W sieci kwitnie handel testami genetycznymi, które podobno wykrywają raka piersi, jajników. Firmy zapewniają - wystarczy potrzeć wewnętrzną stronę policzka. Wymaz pobrany specjalną pałeczką mamy umieścić we fiolce i wysyłać na adres laboratorium. Wynik wraca drogą pocztową. Anonimowość gwarantowana.
- Przecież wystarczy, że dana osoba wcześniej coś zje, już wynik może być inny - alarmuje Joanna Jarkiewicz-Tretyn, kierownik toruńskiej Pracowni Genetyki Nowotworów. - Materiał genetyczny należy pobierać w sterylnych warunkach, nie w domowym zaciszu. I to nie przez pocieranie policzka, a przez pobranie krwi, które daje przecież najdokładniejsze wyniki. Radzę uważać, bo może przytrafić się taki scenariusz: kobieta otrzymuje wiadomość, że nie grozi jej nowotwór, a niestety - jest zupełnie inaczej. Kolejna istotna sprawa, na którą chciałam zwrócić uwagę, wynik testu trzeba skonsultować z lekarzem.
Każą sobie słono płacić
Uruchamiam komputer i zerkam na ceny testów wykrywających raka piersi i jajników. Na jednej ze stron zaczynają się od 239 złotych. Co dokładnie jest zawarte w tej sumie? Elementy do pobrania materiału, instrukcja wraz z protokołem, kurier oraz opłacone badanie wraz z wysyłką wyniku.
Firma zapewnia, że zakup ma dotrzeć do klientki w ciągu dwóch dni. Wynik - do rąk własnych.
- Jestem zdania, że rak to zbyt poważna choroba, żeby ufać testowi z internetu - opowiada 39-latka, u której w ubiegłym roku lekarze stwierdzili nowotwór piersi. - Po mastektomii zostałam skierowana do poradni genetyki nowotworowej w Toruniu. Chodziło o to, żeby dowiedzieć się, czy ta choroba nie ma podłoża gentycznego. Faktycznie, jeden gen mam wadliwy. Przebadano również moich najbliższych - wyszło na jaw, że tata i brat mają skłonność do raka prostaty. Dzięki tej wiedzy mogą o sobie zadbać i ewentualny nowotwór wykryć jak najszybciej.
Testy, które podobno wyprzedzają raka, to nie jedyna kontrowersyjna oferta, jaką znajdziemy w sieci. Przykład? "Cudowne" tabletki na odchudzanie.
- W sierpniu, przez podejrzane pigułki zawierające dinitrofenol, zmarła dwudziestolatka - opowiada Teresa Mieszczańska, dietetyczka z Grudziądza. - Dziewczyny marzące o talii osy nadal wyszukują w internecie rozmaitych środków na odchudzanie. Posuwają się nawet do zażywania tabletek z główką tasiemca, niebezpiecznego pasożyta.
Zaglądam do sieci. Mieszkanka Włocławka pisze na internetowej stronie Oglaszamy24.pl: - Potrzebuję tabletek z larwą tasiemca, najlepiej sprawdzonych. Dobrze, gdyby ktoś sprzedawał na sztuki.
"Nona" apeluje o to samo: - Kupię bezpieczne tabletki z tasiemcem uzbrojonym plus odtrutkę w rozsądnej cenie.
Propozycji - w przedziale cenowym od 400 do 500 zł za opakowanie - jest bez liku. Wśród nich oferta "Justyny": - Zakupiłam tabletki w Meksyku. Zażywam je już trzeci tydzień i schudłam 15 kg. Ogłaszam się dopiero teraz, ponieważ nie wiedziałam, czy pomogą, a nie chciałam wyjść na oszustkę i zniszczyć czyjeś marzenia.
Zobacz też: Gimnazjalistki z Bydgoszczy zatruły się lekiem na kaszel. Trafiły do szpitala
W sieci znajdziemy także ogłoszenia dotyczące silnych środków uspokajających. - Kupię clonazepam lub alprozolam, także ich zamienniki. Ewentualnie inne benzodiazepiny z grupy przeciwlękowej - to kolejny apel z Oglaszamy24.pl.
Pytają o cuda-niewidy
Aptekarze jak jeden mąż podkreślają, w handlu lekami powinny być czyste zasady. - Zdarza się, że klienci pytają o cuda-niewidy, które widzieli w sieci - opowiada Paulina Mykaj, farmaceutka z grudziądzkiej "Cordy". - Zazwyczaj to pigułki na odchudzanie i środki na potencję za grube pieniądze. Wyjaśniamy, przekonujemy, że łatwo można napytać sobie biedy.
Czytaj e-wydanie »