodzeniu. Teresa spoglądała przez okno na zieleniejące klomby:
- Czasem rzeczywiście nachodziła mnie myśl - kobieto, przecież ty umierasz, daj sobie spokój z ogródkiem. Ale dopóki mogę, będę pracować w ogródku, choćby dlatego, żeby kiedyś służył innym. Kolega obiecał, że nauczy mnie właściwie przycinać krzewy. Chciałabym jeszcze opanować tę umiejętność, choć nie mam pojęcia czy mi to przyszłej wiosny będzie na coś potrzebne.
W tym życiu już nie będzie jej to potrzebne. Jej ogródek pokryły jesienne liście. Teresa zmarła w piątek rano. Dla ludzi wierzących pozostała świadectwem ogromnej wiary.
Nabożeństwo pogrzebowe odbędzie się w najbliższy wtorek o 11.00 w kaplicy Kościoła Chrześcijan Baptystów przy ul. Poznańskiej 34.