Pierwszą miłością Tadzia Lenarda była piłka nożna, na drugim miejscu stawiał ryby. Potem poznał Magdę i już nic nie było ważniejsze. Na wesele zaprosili 150 osób. Miało być hucznie i z pompą. Ale kilka miesięcy przed planowaną datą ślubu musieli wszystko odwołać. Dziś rodzina Tadzia dzieli czas na "przed" i "po". "Po" jest najtrudniejsze, najbardziej bolesne i niestety, ciągle trwa.
"Przed" Tadzio był wesołym, pełnym energii chłopakiem, nie potrafił usiedzieć w miejscu. Grał w ŁKS-ie Łęknica i choć miał 20 lat, na boisku radził sobie lepiej niż niejeden doświadczony zawodnik. Kiedyś wysłali go nawet na testy do Śląska Wrocław, ale on i tak nie chciał zmieniać klubu. Kochał piłkę i chłopaków, z którymi mógł grać, nie opuścił nigdy choćby jednego treningu. Do czasu.
- Pierwsze bóle głowy pojawiły się w marcu tego roku - wspomina Magda. - Tadzio nigdy nie był nawet u lekarza, nigdy na nic nie narzekał. Nagle znikąd pojawiły się te bóle. Zaczął brać tabletki przeciwbólowe, a jeśli doszło już do tego, to musiało być mu naprawdę ciężko.
To miał być ślub jak z bajki...
Aleksandra Łuczyńska, Gazeta Lubuska

Każdego dnia Magda pokonuje 100 kilometrów, żeby odwiedzić męża. Tadzio zaczyna ją rozpoznawać.
Przygotowania trwały w najlepsze, gdy okazało się, że pan młody - silny i wysportowany chłopak - jest bardzo chory. Dziś leży sparaliżowany, za co rodzina obwinia lekarzy z Żar.
Podaj powód zgłoszenia
O
I ze sportem też nie należy przesadzać nigdy!!!
j
Życzę Pani dużo wytrwałości i wiary w to że mąż wyzdrowieje.pozdrawiam serdecznie