Stadion - za dużo powiedziane. Bardziej pasuje boisko, oznaczone wapnem wzdłuż i wszerz. Krechy równe, dwie bramki do tego. Dwudziestu dwóch gości na tym boisku, sędzia główny i dwóch z boku - z żółtą i czerwoną chorągiewką. Główny jest najważniejszy. Ma słowo ostatnie. Praktycznie on rozstrzyga czy grają fair, wedle przepisów. Chorągiewkowi trzymają się linii i są w cywilnych ubraniach. Chłopaki do wynajęcia. Na ten właśnie mecz. Kiedyś, w okolicach Aleksandrowa Kujawskiego, też sędziowałem na boku. Przez chwilę. Trzymający żółtą chorągiewkę pobiegł w krzaki za potrzebą.
W Linowcu, na mecz miejscowych z Lipinkami, przyszło prawie sto osób, co można uznać za wynik lepszy niż na boisku. Mąż z żoną i sąsiadami, z krzesełkiem dla żony. Krzesełko nawet nie rybackie, czy turystyczne, ale z oparciem.
Jeżeli więc ktoś postronny chciałby powiedzieć, że w Linowcu nie ma miejsc siedzących, w ogóle nie ma trybun, jest w błędzie. Przynajmniej jedno miejsce jest. Są nawet miejsca leżące, jeżeli jest słonecznie, upalnie, a było tak w Linowcu w ostatnią niedzielę. Więc jeżeli chce się oglądać mecz miejscowych herosów z Lipinkami, albo innym klubem ligi mniejszej, można na leżąco. Dla miłośników piłki nożnej w wydaniu zespołów wiejskich konkurencją nie jest telewizja, jakiś program reklamowany od kilku dni, nawet impreza centralna dla powiatu nowomiejskiego - dożynki powiatowe w pobliskim Grodzicznie. Gra Linowiec.
To jest najważniejsze. Chociaż piłka podskakuje na nierównościach i trudno ją opanować, choć taktyka nie wydaje się być najmocniejszą stroną piłkarzy obu drużyn, ważne jest spotkanie naszych. Gdy nasi grają wieś ma swój wielki dzień.
Toczy się piłka
Bogumił Drogorób

Mecz w Linowcu. Gramy z wiatrem, piłka dołem. Oprócz miejsc stojących (te przeważają) zawsze można obejrzeć mecz w pozycji siedzącej...
Co można robić na wsi w niedzielne popołudnie? Jeżeli jest słonecznie koniecznie trzeba wybrać się na stadion.