O dziewczynach świadczących przydrożne usługi seksualne pisaliśmy wczoraj. Tirówki z krajowej "dziesiątki" skarżyły się na kolejny najazd policji. Od mundurowych otrzymaliśmy sprzeczne informacje. Na miejscu policjanci podpowiedzieli nam, że kontrole i mandatowanie klientów prostytutek mają wymusić z nich informacje na temat podwójnego zabójstwa sprzed czterech lat. Te informacje zdementowała z kolei komenda wojewódzka. Policjanci tłumaczyli też, że drugim powodem jest zagrożenie pożarowe oraz komunikacyjne, które stwarza towarzystwo z obwodnicy.
Jest jednak jeszcze druga, mroczna strona medalu.
Czytaj: Dziewczyny z krajowej "dziesiątki" na obwodnicy znów mają na pieńku z policją
Oświadczenie rzecznika prasowego Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy
Oświadczenie rzecznika prasowego Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy
Po uzyskaniu informacji na temat możliwych nagannych zachowań funkcjonariuszy, Komendant Wojewódzki Policji w Bydgoszczy zdecydował o natychmiastowym wyjaśnieniu sprawy. Będziemy robić wszystko, aby zweryfikować ten sygnał. Jeśli okaże się, że opisane w dzisiejszej prasie sytuacje miały miejsce, to jest to niedopuszczalne! Funkcjonariusze muszą liczyć się z surowymi konsekwencjami dyscyplinarnymi, a nawet karnymi.
Należy zaznaczyć, iż w ostatnim czasie policjanci otrzymali zadania związane ze zwalczaniem przestępczości czerpania korzyści z nierządu, w związku z sygnałami, które w tej sprawie docierały. Polegały one na legitymowaniu osób stojących przy drogach, a zwłaszcza ustalaniu tych, którzy naruszają prawo. W tej sytuacji funkcjonariusze musieli także reagować na wykroczenia drogowe, takie jak stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym, czy wjazd do lasu. Tylko w maju funkcjonariusze legitymowali w tym miejscu ponad 400 razy. Nałożyli także ok. 90 mandatów na kwotę prawie 40 tys. złotych.
W tym kontekście musimy także sprawdzić czy opisane w artykułach prasowych sytuacje miały miejsce, czy też jest to próba zmuszenia funkcjonariuszy do zaniechania tych kontroli?
Istotne jest ustalenie czy którykolwiek z funkcjonariuszy mógł dopuścić się zachowania opisanego w artykułach prasowych? Jeśli tak, to jest to absolutnie naganne! Jednak pojedyncze zachowanie, nie może rzutować na ocenę codziennej, rzetelnej pracy policjantów.
kom. Monika Chlebicz
rzecznik prasowy
Komendanta Wojewódzkiego Policji
w Bydgoszczy
Prostytutki twierdzą, że policjanci na służbie korzystali lub próbowali korzystać z ich usług.
- Z niektórymi po prostu wjeżdżałyśmy do lasu, a innym odmawiałyśmy. Niektórzy byli brutalni. Jeden chciał mnie zaciągnąć siłą do samochodu, inny nawet przez okno próbował mnie wciągać do radiowozu - opowiada jedna z dziewczyn.
To nie wszystko. Na poboczu przy jednej z pań zatrzymał się nawet... autosan policyjnego konwoju. - Dwóch policjantów zaproponowało "przyjemności". Odmówiłam od razu i kazałam im stąd zwiewać - tłumaczy inna z kobiet. Pokazuje zdjęcie, na którym widać mały autobus z tablicą rejestracyjną "HPC". Ustaliliśmy, że numery wskazują, iż jest to autobus "konwojówki" z Bydgoszczy.
Na dziewczynie czapka gore
Najpoważniejszym dowodem jest jednak zdjęcie, które pokazała nam kobieta mówiąca ze wschodnim akcentem. - Pozwolił mi ubrać czapkę i kamizelkę i zrobił zdjęcie telefonem - opowiada prostytutka.
Faktycznie, na zdjęciu uśmiechnięta blondyna stoi na tle lasu w policyjnej czapce i kamizelce z odblaskowym napisem.
Dziewczyny boją się. Nie chcą udostępniać zdjęć, opowiadają, że dochodziło już do przypadków przeszukiwania ich osobistych rzeczy bez nakazu. Są błędnie przekonane, że przeszukania powinna dokonywać kobieta - funkcjonariuszka.
Tirówki dodają, że nie wszyscy policjanci są nachalni. - Często przyjeżdżają grzeczni, ale służbiści. No, ale ci dają najwięcej mandatów - narzekają.
Dla komendy wojewódzkiej historia z obwodnicy to szok. Komisarz Monika Chlebicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, tłumaczy, że po informacji z "Pomorskiej" komendant wojewódzki zdecydował o natychmiastowym wyjaśnieniu sprawy. - Będziemy robić wszystko, aby zweryfikować ten sygnał. Jeśli okaże się, że opisane sytuacje miały miejsce, to jest to niedopuszczalne. Funkcjonariusze muszą liczyć się z surowymi konsekwencjami dyscyplinarnymi, a nawet karnymi. Wcześniej takie sygnały do nas nie docierały - mówi Monika Chlebicz.
Czy policji uda się zdobyć dowody, które widzieliśmy? Nie ma pewności, bo zainteresowane nie muszą zgodzić się na udostępnienie zdjęć.
Czarna seria
Afera w Bydgoszczy wpisuje się w policyjne seksskandale ostatnich dni. Przypomnijmy, że właśnie w niesławie odszedł z policjigenerał Leszek Marzec, komendant opolskiej policji. Pod koniec maja wyciekło do mediów nagranie jego pikantnej rozmowy z kochanką, naczelniczką jednego z wydziałów komendy. Jakby tego było mało, Marzec nazywa w niej swoich podwładnych "patafianami". Warto dodać, że generał odszedł na emeryturę z pełnymi apanażami. Jego emerytura to 11 tys. zł. Otrzymał też 100 tys. zł odprawy i 30 tys. zł ekwiwalentu za niewykorzystane urlopy.
O kolejnym skandalu poinformował w środę portal RMF24. Chodzi o zawiadomienie do prokuratury w sprawie możliwości popełnienia przestępstw niegospodarności i przekroczenia uprawnień przez zastępcę komendanta głównego Mirosława Schos-slera. Ma to związek z rzekomym romansem Schosslera z podwładną, którą awansował na wysokie stanowisko.
"(...) to uderza w całą formację. Największy wstyd jest po stronie tych, którzy coś złego zrobili. My bardziej możemy mówić o rozgoryczeniu" - mówił we wczorajszym wywiadzie opublikowanym na łamach "Rzeczpospolitej" Marek Działoszyński, komendant główny policji.
Wiadomości z Bydgoszczy