- Plotkuje się, że płynie w tobie obca krew, a dowodem na to ma być egzotyczna uroda. Co ty na to?
- (śmiech) Nigdy nie myślałem o sobie, że mam egzotyczną urodę, ale kilka razy spotkałem się z pytaniem o moje pochodzenie. W Maroku wszyscy pytali mnie, czy jestem Włochem. Nie wiem, z czego to wynika. Co prawda nie znam dogłębnie genealogii mojej rodziny, ale w domowych archiwach nie zachowały się żadne informacje o ewentualnych egzotycznych przodkach. Rodzina mamy pochodzi z Pomorza, a taty spod Kielc.
A co do urody, to cóż - w dzieciństwie huśtawka złamała mi nos. Do dziś pozostał leciutko krzywy, być może taki drobny defekt powoduje skojarzenia z egzotyką.
- Pochodzisz z rodziny artystycznej, więc pewnie rodzice nie byli specjalnie zaskoczeni, gdy im oznajmiłeś, że chcesz uprawiać sztukę?
- Mówiąc szczerze, sam nie wiem. Moja mama była bardzo racjonalną osobą. Zależało jej, by po prostu dobrze mi się ułożyło w życiu. Z jednej strony walczyła o to, żebym był w szkole muzycznej (mam za sobą 12 lat nauki w tej szkole), a z drugiej - gdy wybrałem akademię teatralną, próbowała mnie przekonać, że może powinienem jednak zostać prawnikiem albo lekarzem. Lecz jej próby nie były mocno przekonujące (śmiech). Podejrzewam, że gdzieś tam w głębi ducha dopingowała mnie i była bardzo dumna, gdy dostałem się do szkoły warszawskiej. Tym bardziej że ona sama została aktorką wbrew woli swoich rodziców.
- Pewnie też widzieli w niej panią mecenas albo panią doktor?
- Nie, dziadek chciał, żeby mama została architektem, bo skończyła technikum budowlane i przez dwa lata pracowała w biurze projektów. Potem, za zarobione przez siebie pieniądze, w tajemnicy przed wszystkimi, pojechała na egzamin wstępny do szkoły teatralnej w Krakowie. Obawiając się reakcji rodziców, stamtąd wysłała list do domu z informacją, że zostanie aktorką. Dziadek był wstrząśnięty. Do tego stopnia, że spotkali się dopiero po roku.
Gwiazdy muszą wypowiadać się w idiotycznych sprawach, mówić o ulubionych daniach i kremach do twarzy, a ja jestem aktorem, a nie kosmetyczką!
- Twój tata na szczęście nie reagował tak nerwowo?
- Mój tata nie próbował mnie zniechęcać, a wręcz przeciwnie - on mnie namawiał i zachęcał. Bardzo pomógł mi przygotować się do egzaminu. Do dziś zresztą mnie wspiera. Wiem, że przejmuje się rozwojem mojej drogi zawodowej.
- Odnoszę wrażenie, że udało ci się nie ulec pokusie tzw. karierki.
- Nigdy nie zależało mi na robieniu kariery medialnej. Bardzo bronię się przed określeniem "gwiazda" czy "gwiazda serialu".Jestem aktorem, chcę być artystą, a nie gwiazdą. Kreowanie swojego wizerunku w mediach również jest swego rodzaju sztuką, wielu moim kolegom dobrze to wychodzi i w rezultacie otrzymują ciekawe propozycje zawodowe. Ja nie umiem i nie chcę tego robić.
- Imponuje mi to, że wiesz, czego chcesz i konsekwentnie zmierzasz do celu.
- Bardzo dziękuję, to miłe, ale obawiam się, że niezupełnie tak jest. Po prostu chcę, żeby ludzie cenili mnie za to, co umiem i jakim jestem człowiekiem a nie za to, że gram w serialu i udzielam wywiadów. Dziś każdy może być gwiazdą. Wystarczy że występuje w telewizji i piszą o nim w gazetach, a ludzie zaczynają go traktować niemal jak boga. To mnie przeraża! Poza tym gwiazdy muszą wypowiadać się w idiotycznych sprawach, mówić o ulubionych daniach i kremach do twarzy, a ja jestem aktorem, a nie kosmetyczką! W dodatku kreowanie swojego wizerunku pochłania potwornie dużo czasu i energii. Wolę ten czas wykorzystać na spotkanie z przyjaciółmi, wyjazd w góry, pójście na spacer, słuchanie muzyki czy przeczytanie książki. To jest dla mnie ważniejsze.
- Uważasz się za osobę twardo stąpającą po ziemi?
- Nie mam wyrobionego zdania na własny temat. Zawsze wydawało mi się, że jestem rozsądnym człowiekiem, który stara się myśleć trzeźwo i racjonalnie. Ale równie dobrze mógłbym powiedzieć, że jestem marzycielem, idealistą, kimś bardzo emocjonalnym. To też będzie prawda.
- Potrafisz dbać o własne interesy?
- Przychodzi mi to z dużym trudem. Na pewno nie umiałbym odnaleźć się w świecie biznesu. Jestem bardzo łatwowierny, naiwny. Ufam ludziom i wierzę w ich dobrą wolę, empatię, w to, że mnie zrozumieją i wesprą. Za każdym razem, gdy spotykam się z bezwzględnością, jestem bezradny i kosztuje mnie to mnóstwo stresu.
- Potrafisz mówić "nie"?
- Tak, chociaż nie zawsze... A w zasadzie to... może nie? Obie odpowiedzi są prawdziwe. To tak, jakbym miał dwie twarze.
- Może jesteś Rybą?
- Nie, Bliźniakiem (śmiech)!
Jeżeli chcesz mieć interesujące życie, to tak sobie wymyślaj, żeby ci było trudno, bo wtedy jest ciekawie
- Czy miałeś moment zachłyśnięcia się sukcesem? Nie było o to trudno, bo do "M jak miłość&" dostałeś się rok po szkole?
- Nie, bo ja inaczej rozumiem sukces. To przecież nie moja zasługa, że serial "M jak miłość" stał się tak popularny. Nie miałem na koncie żadnych wielkich osiągnięć, po prostu producenci uznali że pasuję do roli i mnie obsadzili. Tym sukcesem serialu to ja się raczej "zakrztusiłem" kiedy nagle dotarło do mnie, że zakupy w centrum handlowym mogę robić nie w weekend, tylko w tygodniu, najlepiej przed południem, do tego w czapce na głowie i ciemnych okularach.
- Twój prywatny wizerunek znacząco odbiega od serialowego. Ilekroć cię spotykam, zawsze jesteś fajnie ubrany. Korzystasz z usług stylistów?
- To zaskakujące, co mówisz, bo ubieram się sam. Zawsze zazdrościłem tym, którzy potrafią fajnie się ubrać. Są takie osoby, jak np. Gosia Kożuchowska, która zawsze świetnie wygląda.
- Pod względem niesztampowego stylu bardzo do siebie pasujecie
- Jeżeli tak jest, bardzo się cieszę, bo styl Gosi bardzo mi się podoba. Niestety, mam ten feler, że bardzo nie lubię kupować ciuchów. Najgorsze, co może dla mnie być, to przymierzanie ubrań. Brakuje mi cierpliwości. Nie umiałbym też wydać dużych pieniędzy na buty czy ubrania.
- Ciekawa jestem, czy gdybyś spotkał się prywatnie z Markiem Mostowiakiem, mielibyście o czym porozmawiać?
- Chyba jednak nie, choć w sumie lubię Marka. Podoba mi się w nim to, że jest taki prostoduszny i ma swoje zasady w życiu. Może czasem reaguje nazbyt emocjonalnie, ale to dlatego, że tak naprawdę jest dobrym człowiekiem. Jedno jest pewne: kocha swoją rodzinę i chce dla niej jak najlepiej. Niekiedy bywa trochę nieznośny i to też jest w nim - moim zdaniem - urocze. Myślę, że ma też poczucie humoru. Fajnie grać taką postać. Jednak Marek nie chodzi do teatru, pewnie nie czyta tych książek, które ja czytam i nie ogląda tych filmów, które ja oglądam. Obawiam się, że tematy do rozmów skończyłyby się nam już po dziesięciu minutach.
- A gdybyś miał powiedzieć, na jakim etapie życia obecnie się znajdujesz?
- To jest super mieć 30 lat! Ten etap bardzo mi się podoba. Zarówno na gruncie zawodowym, jak i osobistym zdobyłem już pewne doświadczenia. Nie czuję się młodzieniaszkiem, co to jeszcze nic o życiu nie wie, a jednocześnie wszystko przede mną. Czuję, że nawet mogę zacząć coś od nowa. Cały czas mam w pamięci słowa, które usłyszałem kiedyś od swojego taty: "Synu, jeżeli chcesz mieć interesujące życie, to tak sobie wymyślaj, żeby ci było trudno, bo wtedy jest ciekawie". Wziąłem to sobie do serca i staram się, żeby nie było mi za łatwo.
Rozmawiała
Anna Wiejowska