Sobotni hit kolejki Lech Poznań - Legia Warszawa był dla Tomasa Pekharta czwartym występem w barwach stołecznej drużyny. Czech po raz pierwszy zagrał od pierwszego gwizdka i w 17. minucie zdobył swoją drugą bramkę dla klubu. Jak się później okazało, było to trafienie na wagę trzech punktów.
- Jak się czuję po meczu? Zmęczony - żartował 31-letni napastnik. - Jestem dumny z drużyny, zdobyliśmy ważne punkty. To nie było w naszym wykonaniu najlepsze spotkanie. Pokazaliśmy jednak charakter, walczyliśmy na boisku w myśl zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Dzięki temu wygrywa się nawet brzydkie mecze - dodał.
ZOBACZ TEŻ:
Czech trafił do siatki z najbliższej odległości. Wcześniej kuriozalny błąd popełnił bramkarz Lecha Mickey van der Hart, który wypiąstkował piłkę prosto w plecy swojego obrońcy, wystawiając ją Pekhartowi.
- Po prostu znalazłem się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Na tym polega rola napastnika - skromnie przyznał Czech. Dla byłego zawodnika m.in. AEK Ateny, Southamptnu, Slavii i Sparty Praga nie było to pierwsze spotkanie bez udziału publiczności.
- Grałem już przy pustych trybunach. W Grecji musieliśmy radzić sobie bez wsparcia fanów w 15. meczach z rzędu. Zdarzył się też finał krajowego Pucharu, na 70-tysięcznym stadionie, bez udziału kibiców. Dla piłkarzy to zawsze trudna sytuacja. Gra się przy ciszy jak w kościele. Ale nie mamy na to żadnego wpływu. Cieszymy się z tego, że mogliśmy wrócić na boisko i robić to, co kochamy najbardziej. Szkoda, że kibice nie mogą być z nami - przyznał Pekhart.
ZOBACZ TEŻ:
- To był ciężki mecz. Czasem brakowało sił, czasem pomysłu lub czegoś innego. Ale stworzyliśmy kilka sytuacji strzeleckich, podobnie jak Lech. Nie wiem, jak wyglądało to z boku jeśli chodzi o tempo i jakość piłkarską. Najważniejsze są jednak trzy punkty, a ten cel osiągnęliśmy - dodał obrońca Legii Igor Lewczuk.
ZOBACZ TEŻ:
